Śladami ucieczki z gułagu
Gdyby nie ojciec Tomasza Grzywaczewskiego, pewnie nie byłoby mowy o ekspedycji śladami uciekinierów z Jakucka do Kalkuty. Książka Sławomira Rawicza pt. „Długi marsz”, którą dostał od ojca stała się inspiracją do przygotowania wyprawy. Przed tym jednak odwiedził Witolda Glińskiego, Polaka, któremu udało się przeżyć. (VIDEO) <<FOTOGALERIA>>
Witold Gliński od ponad sześćdziesięciu lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Kiedy Tomek ze swoimi towarzyszami podróży Bartkiem Malinowskim i Filipem Drożdżem odwiedzili go w 2010 r., wówczas miał prawie dziewięćdziesiąt lat. W 1941 r. Gliński postanowił wraz trójką Polaków, Jugosłowianinem, Łotyszem i Amerykaninem uciec z sowieckiego łagru. Była zima, a na zewnątrz - 60 stopni Celsjusza. – My nigdy nie odważylibyśmy się na taki krok – napisał w swojej książce pt. „Przez Dziki Wschód” wydanej po ekspedycji Tomek Grzywaczewski. Wyruszyli w maju 2010 r.
Przez wiele lat jedyny Polak, który przeżył ucieczkę z gułagu utrzymywał tę niezwykłą historię w tajemnicy nawet przed rodziną. Dopiero całkiem niedawno wyjawił ją synowi.
A jak zareagował na wieść o tym, że chcecie zorganizować ekspedycję szlakiem uciekinierów?
- Nie rozumiał dlaczego chcemy iść jego szlakiem. Nie czuł się bohaterem. Uważał, że zrobił to, bo chciał odzyskać wolność, a przede wszystkim chciał przeżyć. Dopiero wówczas, gdy opowiedzieliśmy mu że jest bardzo inspirującą postacią i warto, by usłyszeli o nim młodzi ludzie powiedział: chłopaki fajnie, że to robicie – wspomina Tomek Grzywaczewski.
Towarzyszy swojej wyprawy poznał tuż przed nią samą. O Bartku dowiedział się przypadkiem. Słyszał, że przeszedł cały łuk Karpat – dwa i pół tysiąca kilometrów i jest przewodnikiem górskim.
- Pomyślałem o nim, że to dobry człowiek do zrobienia takiego przedsięwzięcia. Spotkałem się z nim i zapytałem czy nie zna kogoś, kto podjąłby się takiego wyzwania. Spojrzał na mnie i powiedział: no znam, siebie. Ja mówię świetnie w takim razie jedziemy razem. Potem, kiedy okazało się, że mamy pieniądze na zrealizowanie filmu zaczęliśmy szukać operatora. Sęk w tym, że nie mieliśmy pieniędzy żeby mu zapłacić. Wiec szukaliśmy jakiegoś wariata, który za darmo mógłby wyjechać na bardzo trudną 6 miesięczną ekspedycję, a dodatkowo jest profesjonalnym operatorem. Tak się szczęśliwie złożyło, że znaleźliśmy Filipa. Okazał się świetnym kompanem i profesjonalistą. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, że zebrała się nam taka ekipa – opowiada Tomek.
Wyprawę nazwali Long Walk PLUS Expedition, którą podzieli na etapy: w Rosji wodno – pieszy, Mongolii – konny oraz w Chinach, Nepalu oraz Indiach – rowerowy.
W trakcie swojej podróży napotkali na wielu miłych, czasem jednak podejrzanych ludzi. Od początku wyznawali zasadę ograniczonego zaufania. - Staraliśmy się sie być otwarci i przyjaźni, ale gdzieś z tyłu głowy widzieliśmy noże. Nie wszyscy są życzliwi. Bywali i tacy, którzy wbiją ci nóż pod żebra – dodaje.
O szczęściu, jakie im sprzyjało, ludziach i szczegółach całej wyprawy można przeczytać w książce pt. „Przez Dziki Wschód”. Wspólnie przemierzyli 8000 kilometrów w pół roku.
Spotkanie z jej autorem, Tomaszem Grzywaczewskim odbyło się w "Zajeździe pod Skałą” w ramach cyklu Jasielskich Spotkań z Podróżnikami. Po raz kolejny dopisała licznie publiczność.
Kolejne spotkanie już wkrótce - 7 lutego o 18.30 w Zajeździe pod Skałą. Gościem będzie Robb Maciąg – „Tysiąc szklanek herbaty”.
Ilona Czarnecka