Boje się swojego Państwa
Wydarzenia z niepodległościowego marszu i tego, co po nim zostało pokazują, że w państwie polskim bezpiecznie nie jest. Na szczęście mamy już winnego całego niepodległościowego zamieszania.
Źródło: flickr.com
Na ustach europejczyków po polskich obchodach święta niepodległości kładą się tylko słowa „tęcza” i „budka”. O ile ta pierwsza to kolorowy wystrój Warszawy, ta druga jest przedmurzem ambasady wielkiego światowego mocarstwa. A nawet gdyby to było przedmurze ambasady San Marino, według wszelkich międzynarodowych ustaleń teren ambasady jest świętością. Tutaj pojawia się magiczne pytanie o przyczynę podpalenia słynnej już budki.
Z reguły każde zdarzenie ma kilka hipotez przyczyn jego zajścia. I w tym przypadku możemy skonstruować śmiało 2 możliwe przyczyny. Pierwsza, bardziej racjonalna i przyjmowana przez ogół, to ta o chuligańskim wybryku, któremu w porę nie zaradziła policja. Druga, to ta o prowokacji celowo przeprowadzonej, w której ucierpieć miałyby stosunki polsko – rosyjskie. Odrzućmy spekulacje. Pierwsza teza wydaje się bardziej realna. Po raz kolejny zresztą polska policja pokazała, że nie jest w stanie odpowiednio zabezpieczyć marszu, w którym bierze udział kilka tysięcy osób. Warto podkreślić, że jest wiele państw na świecie, gdzie marsze zrzeszają setki tysięcy obywateli i służby są w stanie każdemu zapewnić bezpieczeństwo.
Dlaczego trzeba przepraszać Rosjan?
Z wielu stron sceny politycznej i nie tylko napływają krzyki, że w imię czego mamy przepraszać Rosjan. Sam zastanawiałem się nad zasadnością owego gestu, bo przecież wydarzenia sprzed kilku lat stawiały naszym zdaniem Rosjan w gorszym świetle niż obecnie nas w oczach Rosjan. Co gorsza jednak prawo jest po stronie wschodnich sąsiadów. Konwencja Wiedeńska jasno mówi, że teren ambasad musi być zabezpieczony przez służby państwa, w którym takowa się znajduje. Nawet więc, jeśli Sikorski zbytniej ochoty na przeprosiny nie miał, nota dyplomacyjna wyrażająca ubolewania musiała zostać do Rosji wysłana.
To wszystko wina Kaczyńskiego?
Na szczęście już nasz jaśnie panujący premier wraz ze swoim rzecznikiem mają winnego. To przecież PiS podburzający do agresji w stosunkach polsko – rosyjskich jest odpowiedzialny za ten akt wandalizmu (powiedział to Tusk, a dzisiaj w RMF potwierdził rzecznik Graś). Wszystko byłoby dobrze, ale nieznajomość prawa i retoryka „zbitego psa” nie mogą pozostać bez echa. Już dzisiejszy sondaż mówi jasno: w razie wyborów PO idzie w kąt. 20% wynik wyborczy pokazuje obecnie władającej partii, że mimo „pracy dla narodu” czas rządów „mistrzów pijaru” się kończy. Czy zatem jest szansa na mądry wybór i zamianę wajchy? Nie ważne, co stanie się po wyborach w 2015. Ważne, aby władza miała silne zbratanie z ludem i w XXI wieku nie pozwalałaby obywatele jej stolicy musieli w popłochu opuszczać świętowanie swojej niepodległości.
Grzegorz Michalski