Szlachetne paczki trafiły do rodzin. "W tym widać dużo miłości"
Zakończył się XIV finał "Szlachetnej Paczki". Na przestrzeni mijającego weekendu członkowie tzw. drużyn SuperW odwiedzali wytypowane na wcześniejszym etapie akcji potrzebujące rodziny i przekazywali im podarunki. Obdarowywani zostali również mieszkańcy Jasła i okolic.
Głośną akcję – zorganizowaną już po raz czternasty – spośród innych przedsięwzięć o charakterze charytatywnym wyróżnia to, że za jej pośrednictwem konkretny człowiek może wspomóc konkretną rodzinę. Wybiera ją uprzednio z grupy wszystkich, które zostały dopuszczone do udziału w projekcie. Każda rodzina ma inne potrzeby. Paczka ma być odpowiedzią na te potrzeby, bardzo zindywidualizowaną. Darczyńca otrzymuje dokładny opis rodziny, sytuacji, w jakiej się ona znajduje, przyczyn tej sytuacji i przede wszystkim głównych jej potrzeb. Na podstawie tych informacji przygotowuje paczkę, cały czas mając do dyspozycji wolontariusza, który służy mu pomocą. – tłumaczy nam Dariusz Kąkol, koordynator regionalny „Szlachetnej Paczki”.
Cel: impuls do zmian
Wbrew pozorom główna idea przedsięwzięcia nie sprowadza się do obdarowywania potrzebujących prezentami, lecz zainicjowania trwałych zmian w ich życiu.
Nie mamy działać na zasadzie „dajemy wam paczkę, dzięki której dobrze spędzicie święta”. Ta paczka nie ma być jednorazową pomocą, lecz czymś więcej – pewnym impulsem do zmian. Chodzi o to, by do kolejnej edycji akcji rodzina się odbiła, odbudowała. Przykładowo: pani nie może znaleźć pracy. Jako, że potrafi szyć dostaje od darczyńcy maszynę do szycia. Za rok okazuje się, że prowadzi firmę i jest w stanie sama pomóc innym rodzinom. Często faktycznie tak się dzieje, z historiami naszych rodzin można zapoznać się na stronie akcji – mówi Weronika Zajdel.
Na terenie powiatu jasielskiego paczki otrzymało tego roku dwadzieścia rodzin. Dostarczali je im wczoraj i dzisiaj wolontariusze lokalnej drużyny SuperW. W sobotnie popołudnie odwiedzili m.in. zamieszkałą w Bieździedzy rodziny Marczyńskich, czego byliśmy świadkami.
Magdalena i Paweł Marczyńscy posiadają troje dzieci. Wszystkie są niepełnosprawne. Córka Sara, najstarsza z rodzeństwa (13 lat), cierpi na porażenie mózgowe, jej bracia Rafał (9 lat) i Gabryś (8 lat) to dzieci z autyzmem.
Rafał jest fajnym przykładem na to, że nawet w sytuacjach beznadziejnych nie można pozwolić sobie na zwątpienie i trzeba działać. Ma dziewięć lat, rośnie i dochodzi do siebie. Młodszy syn Gabryś nie mówi, jest troszeczkę wyobcowany. – powiedziała nam pani Magdalena.
Rodzice robią wszystko, by ich dzieci miały w życiu jak najlepiej.
Do zeszłego roku dwa razy w tygodniu jeździliśmy do Rzeszowa na terapię. Trwała ona cztery lata. Teraz nastał czas troszkę spokojniejszy, chłopaki poszli do szkoły specjalnej do Frysztaka, Sara chodzi do Krosna. Poza tym Rafał i Gabryś od kilku lat mają fajne terapeutki, przydzieliła je gmina – mówi pani Magdalena.
Gdy rodzina Marczyńskich otrzymała całe mnóstwo prezentów radości w jej domu nie było końca. Do rozpakowania było aż siedemnaście pakunków. Skrywały one m.in. kilka kompletów pościeli, obuwie, odzież, maskotki dla dzieci, różnego rodzaju żywność (w tym produkty bezglutenowe) oraz środki higieniczne.
