Niepodległość na kacu
„Jedyną dobrą rzeczą, jaką można powiedzieć o Polsce, jest to, że mamy bardzo ładne dziewczęta. Zła zaś to ta, że wolimy pójść w niedzielę do kościółka, a po mszy zapomnieć o wszystkim. Tak jest bezpieczniej.”
Odpowiedź daje nam nie tyle historia, co wydarzenia teraźniejsze. Wszystkie strony politycznej barykady krzyczą o jedności w dzień 11 listopada. Jeszcze data marszów i świątecznych obchodów nie wybiła, a już dzieli się naród na tych którzy idą z prezydentem, na tych od Kaczyńskiego i na tych co pójdą w marszu z młodymi narodowcami. Przy tak ważnej dacie w historii naszej Ojczyzny oddaje głos osobistościom, które na stałe wpisały się w Polską myśl polityczną i intelektualną.
Zdania najmocniej przystające do dzisiejszego obrazu Polski wypowiedział Marszałek Piłsudski w 1920 roku: „Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających, Polaków tak przyzwyczajonych do życia według obcych szablonów, według obcych narzuconych sposobów życia i metod postępowania, żeśmy prawie za swoje je uznali, że wyrzec się ich z trudnością możemy. (…) czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęga nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym wschodzie.”
Czy można by coś zmienić? Słowa sprzed ponad 90 lat jakże stają się aktualne w obliczu Polski XXI – wiecznej.
Podlegli kapitalizmowi?
Niepodległość wywalczona tysiącem ofiar i krzywd jakie doznało społeczeństwo Polskie nie poszła na marne. Po 123 latach zniewolenia otworzyła się nadzieja na wolność i samostanowienie. Radość trwała krótko. Hitlerowskie Niemcy razem z wujkiem Stalinem rozgrabili Polskę niszcząc cały dorobek jaki zbudowaliśmy w przed 1939 rokiem. Po II wojnie przyszła długa chwila radzieckiej okupacji. Synowie tamtego sytemu widząc usuwający się spod nóg grunt, kiedy to zjednoczeni robotnicy napierali coraz bardziej rozpoczęli odwrót. „Solidarność”, która jak walec zmiażdżyła główne filary komunizmu nie była w stanie zapewnić i przygotować swoich ludzi do sprawowania władzy.
Ludzie poprzedniego reżimu musieli zostać i chociaż mówiło się często o wolności, to najbardziej dosadnie o polskim wyzwoleniu z komunizmu napisał filozof Slavoj Žižek: „[…] kiedy komunizm upadł, cyniczni ekskomuniści nadawali się zazwyczaj lepiej do sprawowania władzy niż dawni dysydenci. Dlaczego tak było? To nie był żaden spisek, który przywołują wasi bliźniacy. Stało się tak dlatego, że o ile bohaterowie antykomunistycznych rewolt nadal śnili na jawie, dawni komuniści nie mieli najmniejszych kłopotów z zaakceptowaniem bezlitosnych reguł kapitalizmu. Oni okrucieństwo mieli we krwi. To był wielki paradoks postkomunistycznego świata: antykomunistyczni bohaterowie stanęli po stronie utopijnego snu o prawdziwej demokracji, a dawni komuniści wybrali okrutną rzeczywistość skuteczności rynku, włącznie z korupcją i wszelkimi brudnymi sztuczkami.”
Slavoj pisze nie tylko o Polakach, ale o większości krajów postsowieckich, gdzie ludzie walczący z systemem, po okresie kiedy otrzymali pełną wolność nie byli w stanie obudzić się ze snu o idealnej demokracji.
Jesteśmy bezwartościowym społeczeństwem
Mało z nas weźmie flagę by uczestniczyć w obchodzeniu narodowego święta. Więcej będzie narzekać na rzeczywistość, w której trudno coś zmienić. I trudno się takim ludziom dziwić. Kiedy zbiera się kilka milionów podpisów, rząd ignoruje je przez podniesienie rąk kilkuset posłów. Jak mamy nauczyć się demokracji, kiedy zapewniając nam w Konstytucji prawo do bezpośredniego decydowania o losie kraju, nam tą możliwość się odbiera? W takich warunkach żadna wolność nie może prowadzić do pełnego obywatelskiego społeczeństwa. Dużą rację ma w tej kwestii Stanisław Lem, podkreślając, że „jedyną dobrą rzeczą, jaką można powiedzieć o Polsce, jest to, że mamy bardzo ładne dziewczęta. Zła zaś to ta, że wolimy pójść w niedzielę do kościółka, a po mszy zapomnieć o wszystkim. Tak jest bezpieczniej. Polacy są, jak to powiedział Norwid, wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem.”
Grzegorz Michalski