Ruszył proces nauczyciela z Cieklina
Janusz K. jest oskarżony o uderzenie 12-letniego Wiktora w twarz. Miał to zrobić 7 kwietnia br. w szkolnej toalecie. Nauczyciel języka polskiego nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia przed sądem.
Nauczyciel – "nie doszło do rękoczynów"
Przypominamy. Do zdarzenia doszło 7 kwietnia br. w Szkole Podstawowej w Cieklinie. W tym dniu na prowadzonej przez Janusza K. lekcji języka polskiego uczniowie przeszkadzali. Według zeznań oskarżonego po kilku minutach ciszy pojawił się długi gwizd, który powtórzył się kilkakrotnie. Okazało się, że 12-letni Wiktor bawił się długopisem. Po tym jak nauczyciel do niego podszedł prowokacyjnie patrząc mu w oczy ponownie zagwizdał.
- Zorientowałem się, że upominanie go przy klasie nie ma najmniejszego sensu, gdyż to wzmaga jego zachowanie. Postanowiłem wyprowadzić go z klasy, aby przeprowadzić z nim rozmowę dyscyplinującą w cztery oczy. Na korytarzu była pani sprzątaczka. Nie chcąc go besztać przy niej weszliśmy do ubikacji, która była vis-a-vis mojej klasy. Tam go upomniałem i zagroziłem, że wezwę panią dyrektor – wyjaśniał oskarżony. - To zajście trwało niecałą minutę. Wiktor przeprosił mnie i zrozumiał swoje złe zachowanie. Powiedział, że więcej tego nie zrobi. Weszliśmy do klasy i lekcja w miarę spokojnie dobiegła końca - tłumaczył przed sądem Janusz K. oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej chłopca z art. 217 par. 1 KK.
Chłopiec sprawiał problemy
Nauczyciel podkreślał, że Wiktor nie radził sobie w nauce i sprawiał kłopoty wychowawcze przez ostatnie dwa lata, które go uczył. Świadczyć o ty mogą liczne uwagi wystawiane przez Janusza K. oraz rozmowy z dyrektorem szkoły na temat jego zachowania. Co do faktu wyprowadzenia ucznia do łazienki podkreślił, że prowadził go trzymając za ramię, ale bez przymuszania go do tego.
Sąd wczoraj przesłuchał sześciu świadków w tej sprawie. Mama chłopca dowiedziała się o całej sytuacji nie od syna, lecz dalekiego kuzyna, którego dziecko chodzi do klasy z Wiktorem. Natychmiast postanowiła z nim porozmawiać naciskając, aby powiedział prawdę.
- Wiktor powiedział mi, że dmuchał w długopis. Po tym pan K. wyprowadził go z klasy za kaptur, a następnie w łazience przytrzymał ręką oraz brzuchem i uderzył w twarz. Nauczyciel miał powiedzieć, że "jeżeli nie masz ojca, nie ma cię kto wychować to ja cię wychowam". Zadzwoniłam do córki i syna. Gdy przyjechali Wiktor opowiedział im to wszystko jeszcze raz. Pytałam go, czy to na pewno jest prawda, czy może sobie to wymyślił, ale syn zaprzeczył – mówiła pani Dorota, mama Wiktora.
Janusz K. dostał upomnienie
Na rozprawie stawiła się również dyrektor szkoły, w której pracował Janusz K., obecnie zawieszony w prawach nauczyciela. W tym dniu po lekcji z oskarżonym Wiktor z kolegą przyszli do niej, aby opowiedzieć o tym co zaszło podczas lekcji języka polskiego. - Wiktor stwierdził, że w toalecie pan K. na niego nakrzyczał i uderzył go w twarz. Poprosiłam, aby mi pokazał w jaki sposób został uderzony. Nie pamiętam, który policzek mi wskazał, ale obejrzałam oba i nie widziałam żadnych zarumienień ani śladów – opowiadała. - Podjęłam natychmiastową rozmowę z nauczycielem. Oskarżony stwierdził, że zaprowadził ucznia do toalety, aby nie było świadka rozmowy. Wyjaśnił, że go upomniał, ale nie stosował przemocy fizycznej. Zastosowałam wobec nauczyciela upomnienie za nieprzestrzeganie dyscypliny pracy i pozostawienie uczniów bez opieki - dodała.
Janusz K. nie przyjął go od dyrektor szkoły, uzasadniając to obecnością podczas lekcji pedagoga szkolnego.
Pracownica nic nie słyszała
Pani sprzątająca krzątała się w pobliżu klasy w momencie, kiedy nauczyciel wyszedł z niej z uczniem i poszedł z nim do toalety. Jak podkreśliła przed sądem nie wie, jakie słowa kierował nauczyciel w stronę Wiktora. Jej zdaniem zachowanie chłopca nie wskazywało na nic niepokojącego i do klasy wszedł spokojny.
Podczas rozprawy sąd pokazał nagranie z monitoringu szkolnego z 7 kwietnia, na którym zarejestrowany został moment wyprowadzania ucznia z klasy do łazienki. Na nim widać, jak mężczyzna prowadzi chłopca trzymając go w okolicy szyi. Ponadto odtworzono nagranie z przesłuchania poszkodowanego Wiktora oraz jego kolegów, którym chłopiec opowiedział, co się wydarzyło w toalecie.
"Straciłem do niego zaufanie"
Poszkodowany opowiedział, że nauczyciel ścisnął go za kark, wyprowadził do łazienki, w której przycisnął go do ściany, a następnie uderzył. Chłopiec dodał, że Janusz K. w podobny sposób traktuje innych uczniów. - Za rękę wyprowadzał kolegę i przed całą klasą śmiał się, że idzie mu głowę do łazienki spłukać. Przezywał go, że gruby jest – mówił Wiktor. 12-latek lubił Janusza K., lecz po tym zdarzeniu stracił do niego zaufanie i nie chce, aby ten uczył go języka polskiego. Ponadto podkreślił, że raz miała miejsce sytuacja, w której nauczyciel zwrócił się do niego słowami "lepiej, żeby ta sprawa dobrze się dla mnie skończyła".
Obrońca Janusza K. wnioskował do sądu o przesłuchanie dwóch świadków, którzy mają wiedzę na temat zachowania Wiktora na lekcjach języka polskiego oraz stosunku nauczyciela do pozostałych uczniów.
Oskarżonemu za uderzenie ucznia grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Ilona Dziedzic