Inwazja dzików. Rolnicy rozkładają ręce.
Mieszkańcy boją się, bo dziki panoszą się po całej Sowinie. Rolnicy zaś coraz częściej rezygnują z upraw, bo ich wysiłki są daremne. Z roku na rok problem z dzikami nasila się. - Nic już nie będę robił. Wczoraj posadziłem ziemniaki, a dziki już zdążyły mi je skopać. Nie opłaca się pracować. Straty są ogromne a zyski żadne – mówił załamany Jerzy Podgórski z Sowiny.
Plaga dzików
Coraz więcej rolników z gminy Kołaczyce rezygnuje z upraw. Powodem jest z roku na rok wzrastająca populacja dzików, która niszczy każdą ich ciężką pracę. Jeszcze niedawno posadzili ziemniaki, a już zwierzyna zdołała zrobić szkody. Dziki coraz częściej podchodzą pod domostwa, dlatego mieszkańcy Sowiny starają się nie wychodzić po zmroku. Dzieci odwożą samochodem do szkoły lub sami odprowadzają. Zdarzały się sytuacje takie, że osoby idące do pracy spotykały na swojej drodze stado dzików. Tylko spokój i zachowanie zimnej krwi ich uratowało. Niebezpieczne byłoby spotkanie się z lochą prowadzącą małe prosięta.
- Strach dzieci do szkoły wysłać! W weekend nie jeżdżą autobusy, dlatego muszę do Bieździedzy iść pieszo. Boimy się, bo dziki można spotkać wałęsające się po drodze. Sama jestem świadkiem tego, gdyż szłam o piątej nad ranem z koleżanką do pracy. Wówczas napotkałyśmy pięć dorosłych dzików. Bałyśmy się, ale co mogłyśmy zrobić? Stanęłyśmy czekając aż przejdą. Dzieci do szkoły odprowadzamy wiedząc jaka jest sytuacja – wyjaśniła Ludmiła Żygłowicz.
Mieszkańcy są załamani...
Dziki to temat, który nasilił się w ciągu 2-3 lat jak twierdzą mieszkańcy Sowiny. Niszczą wszystko, ziemniaki, zboża, trawy, kukurydzę. Nie mają już sił, bo dzika zwierzyna już niczego się nie boi. Jan Lejkowski z Sowiny uprawia około 5 hektarów. - Uprawiam ziemniaki, owies, pszenicę, trawę. Co z tego, jak dziki niszczą wszystko, a na to nie ma ratunku. Odszkodowania nawet nie zgłaszam, bo nie ma sensu. Koła łowieckie grosze dają. - skwitował. - Grodzimy pola wstążkami, ale nawet to nie pomoże. W tym roku posadziłem już ziemniaki dwa razy – dodał.
Z podobnym problemem zmaga się Teresa Kowalska, która w poprzednich latach uprawiała kukurydzę. Dziki jednak nie dawały za wygraną, aż w końcu mieszkanka Sowiny musiała z niej zrezygnować. Jak podkreśla, to samo dzieje się z ziemniakami. - Wszystkie u mnie wyryły. Nie wiem czy będziemy jeszcze dosadzać, czy ma to sens. W poprzednich latach nie wszystko zniszczyły i coś dla nas zostało. Teraz nic nie będzie. Mam zrytą pszenicę, owies, do zbiorów nie wiadomo ile razy przyjdą. Jeżeli będzie to tyle trwało to wszystko zarośnie, gdyż nikt nie będzie chciał uprawiać pól.
Rolnicy coraz rzadziej występują o odszkodowania do kół łowieckich, bo jak twierdzą rekompensaty są mizerne, nieadekwatne do ponoszonych przez nich kosztów, a walka z dzikami to jak walka z wiatrakami. - Chcemy, żeby tę populację dzików zmniejszono. 20 zł nam dadzą, na co to jest? Ile ropy zużyjemy, nawóz to koszt 500 zł. W tym roku wywiozłem 20 ton gnoju. Koszty są ogromne a zyski żadne. Nawet dla siebie nie będzie. Wszystko jest zharatane, a gdzie do jesieni – mówił poirytowany Jerzy Podgórski. - Zależy nam na radykalnym zmniejszeniu populacji dzika. Nie ma innej drogi, gdyż wypłaty za straty są niewielkie. Szkoda zachodu. W zeszłym roku miałem zniszczonych 70% upraw, dostałem za to 70 zł. Rolnicy mniej sadzą, mniej sieją, bo nie widzą sensu, a jeśli ktoś się jednak na to decyduje to musi grodzić. Są to jednak kosztowne sprawy – zaznaczał Jan Kutyna, mieszkaniec Sowiny.
