Mieszkanka Jasła podjęła walkę z Netią
Zamieszkała w Jaśle Ewa Orlińska wypowiedziała wojnę Netii. Po czterech latach odpierania roszczeń windykatorów, będących konsekwencją niezapłacenia kary za zerwanie umowy z siecią, kobieta szykuje odwet. W bezczelny sposób próbowano wyłudzić ode mnie pieniądze. Pora odwrócić kota ogonem. Nie odpuszczę. – deklaruje jaślanka.
„Przygoda” pani Ewy z popularnym operatorem sieci komórkowych rozpoczęła się w roku 2009. Kilkanaście miesięcy po zawarciu z Netią pierwszej umowy kobieta – namawiana przez przedstawiciela handlowego spółki – zdecydowała się ją rozszerzyć.
- To była umowa podpisana na moją firmę. Ten mężczyzna zaproponował mi trzy dodatkowe karty sim, jednak – jako, że nie potrzebowałam ich w takiej ilości – nie przystałam na tę ofertę. Ostatecznie porozumieliśmy się co do dwóch kart. Wówczas nawet przez myśl by mi nie przeszło, że konsekwencją tej decyzji będą takie problemy. - mówi nam Ewa Orlińska.
Gdy kobieta otrzymała przesyłkę od Netii okazało się, że w środku, zamiast dwóch kart sim, są trzy. Rozmowy, jakie podjęła z przedstawicielami operatora celem wyjaśnienia pomyłki spełzły na niczym, podobnie jak późniejsze próby anulowania aneksu i powrotu do umowy w pierwotnym kształcie.
- Usłyszałam, że albo będziemy współpracować, albo zrywają umowę. Powiedziałam więc, żeby ją zerwali. Z dnia na dzień, 17 marca 2010 roku, odłączyli mi telefon i internet. - wspomina pani Ewa.
Za odstąpienie od umowy Netia zażądała od byłej już klientki 1000 zł.
Pracownicy spółki cały czas utrzymywali, że ten aneks został zawarty prawidłowo a wina za rozwiązanie umowy leży po mojej stronie. Od początku obstawałam przy swoim twierdząc, że w niczym nie zawiniłam i nie będę nic płacić. W maju Netia nagle wpadła na pomysł polubownego rozwiązania sporu – warunkiem, na podstawie którego miałaby odstąpić od egzekwowania ode mnie pieniędzy było podpisanie nowej umowy. Nie zgodziłam się na to, gdyż wtedy korzystałam już z usług innej sieci i nie chciałam mieć z Netią nic wspólnego. No i zaczęło się… - mówi nasza rozmówczyni.
„Nie dawali spokoju, telefony dzwoniły nawet nocą”
Operator nie odpuścił i postanowił walczyć o należną mu, jego zdaniem, sumę (wraz z rosnącymi odsetkami). Z pierwszym windykatorem pani Ewa uporała się jednak nad wyraz gładko – po zapoznaniu się z jej argumentami odstąpił od wykonania zleconych mu działań. Schody zaczęły się w momencie, gdy rzekomy dług jaślanki zakupiła firma windykacyjna z Warszawy.
Moje tłumaczenia nie zdawały się na nic. Byłam gnębiona telefonami nawet w środku nocy. – wspomina pani Ewa.
Mieszkanka Jasła nie uległa naciskom natarczywego windykatora. Złożyła również sprzeciw od nakazu zapłaty, jaki w elektronicznym postępowaniu upominawczym wydał wobec niej Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie. Jesienią 2014 roku została wezwana do jasielskiego sądu rejonowego. Na miejscu dowiedziałam się, że sprawa trafiła tam przez pomyłkę, ponieważ z racji, że nie dotyczyła mnie, jako osoby prywatnej – lecz mojej firmy – powinna być rozpatrywana przez sąd gospodarczy. – mówi pani Ewa.
„Umowa została sfałszowana”
Sprawą ostatecznie zajął się Sąd Rejonowy w Krośnie. Wizyta w sądzie jasielskim nie okazała się jednak dla Pani Ewy stratą czasu – to w nim otrzymała kopię aneksu do feralnej umowy z Netią, od podpisania której wszystko się zaczęło. Sprawa stała się dla niej jasna.
Ten dokument był sfałszowany. Ktoś z dwójki zrobił trójkę i dopisał trzecią kartę, co wyraźnie widać po innym charakterze pisma. Zmieniony został również numer umowy, po wymazaniu korektorem pierwotnego. Za tym fałszerstwem musiał stał jakiś pracownik Netii. – mówi nasza rozmówczyni.
Fragmenty skanów obydwu wersji aneksu do umowy.
- Może liczyli na to, że wyrzuciłam oryginał? - zastanawia się pani Ewa.
W poniedziałek 2 lutego br. pani Ewa stawiła się na wezwanie w Sądzie Rejonowym w Krośnie, orzekającym w sprawach gospodarczych. Dowiedziała się tam, że gnębiąca ją od kilkudziesięciu miesięcy firma windykacyjna zrezygnowała z egzekwowania rzekomego długu. W obliczu zaistniałej sytuacji kobieta zwróciła się do Netii z żądaniem zadośćuczynienia niesłusznych – jak się okazało – roszczeń, którym przez cztery lata musiała stawiać czoła.
Moja propozycja polubownego zakończenia konfliktu nie została zaakceptowana. Netia od wszystkiego się odżegnuje, twierdzi, że mój dług został sprzedany i sprawa jej już nie dotyczy. – mówi Ewa Orlińska.
„Nie odpuszczę”
Jaślanka zapewnia, że nie podaruje znanemu operatorowi próby – jak to określa – bezczelnego wyłudzenia od niej niemałych pieniędzy. O podrobieniu dokumentów powiadomiła już jasielską prokuraturę. Jako, że postępowanie wszczęliśmy dopiero niedawno, na tę chwilę nie mogę jeszcze nic na temat tej sprawy powiedzieć. Na pewno zbadamy jej okoliczności i z pomocą grafologa sprawdzimy, czy faktycznie doszło do podrobienia umowy. – poinformował nas Jan Dziuban, szef Prokuratury Rejonowej w Jaśle.
Jakub Hap
[email protected]