Krzyczał z bólu. Nie wahali się, aby mu pomóc
Policjant wcale nie musi kojarzyć się z mandatem. Przekonał się o tym jeden
z mieszkańców Brzysk, któremu w szybkim dotarciu do szpitala pomogli funkcjonariusze drogówki. Oby więcej takich policjantów, którzy spieszą, aby udzielić innym pomocy w nagłych wypadkach – mówi z przejęciem Pan Paweł.
Rozpoczynając służbę w piątkowe popołudnie, sierż. szt. Wojciech Węgrzyn oraz
mł. asp. Sławomir Świszcz nie spodziewali się, że będzie ona miała nietypowy przebieg.
W czasie, kiedy funkcjonariusze wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji
w Jaśle rutynowo patrolowali drogi powiatu jasielskiego w Brzyskach Pan Paweł pracował
w swoim ogrodzie. Wówczas żaden z nich nie wiedział, że przyjdzie im wkrótce spotkać się
w niecodziennych okolicznościach.
Pan Paweł niedawno wrócił z zagranicy, gdzie pracuje, jako kierowca samochodu ciężarowego. Przed kolejnym wyjazdem z Polski postanowił wykorzystać sprzyjającą pogodę i zrobić porządek w ogrodzie. Plany pokrzyżował mu jednak wypadek. Podczas próby rozpalenia ogniska uległ oparzeniu. Zaczęły mi się palić nogi. Od razu rzuciłem się na ziemię, aby ugasić ogień. Widział to mój przerażony 6-letni syn, który pobiegł do domu, aby powiedzieć, żonie, że coś się stało. Ja też, czym prędzej pobiegłem do domu. Krzyczałem z bólu. Trudno go dzisiaj nawet opisać. – relacjonuje piątkowe wypadki Pan Paweł.
Pech chciał, że samochód Pana Pawła znajdował się w naprawie. Wraz z żoną musieli czekać na szwagierkę, która jednak musiała do Brzysk dotrzeć z Błażkowej. Następnie jej samochodem pojechali do Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej
w Brzyskach. Tam Pan Paweł otrzymał środki przeciwbólowe a lekarz pełniąca dyżur zadecydowała o wezwaniu karetki pogotowia ratunkowego. Niestety w tym czasie, wszystkie załogi były w terenie. Pozostawało jedno, dotrzeć do szpitala na własną rękę.
Prywatnym samochodem Pan Paweł w roli pasażera wyruszył do jasielskiego szpitala. Ekstremalna sytuacja oraz związane z nią emocje mocno dały się we znaki jego żonie Elżbiecie, która kierowała pojazdem. W miejscowości Wróblowa zauważyła nadjeżdżający
z naprzeciwka radiowóz. Postanowiła go zatrzymać, używając w tym celu klaksonu i gestów. Obawiała się, że w tych warunkach mogłoby dojść do kolizji lub wypadku.
Pan Paweł natychmiast wybiegł z samochodu. Z widocznymi oparzeniami na skórze nóg i ręki podbiegł do funkcjonariuszy prosząc o pomoc. Wojciech Węgrzyn i Sławomir Świszcz podjęli natychmiastową decyzję o przewiezieniu poszkodowanego wprost do szpitala. Używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych ruszyli w kierunku Jasła. Z relacji funkcjonariuszy wynika, że Pan Paweł cierpiał z bólu. Robiło mu się również słabo. Dlatego też zachowując trzeźwość umysłu policjanci rozmawiali z poszkodowanym, aby mieć stałą kontrolę nad jego stanem świadomości.
Dzięki szybkiej decyzji Wojciecha Węgrzyna i Sławomira Świszcza Pan Paweł mógł szybko otrzymać konieczną pomoc. Tak chwilę tę zapamiętał sam poszkodowany. Z mamą wysiadłem z samochodu i poprosiłem o to, aby policjanci pilotowali nas do szpitala spodziewając się dużego ruchu na drodze. Bez zastanowienia polecili, abym wsiadł do radiowozu i pojechaliśmy w kierunku Jasła. Policjanci pomogli mi dojść na izbę przyjęć. Kiedy żona przyjechała do szpitala ja już byłem opatrzony – mówi.
Pana Pawła czeka blisko kilkutygodniowa rekonwalescencja. Tyle czasu będzie potrzebne,
aby rany po oparzeniach drugiego stopnia zagoiły się. Wciąż przyjmuje on środki przeciwbólowe oraz antybiotyki. Z czasem o nieprzyjemnym wypadku z pewnością zapomni. Jak zapewniają lekarze, po oparzeniach nie powinny pozostać nawet blizny. W pamięci Pana Pawła pozostanie jednak postawa Wojciecha Węgrzyna i Sławomira Świszcza, funkcjonariuszy jasielskiej drogówki. Oby więcej takich policjantów, którzy spieszą, aby udzielić innym pomocy w nagłych wypadkach. Dobrze wiedzieć, że są wśród nas bardzo dobrzy ludzie. Dziękuję im
i życzę zdrowia oraz spokojne służby aż do zasłużonej emerytury. – mówi wzruszony.
MD