JOW-y lekarstwem na całe zło?
Do 6 września, kiedy ma zostać przeprowadzone referendum ogólnokrajowe pozostał nieco ponad miesiąc. Tego dnia Polacy będą mieli okazję odpowiedzieć na trzy pytania. Jedno z nich dotyczy zmian w ordynacji wyborczej i wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do sejmu. Czym jednak są otoczone nimbem tajemniczości JOW-y?
Sprawujący obecnie urząd prezydenta RP Bronisław Komorowski zapowiedział przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego jeszcze podczas trwania kampanii prezydenckiej. Koncepcja miała być prawdziwym asem w rękawie ustępującej głowy państwa. Jak się jednak okazało polityczna kalkulacja oraz sprawnie dobrane działania z zakresu marketingu politycznego na nic się nie zdały. Bronisław Komorowski wkrótce opuści Pałac Prezydencki. Referendum natomiast odbędzie się już 6 września.
Kwestia wprowadzenia w polskim systemie wyborczym jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW-ów)w wyborach do Sejmu od początku budziła wiele emocji. Tym bardziej zastanawiające jest to, że w przestrzeni publicznej oraz przekazie medialnym temat ten znajduje się na absolutnym marginesie.
Jesteśmy woJOWnikami
Idea wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych zdobywa coraz większą liczbę zwolenników. Na rzecz ich wprowadzenia prężnie działa Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Każdego dnia w całej Polsce odbywają się niezliczone spotkania, na których zaangażowani zwolennicy JOW-ów informują wyborców o zaletach wprowadzenia takiego rozwiązania w systemie ordynacji wyborczej.
6 września będziemy mieli okazję do wypowiedzenia się na tak za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych. Warto tę szansę wykorzystać i dołączyć do liczących się w Europie państw, w których system taki funkcjonuje. System ten jest bardzo prosty i tani. Co najważniejsze, gwarantuje to, że poseł będzie ściśle związany z regionem w którym został wybrany – mówił Zbigniew Sycz na spotkaniu w Domu Ludowym na os. Hankówka.
Zbigniew Sycz
Zwolennicy JOW-ów nie mają wątpliwości co do tego, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych jest bezwzględną koniecznością, a obowiązujący obecnie system proporcjonalny stanowi główne źródło patologii władzy w Polsce.
O co walczymy?
Dla Zwolenników JOW-ów zmiana systemu wyborczego ma zagwarantować aktywny udział wyborców w debacie publicznej nad najistotniejszymi sprawami dotyczącymi polityki wewnętrznej i zewnętrznej państwa, co stanowi podstawę rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, którego budowa na gruncie polskim wciąż znajduje się w powijakach.
Wreszcie JOW-y mają stanowić kres „partyjniactwa”. Według założeń każdy obywatel ma mieć takie same prawa w kandydowaniu do sejmu. Co więcej wszyscy kandydaci mieliby równe limity wydatków na prowadzenie kampanii. Przynależność partyjna ma mieć znaczenie drugoplanowe. Wyborcy zatem będą głosować na najlepszych kandydatów, niezależnych od centralnego kierownictwa partii. Partie miałyby zatem charakter organizacji zdecentralizowanych, demokratycznych i obywatelskich.
Co może się zmienić?
Obecnie obowiązująca konstytucja stanowi, że w wyborach do Sejmu stosuje się zasadę proporcjonalności. Partie polityczne biorące udział w wyborach parlamentarnych reprezentowane są w Sejmie proporcjonalnie do uzyskanego poparcia. Próg wyborczy dla partii politycznych wynosi 5% a dla koalicji wyborczej 8%.
W obecnie obowiązującej ordynacji wyborczej mamy 41 okręgów wyborczych. W każdym z nich wybieranych jest od 7 do 20 posłów. Przykładowo w okręgu wyborczym nr 22 obejmującym powiaty bieszczadzki, brzozowski, jarosławski, jasielski, krośnieński, leski, lubaczowski, przemyski, przeworski, sanocki oraz miasta na prawach powiatu Sanok i Krosno liczba posłów wybieranych wynosi 11. W wyborach do Sejmu z 2011 r. uprawnionych do głosowania w okręgu nr 22 było aż 710 294 osób. W systemie proporcjonalnym wyborca de facto głosuje na listę partyjną, której kształt jest wynikiem wewnątrzpartyjnego układu sił. Miejsce na liście danego kandydata zależy od decyzji władz partii.
Jakie zmiany wprowadziłyby JOW-y? Przede wszystkim, liczba okręgów wyborczych zwiększyłaby się do 460. W każdym wybierany byłby jeden poseł, przy czym dla uzyskania mandatu nie obowiązywałaby konieczność uzyskania ponad 50% oddanych głosów. Mandat uzyskuje zatem kandydat, który zdobył największe poparcie w danym okręgu. W tym przypadku kandydat musi poważnie postarać się o sympatię wyborców. Co ważne, pomiędzy reprezentantem a wyborcą w sposób niemal naturalny tworzy się więź, dzięki której odpowiedzialność posła wobec wyborców nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Czy JOW-y mogą być receptą na wszelkie bolączki sytemu politycznego i społecznego w Polsce? Trudno jest wyrokować w tej sprawie jednoznacznie, nie mając doświadczenia w funkcjonowaniu jednomandatowych okręgów wyborczych na gruncie polskim. Czy jednak mamy coś do stracenia? Z pewnością stracić mogą partie polityczne, co może stanowić przeszkodę nie do pokonania w walce o JOW-y i szerszy udział obywateli w sprawowaniu władzy.
PP