Magia Bożego Narodzenia sprzed lat
Święta Bożego Narodzenia oczami Piotra, Lidki i Zbyszka przywołują najlepsze wspomnienia. Zapewne wielu z was przypomni sobie te stare, dobre czasy, kiedy na choince wieszało się owoce, cukierki i watę. O tradycji podtrzymywanej w naszych domach w wigilijny wieczór i mroźnych, srogich zimach…
Piotr pochodzi z Kołaczyc. Jako najmłodszy z rodzeństwa cieszył się dużymi względami u rodziców. Dorośli angażowali się w przygotowania do świąt, on zaś pomagał w tych przyjemniejszy pracach. Jak wspomina szczególnie upodobał sobie ubieranie choinki. Nie było wówczas tak dużego wyboru bombek oraz łańcuchów jak dzisiaj. Światełka na choince przypominały lampki, które zapinało się klipsami. Razem z rodzeństwem siadali przy stole i robili pętelki z nitki do przywieszania jabłek, czy cukierków na gałązkach, zaś z kolorowego papieru sklejali łańcuch. - W tamtych czasach na choince wieszaliśmy karmelki, jabłka, orzechy włoskie zawinięte w sreberko. Nie zabrakło również waty, jako imitacji śniegu, czy włosów anielskich – opowiada. - Pamiętam, jak tata przynosił drzewko i w domu pięknie pachniało lasem – wspomina.
Do rodzinnego domu Lidki w Sądkowej na wigilię zjeżdżało się mnóstwo gości. Na stole stawiało się jeden talerz z potrawą i każdy jej próbował. Łyżkę można było odłożyć po zakończonej wieczerzy. - Do dziś wspominam tę wigilię, gdzie właśnie tak się jadło. Pamiętam słowa babci jak mówiła, że wszystkiego trzeba spróbować bez względu na to czy lubimy potrawę, czy nie. Wszystkie jadło się tą samą łyżką – opowiada Lidka. W wigilię ubierali choinkę. – Kiedy miałam 8 lat Mikołaj przyszedł do kościoła w Tarnowcu. Mówiono nam, że nie dla wszystkich będą prezenty, mimo to rodzice kazali nam iść. Pamiętam, jak się bałam, że nic nie dostanę, bo pewnie byłam niegrzeczna. Na szczęście była i dla mnie duża paczka, a w niej ładne czerwone buty z białym kożuszkiem. Jaka to była radość!
W latach 60 i 70 w Polsce panowały surowsze zimy, a dróg nie odśnieżano, tak jak dzisiaj. Klimat do świętowania był zupełnie inny, wokół panowała biel i wysokie zaspy. – Wpadłam w jedną tak, że nie było mnie widać. Bez pomocy starszych nie poradziłabym sobie z wyjściem – śmieje się Lidia.
Fot. Szopka wykonana w 1965 r.
Mroźne dni pamięta również Zbigniew z Jasła. W Boże Narodzenie wnętrze mieszkania pachniało chlebem od Dubiela, dębowiecką kiełbasą, jodłą i pastą do podłogi. Ojciec, jako głowa rodziny zaczynał kolędowanie w wigilijny wieczór. - Magia Bożego Narodzenia sprzed lat pozostała we wspomnieniach, nielicznych zdjęciach, strzępach akcesoriów. Zachowała się też własnoręcznie wykonana przeze mnie w młodości drewniana szopka. Pamiętam też, że kiedyś, jako nastolatek, jadąc na łyżwach po gromnicę do Pietraszkowej (właścicielka prywatnego sklepu przy obecnej ulicy Kadyiego, gdzie kupowało się cukierki ślazowe, lemoniadę, inne artykuły spożywcze i gromnice – przyp. red.) złamałem rękę na Floriańskiej…
Dawne czasy pozostały miłym wspomnieniem. Skromnie ubrane choinki zastąpiły piękne ozdoby o jakich dawniej nie śniono. Niemalże w każdym domu pojawiły się świąteczne iluminacje, których blask możemy podziwiać po zmroku. Ludzie wariują w okresie przedświątecznym. Doskonale to widać w galeriach handlowych, czy sklepach spożywczych. Produkty znikają z półek jak świeże bułeczki. Po wędlinę, czy pieczywo od rana w przeddzień wigilii ustawiają długie kolejki. Wieczorem zaś, gdy zasiadamy przy wigilijnym stole każdy ma swoje miejsce i talerz. Potrawy wigilijne ulegają zmianie, coraz częściej karpia zastępuje chociażby pstrąg lub dorsz po grecku. – Wolałabym, aby w domu było mniej światełek, a panowała rodzinna atmosfera, wspólne kolędowanie. Nie ważne, czy na stołach będą złote talerze, najważniejsze to być razem w dzień Bożego Narodzenia – dodaje Lidka.
id