Strażakiem się jest, a nie bywa
Nie czujemy się bohaterami – mówi strażak Andrzej Walczyk, który wraz z Piotrem Źrebcem, kolegą z jasielskiej jednostki Państwowej Straży Pożarnej udzielił pomocy mężczyźnie poszkodowanemu w wypadku. Strażacy dali doskonały przykład, jak należy postępować w takich ekstremalnych sytuacjach. Ich postawę można stawiać za wzór do naśladowania.
Na zdjęciu Andrzej Walczyk i Piotr Źrebiec
Aspirant sztabowy Andrzej Walczyk oraz aspirant sztabowy Piotr Źrebiec 12 września wracali do Jasła z Rzeszowa. Był to dla nich dzień wolny od pracy. Kiedy byli już niemal
u celu podróży na granicy miejscowości Warzyce i Bierówka zauważyli leżący na dachu
w przydrożnym rowie samochód osobowy. Natychmiast zatrzymali się, aby sprawdzić,
co się stało i co najważniejsze, czy w zdarzeniu tym nie ma osób poszkodowanych.
Kiedy znaleźli się przy rozbitym pojeździe zauważyli znajdującego się w nim kierowcę. Okazało się, że mężczyzna jest uwięziony w samochodzie. - Własnymi siłami otworzyliśmy drzwi samochodu. Nie było to wcale łatwe. Rozwarliśmy je na taką szerokość, aby można było tego człowieka wydobyć z pojazdu. Wspólnie wydobyliśmy go na zewnątrz. Przeprowadziliśmy
z nim wywiad. Nie posiadał widocznych obrażeń. Poruszał się o własnych siłach. – relacjonuje Andrzej Walczyk.
Mężczyzna skarżył się jednak na ból głowy. W pewnym momencie nagle stracił on przytomność osuwając się jednocześnie na ziemię. Strażacy ocucili kierowcę, po czym przenieśli go swojego samochodu sadzając następnie w fotelu. Przez cały czas padał deszcz, przez co ułożenie poszkodowanego na poboczu, czy też jezdni nie było możliwe
i co najistotniejsze bezpieczne, bowiem przez cały czas drogą przejeżdżały samochody.
Do zdarzenia doszło około godziny 15, kiedy ruch na drodze wojewódzkiej 988 z Jasła do Rzeszowa jest wzmożony.
Piotr Źrebiec poinformował o zdarzeniu dyżurnego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. Do czasu przyjazdu służb ratowniczych strażacy zabezpieczali miejsce wypadku i kierowali ruchem pojazdów. Po karetkę pogotowia zadzwoniła pielęgniarka, która była świadkiem zdarzenia. Kiedy na miejscu znaleźli się ratownicy medyczni Andrzej Walczyk i Piotr Źrebiec udzielili im pomocy w przetransportowaniu kierowcy do karetki pogotowia ratunkowego. Wówczas mogli kontynuować jazdę. Wsiedli do samochodu
i odjechali.
Andrzej Walczyk jest strażakiem od 25 lat, Piotr Źrebiec służy już 30 lat. Obaj zgodnie podkreślają, iż długoletnia służba i doświadczenie pomagają im właściwie reagować
i podejmować szybkie decyzje nie tylko, kiedy są w pracy, lecz również w czasie wolnym, jak miało to miejsce nieco ponad tydzień temu. Nie czują się bohaterami. Przekonują,
że w tej sytuacji ich zachowanie powinno być traktowane, jako coś naturalnego.
Nie zawsze jednak dla świadków wypadków drogowych konieczność udzielenia pomocy jest kwestią oczywistą. Strach nie może być wymówką. – W takich sytuacjach jak ta,
w której się znaleźliśmy należy przede wszystkim zachować trzeźwość umysłu, nie panikować
i nie przestraszyć się. – mówi Andrzej Walczyk. Swoimi spostrzeżeniami dzieli się również Piotr Źrebiec. - Każdy powinien zatrzymać się i pomóc. Z tym bywa różnie. Ludzi często paraliżuje strach. Zdarza się, że zatrzymują się tylko po to, aby się przyglądać. W takich sytuacjach zwyczajnie przeszkadzają nam w akcji ratowniczej. W ten deszczowy dzień tak naprawdę widząc zdarzenie wystarczyło się zatrzymać i zapytać czy nie jest nam potrzebna pomoc. Samochody jednak przejeżdżały. Żaden się nie zatrzymał. – mówi.
Czy Andrzej Walczyk i Piotr Źrebiec są bohaterami? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam. Jedno jest pewne, ich postawa powinna stanowić wzór dla nas wszystkich, kiedy znajdziemy się w podobnej sytuacji. Ktoś może potrzebować naszej pomocy. Często, w walce o życie człowieka liczy się każda sekunda.
MD