Łagodne zimy – więcej dzików..
Mamy dobrą wiadomość dla rolników. Sejm uchwalił w piątek zmiany w Prawie łowieckim. To oznacza, że m.in. zmieni się sposób szacowania strat oraz wypłaty odszkodowań za szkody łowieckie. Szacowaniem szkód zajmie się się komisja przy wojewodzie, a wypłaty odszkodowań będą również pokrywane z budżetu państwa. Nowe przepisy mają być korzystniejsze dla rolników, którzy skarżyli się na niewielkie pieniądze z tytułu poniesionych szkód. Do tej pory szkody wyrządzone do 100 metrów od domu były pokrywane przez Urząd Marszałkowski, zniszczenia powstałe na pozostałych obszarach rekompensowało koło łowieckie. Sowina leży na obszarze podlegającym pod koło łowieckie „Jedność” w Kołaczycach.
Myśliwy Franciszek Bosak wyjaśniał nam przyczynę rozwinięcia się tak dużej populacji dzika. - W ubiegłym roku odnotowaliśmy około 260 szkód o różnych powierzchniach. Dlaczego tyle dzików jest? Są różne opinie naukowe obserwatorów, leśników. Zasadniczo zmierzają do ustaleń, że dziki z terenów Bieszczad w wyniku rozwoju populacji wilka zostały wypchane. One uciekły przed nimi i przeszły w tereny niższe. Drugą przyczyną są łagodne zimy. W okresie, gdy były długie i ciężkie słabe osobniki padały, bo nie potrafiły się wyżywić, a lochy wydawały tylko jeden miot, gdyż były niedożywione. Trzecią przyczyną zwiększonej populacji dzika jest porzucanie pól i ich zakrzaczanie. Są to świetne ostroje dla zwierzyny dzikiej – tłumaczył.
Odstrzelono 139 dzików
Od kwietnia 2015 r. do marca 2016 r. myśliwi z koła łowieckiego „Jedność” w Kołaczycach odstrzelili 139 dzików. Codziennie w terenie jest około 20 myśliwych. - Jednoznacznie mogę stwierdzić, że w tym roku szkody powinny być istotnie niższe niż w roku ubiegłym, bo to pozyskanie 139 dzików nie jest bez znaczenia. Nasze koło któremu przewodniczę ponad 30 lat pozyskało w ubiegłym roku najwięcej dzików w okręgu krośnieńskim. W tej chwili mamy już 15 odstrzelonych od kwietnia – dodał.
Włodarze gminy Kołaczyce również otrzymywali sygnały od mieszkańców, że coraz większa populacja dzika staje się dla nich utrapieniem. W związku z tym burmistrz Kołaczyc Małgorzata Salacha zebrała wnioski, które zostały skierowane do wojewody podkarpackiego z prośbą o reakcję na zaistniałą i trudną sytuację rolników. - Wojewoda zwołała naradę, na której uczestniczyły koła łowieckie oraz przedstawiciele Polskiego Związku Łowieckiego okręgu krośnieńskiego. Koło łowieckie „Jedność” w Kołaczycach deklarowało, że zwiększy liczbę odstrzałów – powiedziała burmistrz M. Salacha.
Obecnie trwa ogólnopolska akcja pn. „Skończyć z plagą dzików” organizowana przez „top agrar Polska”. Do niej włączyła się również Podkarpacka Izba Rolnicza. Jej celem jest zebranie jak największej liczby podpisów rolników, które wraz z petycją zostaną wysłane do pani premier oraz ministrów rolnictwa i środowiska.
Ilona Dziedzic