Ogień zabrał im wszystko. "To był moment..."
Wszystko co mieli w kilka chwil obróciło się w pył. Mimo utraty dachu nad głową i dużej części życiowego dorobku mają jednak świadomość, że to, co spotkało ich w zeszłowtorkowy wieczór mogli przypłacić o wiele większą ceną. Gdyby to było chwilę później, gdybyśmy już spali… mówi nam łamiącym się głosem Halina Kopeć, lokatorka domu, który doszczętnie spłonął w Kołaczycach.
Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło na terenie przysiółka Kluczowa, w budynku o konstrukcji drewniano-murowanej, zamieszkiwanym łącznie przez siedem osób. Składał się z trzech pokoi, kuchni, ganka oraz łazienki, której gruntowny remont ukończony został dosłownie na kilka godzin przed tragedią. Feralnego wieczoru przebywało w nim pięcioro domowników.
Przyczyną pojawienia się ognia była najprawdopodobniej nieszczelność pieca.
Jedna strona domu była ogrzewana piecykiem na drzewo, i to w niej się zapaliło. Nikt tego nie widział, bo wszyscy siedzieli z drugiej strony domu – powiedziała nam Elżbieta Miśkowicz, krewna pogorzelców. Pożar zniszczył dom, w którym się wychowała. Mieszkała w nim m.in. jej matka, Halina Kopeć. Syn otworzył drzwi, ogień buchnął i poszedł w górę. Zajął się dach. To działo się tak szybko, że nie mogliśmy nic zrobić. Płomienie rozprzestrzeniły się momentalnie, gdyż wszędzie były panele. Wszystko się usmażyło – mówi w rozmowie z nami gospodyni domu, który w kilkadziesiąt minut zamienił się w zgliszcza.
Zostało to, co mieli na sobie
W momencie dostrzeżenia pożaru wszyscy domownicy ewakuowali się na zewnątrz. Zachować udało im się jedynie to, w co byli ubrani. Synowa wróciła jeszcze po torebkę, bo przypomniała sobie, że ma w niej klucze do auta. Opuszczając dom musiała wyskoczyć przez okno, korytarz był już zajęty przez ogień – twierdzi pani Halina. Zdaniem naszej rozmówczyni w momencie, gdy na ich podwórzu pojawiła się załoga miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej nie było już szans na uratowanie rodzinnego mienia. Strażacy jechali strasznie długo, chyba z czterdzieści minut. Po drodze pobłądzili. Droga, w którą musieli skręcić jest nieoznakowana, a była już ciemna noc… Jakby przybyli na czas, to na pewno tę drugą część domu udałoby się ocalić. A tak spłonęło wszystko – mówi nasza rozmówczyni.
Sprawną akcję uniemożliwiła zła droga
Dojazd do usytuowanego na wzniesieniu domu państwa Kopciów z pewnością nie ułatwił strażakom sprawnego rozpoczęcia akcji gaśniczej. Droga w jaką skręca się od ulicy Adama Mickiewicza jest w fatalnym stanie. Po ostatniej powodzi co się tu działo… koleiny były w pas. Woda stała – opowiada Elżbieta Miśkowicz. Pokonanie tego ok. dwustumetrowego odcinka sprawiło jednostkom strażackim nie lada problem. Nie mogli dojechać, bo się zakopali. Później jeden drugiego wyciągał– twierdzi.
Kołaczyckie władze zdają sobie sprawę z problemu drogi. Podkreślają jednak, że na chwilę obecną nie mogą go rozwiązać.
Byłam tam tamtej nocy i wiem jak to wygląda. Niestety to jest droga prywatna i zgodnie z prawem gmina nie może jakiś środków wydawać na jej urządzenie. W ubiegłych latach były podejmowane jakieś próby, żeby ta droga została przekazana na gminę, ale żeby tak się stało to wszyscy właściciele muszą się wspólnie zebrać, wreszcie dojść do jakiejś zgody i przekazać ją na gminę. Wtedy gmina będzie miała podstawę prawną, żeby w ogóle móc tam cokolwiek robić – tłumaczy nam burmistrz Kołaczyc Małgorzata Salacha.
