Chcę poprawić wizerunek Straży Miejskiej w Jaśle
Wygląda na to, że komendant Kazimierz Wiśniowski rządzi Strażą Miejską twardą ręką. Dla niego nie ma miejsca na bezczynną pracę. - Wiem, że niektórzy strażnicy już się wypalili i muszą udowodnić, że nadal chcą być funkcjonariuszami oraz wykonywać swoje obowiązki. Jeżeli myślą, że będą się obijać i czekać na emeryturę, to się im nie uda –zapewnia nowy szef SM w Jaśle. Z komendantem rozmawiała Ilona Dziedzic.
W ostatnim czasie w Straży Miejskiej doszło do zmian kadrowych. Od maja komendantem jest Kazimierz Wiśniowski, po tym jak jego poprzednik i zastępca zostali zdegradowani a trzech strażników otrzymało nagany. Choć władze miasta nie chcą zdradzić, co było powodem tych zmian to jedno jest pewne – nowy szef Straży Miejskiej wrócił na „stare śmieci” z zadaniem zrobienia porządku. Burmistrz Ryszard Pabian uznał wówczas, że Kazimierz Wiśniowski będzie odpowiednią osobą na to stanowisko. W końcu to on tworzył jasielską Straż Miejską i był jej nienagannym pracownikiem przez 10 lat.
- Jakimi sposobami chciałby Pan usprawnić pracę funkcjonariuszy?
K. W. - Zależy mi na tym, aby strażnicy byli częściej widywani w terenie i czynnie pracowali w swoich dzielnicach. Jednym z priorytetów jest dla mnie profilaktyka w przedszkolach i szkołach. Musimy również wypracować pewne procedury, aby strażnicy mogli podejmować skuteczne działania w sprawie zanieczyszczania powietrza w okresie grzewczym, gdyż nie do końca jest uregulowana sprawa, kto zapłaci za badanie spalin, które funkcjonariusze pomierzą. Chcę rozbudować monitoring o dodatkowe kamery bo wymagania i oczekiwania są coraz większe. Ponadto patroli straży miejskiej będzie więcej w miejscach gromadzenia się młodzieży, której dobro leży mi na sercu.
- Ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej nadszarpnęły opinię o Straży Miejskiej w Jaśle.
K. W. - Mam inny styl pracy, nie wiem jaki mieli moi poprzednicy. Na pewno będzie większy nadzór dyscypliny i kontrole. Moja praca zaczęła się od przeprowadzenia indywidualnych rozmów z prawie wszystkimi funkcjonariuszami. Jednoznacznie określiłem moje zadania i oczekiwania. Będę sztywno trzymać się czasu pracy funkcjonariuszy, ich wyjść na patrol bez zbędnego przeciągania czy przesiadywania. Za to odpowiedzialny jest dyżurny. Chciałbym poprawić wizerunek tej formacji, choć przyznaję, że straż nie ma, nie miała i nigdy nie będzie miała pozytywnej oceny. Chodzimy do ludzi i wytykamy im błędy za nieprawidłowe parkowanie, czy nie odśnieżanie chodników. Chyba wszystkie służby, które coś egzekwują, a katalog naszych zadań jest dość duży, nie są dobrze postrzegane.
- Jak Pan ocenia decyzję o zdegradowaniu komendantów i nałożeniu kar nagany na kilku funkcjonariuszy?
K. W. - Nie wiem dlaczego tak się stało i nie chcę się na ten temat wypowiadać. Z każdym pracownikiem przeprowadziłem rozmowę, a także przekazałem moje uwagi. Chciałem od nich również usłyszeć, co mają na swoje usprawiedliwienie. Wśród funkcjonariuszy są tacy, którym muszę się bardziej przyjrzeć, czy chcą pracować, jak wygląda ich kultura podczas załatwiania spraw interesantów. Wiem, że niektórzy strażnicy już się wypalili i muszą udowodnić, że nadal chcą być funkcjonariuszami oraz wykonywać swoje obowiązki. Jeżeli myślą, że będą się obijać i czekać na emeryturę, to się im nie uda.
Ilona Dziedzic