Chcemy, aby nas w końcu doceniono!
Ratownicy medyczni protestują w całej Polsce. Chcą zwrócić uwagę na problemy środowiska, które nawarstwiają się od lat. Przede wszystkim domagają się podwyżki wynagrodzenia - Chcielibyśmy jedynie równego traktowania zwłaszcza, że jesteśmy jedną z trzech służb strategicznych. Pierwszą wymienianą w kolejności, ale ostatnią braną pod uwagę – podkreśla Andrzej Głodziak, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle.
Zepchnięci na margines
24 maja br. rozpoczął się ogólnopolski protest ratowników medycznych. Podkreślają, że mają coraz więcej obowiązków, stale muszą podnosić swoje kwalifikacje, a wynagrodzenie od wielu lat wciąż jest na niskim poziomie, nieadekwatnym do tego rodzaju pracy. Żądają oni podwyżki takiej, jaką otrzymały pielęgniarki dwa lata temu. Ratownik medyczny obecnie zarabia w granicach 2 tysięcy złotych.
- Minister zdrowia Marian Zembala przyznał podwyżkę pielęgniarkom w wysokości 1600 zł brutto. My chcemy tego samego. Skoro wystarczyło dla 300 tysięcy pielęgniarek to nie znajdzie się dla 12 tysięcy ratowników medycznych? Kiedy jesteśmy potrzebni mamy być do dyspozycji każdego, zawsze i wszędzie. Poza tym traktuje się nas w taki sposób, jakbyśmy nie istnieli – zaznacza Andrzej Głodziak.
Ogromna odpowiedzialność bez podwyżki
Ratownicy zwracają uwagę na coraz większy zakres obowiązków jaki na nich ciąży. Cały czas muszą się kształcić, a w ciągu pięcioletniego cyklu muszą zdobywać każdorazowo 200 pkt. Warsztaty, kursy, szkolenia, sympozja, które odbywają się w Rzeszowie, Krakowie czy w innych miejscach kraju, są opłacane z kieszeni ratowników.
- Wymaga się od nas coraz wyższych kwalifikacji, wzrastają kompetencje i obowiązki, a mimo to ciągle jesteśmy spychani na margines. Wyjeżdżamy do wypadków, urazów, udzielamy pomocy nieprzytomnym, a także osobom z zatrzymaniem krążenia, z zawałami, udarami, przy porodach i w szeregu sytuacji wynikających z gwałtownych zmian stanu zdrowia zagrażających życiu osób dorosłych czy dzieci. Ratujemy o każdej porze dnia i nocy w ekstremalnych warunkach, nie tylko pogodowych – wylicza A. Głodziak. - Nieraz zastanawiam się jak to się dzieje, że człowiek jest w stanie wyłączyć emocje, bo gdyby „normalnie” myślał, nie byłby w stanie udzielać pomocy. Spotykamy się z różnymi ludzkimi dramatami, kiedy trzeba zachować „zimną krew”, a w razie potrzeby nie mamy żadnego wsparcia ze strony psychologa. Zostajemy ze swymi problemami sami – dodaje.
Ratownicy protestują w sposób informacyjny. Nie chcą i nie dopuszczą do tego, aby na tym ucierpieli pacjenci. Zaznaczają jednak, że są ważną służbą, którą warto wreszcie zauważyć i docenić.
Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że ratownicy od 1 lipca br. otrzymają podwyżkę w kwocie 400 zł.brutto, a od 1 stycznia 2018 r. wzrośnie o kolejne 400 zł. Ich postulatem jest też upaństwowienie systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego, a także przyspieszenie prac nad tzw. „dużą” nowelizacją ustawy o PRM. Nakłady z budżetu państwa z tytułu podwyżek wyniosą około 37 mln zł w 2017 r., zaś 111 mln zł w 2018 r. Resort zaznacza, że pracodawcy również mogą podnieść wynagrodzenia ratowników.
Obecnie protest ogranicza się do założenia czarnych koszulek oraz oflagowania pojazdów. Wszystko jednak na to wskazuje, że sytuacja będzie się rozwijać, a jeśli tak, to w najgorszym przypadku może dojść do strajku i głodówki ratowników medycznych.
Ilona Dziedzic