Biorąc pod uwagę skalę pożaru za szczęście w nieszczęściu trzeba uznać fakt, że ogień nie spowodował ofiar w ludziach. Na skutek zdarzenia niegroźnie ucierpiał jedynie najmłodszy syn Haliny Kopeć, doznając poparzenia twarzy i szyi. Jakby to było w nocy, to nikogo by nie uratowano – mówi Elżbieta Miśkowicz.
Nie są zdani wyłącznie na siebie
Lokalna społeczność nie pozostała obojętna na tragedię państwa Kopciów. Jeszcze tego wieczoru, kiedy do niej doszło sąsiedzi przynieśli im kurtki, dostarczyli chleb czy konserwy. Zaangażowali się również w prace porządkowe przy zrujnowanym domu.
Pogorzelcy objęci zostali również wsparciem miejscowego samorządu i podległych mu instytucji.
Otrzymali m.in. żywność, odzież oraz pomoc finansową na zabezpieczenie najważniejszych potrzeb – oni muszą przecież z czegoś żyć, bo przecież wszystko stracili. Oprócz tego rodzinie tej dostarczane są gorące posiłki. Zostało również założone konto, na które chętne osoby mogą wpłacać pieniądze na jej rzecz – powiedziała nam Danuta Pachana, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kołaczycach.
Gmina szuka domu
Od środy poszkodowana rodzina – przy wsparciu bliskich, sąsiadów oraz dwóch pracowników interwencyjnych z ramienia kołaczyckiego magistratu – porządkuje zgliszcza spalonego budynku. Noce spędza, jak na razie, u krewnych. Gmina podjęła starania zmierzające do zapewnienia pogorzelcom tymczasowego lokum. Potrzeby lokalowe obecnie mają zapewnione, jednak każda z tych osób mieszka oddzielnie. Jako, że gmina nie dysponuje żadnym mieszkaniem socjalnym, podjęliśmy się znalezienia domu na wynajem, w którym ci ludzie mogliby zamieszkać. Zależy nam na tym, aby znów mieli możliwość mieszkania razem, gdyż wówczas nie tylko koszty ich utrzymania spadną, ale i sytuacja psychiczna całej rodziny będzie mogła ulec poprawie. Ponadto niezbędne jest miejsce, gdzie można by składać rzeczy, które różni ludzi przekazują na rzecz tych państwa – twierdzi kierownik kołaczyckiego GOPS.
Zdaniem Danuty Pachany członkowie poszkodowanej w pożarze rodziny to ludzie biedni, ale pracowici. Mimo problemów od dziesięciu lat nie pobierają świadczeń socjalnych, radzą sobie własnymi siłami.
Władze gminne deklarują, że nie zostawią pogorzelców samych sobie. Czujemy się w obowiązku, aby ta rodzina jak najszybciej weszła do swojego domu i normalnie funkcjonowała. (…). Będę chciała przeznaczyć jakieś większe środki w nowym budżecie na pomoc przy odbudowie spalonego domu. Ale decyzję w tej sprawie podejmie już Rada Miejska w Kołaczycach, ja mogę jedynie zaproponować konkretną kwotę i prosić radę o jej przyznanie – mówi burmistrz Małgorzata Salacha.
Rodzinę państwa Kopciów czeka ciężka walka o powrót do normalnego życia. W najczarniejszych snach zapewne nie mogli się spodziewać, że czekają ich tak trudne święta. Tym bardziej, że los już raz w tym roku dotkliwie ich doświadczył. Jeden z braci uległ wypadkowi, przez miesiąc był w śpiączce. Końcem tygodnia ma zostać wypisany ze szpitala. On nie porusza się samodzielnie, wymaga nieustannej opieki. Gdzie go przywieziemy? – zastanawia się nie kryjąc rozgoryczenia Elżbieta Miśkowicz.
Wciąż potrzebna jest pomoc
Wszystkie osoby, które chcieliby w jakikolwiek sposób wspomóc pogorzelców proszeni są o kontakt z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kołaczycach (nr tel. 13 44605 30) bądź bezpośrednio z członkami poszkodowanej rodziny (pan Roman – tel. 793 953 297, pani Elżbieta – tel. 690 624 720). Datki pieniężne na rzecz odbudowy spalonego domu można wpłacać na specjalnie utworzony rachunek bankowy w Banku Spółdzielczym w Kołaczycach o numerze 41 8626 0002 3001 0002 7270 0001. W tytule należy wpisać „Pomoc dla rodziny Kopeć”.
Jakub Hap
[email protected]