Agresywne psy zmorą mieszkańców ul.Polnej
Pani Maria Pałys z Jasła od kilku lat zmaga się z agresywnymi psami sąsiada. Boi się sama wychodzić poza swoją posesję, gdyż w każdej chwili narażona jest na ich atak.
Właścicielem psów jest 67-letni mężczyzna, kawaler, który jest niepełnosprawny. Nie jest w stanie przypilnować wszystkich psów, które uciekają poprzez wykopane pod ogrodzeniem dziury bądź biegną za nim, gdy wychodzi z posesji. Jak mówi pani Maria, kiedyś pan Stanisław psów miał dużo więcej. Część z nich zdechła, część zabrał Urząd Miasta. W chwili obecnej czworonogów jest 9. Maria Pałys kontaktowała się kilkakrotnie z urzędem, by otrzymać jakąś pomoc w tym zakresie. Niestety dalsza inicjatywa ze strony urzędu jest niemożliwa. Wiąże się to bowiem z dużymi kosztami.
- Ma trzy siostry, które mogły by zająć się tymi psami. On sam nie jest w stanie zaopiekować się wszystkimi. Gdy tylko wychodzi z domu, psy biegną za nim. Mnie pogryzły już dwa razy, mojego męża i zięcia także. Proszę sobie wyobrazić co by było, gdyby tą drogą szło wtedy dziecko. Zbliżają się wakacje, obok jest rzeka i na pewno tą drogą dzieci i młodzież będą uczęszczać - żali się Maria Pałys.
Był sierpień zeszłego roku, kiedy psy rzuciły się na panią Marię obok jej posesji. Udało się jej wreszcie dotrzeć na swoją działkę i od razu zadzwonić na straż miejską. To oni po przyjeździe zadzwonili na pogotowie. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził rany szarpane. Według niego, pani Maria miała dużo szczęścia, atak psów mogła przypłacić życiem, gdyby któryś przegryzł tętnicę. Kilka dni po powrocie u poszkodowanej zjawiła się straż miejska w celu sprawdzenia sytuacji oraz zaoferowania pomocy. Jak wyznaje kobieta, bardzo jej pomogli choćby w chwili kiedy będąc sama w domu, ze względu na biegające luzem psy, nie mogła dotrzeć na umówioną wizytę do lekarza.
Maria Pałys starała się u ubezpieczyciela o odszkodowanie. Po otrzymaniu decyzji odmownej, postanowiła się odwołać jednak w dalszym ciągu bez skutku. Jak mówi nie ma już siły walczyć.
Z pism, które otrzymała wynika, iż przeprowadzone zostało postępowanie, które nie potwierdziło istnienia przesłanek pozwalających na odebranie psów i umieszczenie ich w schronisku. Podjęto działania, w wyniku których ilość psów uległa zmniejszeniu. Miasto zaś w sposób należyty wywiązało się z nałożonych obowiązków i podjęło ustawowe czynności względem właściciela.
- Tych piesków było tam około 20. W tej chwili jest ich 9 i jest to wynikiem pracy naszego wydziału. Możliwą ilość psów udało się przekazać do adopcji. Schroniska natomiast nie przyjmują w sposób nieodpłatny zwierząt. Urząd Miasta nie może więc kosztem innych mieszkańców skierować psów do schroniska, gdyż byłoby to przekroczenie uprawnień - mówi Marcin Gustek, zastępca kierownika ds. gospodarki komunalnej z Wydziału Inwestycji, Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w UM Jasło.
Jak zapewnia Gustek cały czas prowadzone są czynności w celu znalezienia miejsca dla tych piesków. Osoby z którymi Urząd Miasta ma podpisana umowę na poszukiwanie nowych właścicieli na adopcje, mają ten temat na uwadze, a wszystko jest przez UM monitorowane.
- Miasto nie może ponosić odpowiedzialności za prywatne mienie. Wszystkie zwierzęta udało się wysterylizować. Te psy są odżywiane, maja schronienie, było prowadzone postępowanie i nikt nie znalazł przesłanek, by odebrać zwierzęta właścicielowi. Jest to trudna sprawa i może to nie zostanie rozwiązane z dnia na dzień, ale myślę, że kolejne miesiące i lata pokażą, że tych psów będzie mniej i uda się znaleźć kolejne osoby, które zdecydują się przygarnąć pieska - podsumowuje Marcin Gustek.
jp