Obdarowani paczkami nie kryli wdzięczności ich ofiarodawcom.
Czasami człowiek żyjący z takimi problemami z jakimi my się zmagamy czuje się strasznie wyobcowany i osamotniony (…). W takich chwilach jak ta dzisiejsza może poczuć jednak, że nie jest sam. W tym co otrzymaliśmy widać dużo ludzkiej dobroci, miłości. Mamy nadzieję, że darczyńcom zwróci się dobro, jakim nas obdarowali. Jesteśmy im bardzo wdzięczni. – wyznała nam Magdalena Marczyńska.
Wraz z wolontariuszami udaliśmy się również do Lubli, gdzie złożyliśmy wizytę u pani Małgorzaty Koś-Machoś, jej męża Grzegorza i trzech synów – 17-letniego Kamila, 11-letniego Sebastiana oraz 9-letniego Jakuba. Sebastian jest niepełnosprawny od urodzenia, cierpi na wiele schorzeń. Chłopiec ma za sobą jedenaście operacji, a już w przyszłym roku czeka go kolejna. Tym razem będzie miał operowane kolana i biodra, więc znowu będą gipsy – od pasa w dół. Można powiedzieć, że nasze życie kręci się wokół niepełnosprawności syna, jego leczenia i związanych z tym wyjazdów – mówi nam pani Małgorzata Koś-Machoś.
Leczenia dziecka nie widać końca, widać jednak jego efekty.
Sebastian miał dwuprocentowe szanse na przeżycie, wiec wydawało się, że tego nie przetrwa. Tyle tych chorób się przewinęło, wśród nich m.in. zapalenie opon mózgowych. Wspólnie udało się nam jednak pokonać najtrudniejszy czas i sporo wypracować, z czego jesteśmy bardzo szczęśliwi. Z dnia na dzień jest co raz lepiej. Wiadomo, inwestycja jest duża, wyrzeczeń równie sporo, bo Sebastian cały czas jest rehabilitowany i wymaga całodobowej opieki. Ale póki jesteśmy razem jest dobrze. Gorzej będzie jak nas zabraknie, dlatego staramy się wypracować wszystko co się da, często kosztem naszych zdrowych chłopaków, wspólnych wakacji czy innych rzeczy. Ale jesteśmy szczęśliwi, że mamy siebie i chyba to jest najważniejsze – wyznaje pani Małgorzata.
Rodzina naszej rozmówczyni, podobnie jak ta, u której gościliśmy wcześniej, prezenty w ramach „Szlachetnej Paczki” otrzymała po raz pierwszy. Sobota była dla niej bardzo radosnym dniem. Chłopaki nie mogli się doczekać, my z mężem również jesteśmy podekscytowani tą chwilą a przy tym wzruszeni i bardzo szczęśliwi, że mogliśmy otrzymać taką pomoc. Dla nas każde wsparcie ma wielkie znaczenie. Dzięki niemu możemy poświęcić Sebastianowi więcej czasu – powiedziała Małgorzata Koś-Machoś.
Rodzina z Lubli otrzymała od wolontariuszy cztery pakunki. Zawierały m.in. odzież, obuwie, środki higieniczne, baterie do aparatu słuchowego, narzędzia warsztatowe, piłkę oraz żywność.
Baza jasielskiej drużyny SuperW mieściła się, podobnie jak podczas poprzednich edycji „Szlachetnej Paczki”, w bursie międzyszkolnej przy ul. Staszica. To tam darczyńcy dostarczali przygotowane przez siebie pakunki, by wolontariusze – za pośrednictwem pracownicy firmy kurierskiej – mogli zawieźć je do rodzin.
W gronie „jasielskich” darczyńców tegorocznej akcji znalazły się – oprócz osób prywatnych – lokalne firmy, instytucje, władze oraz jednostki służb mundurowych (w magazynie SuperW spotkaliśmy m.in. dostarczających paczki przedstawicieli miejscowej Komendy Powiatowej Policji). Rodziny z Jasielszczyzny swoimi darami wsparli również darczyńcy z „zewnątrz” – m.in. z położonej w powiecie krośnieńskim miejscowości Jedlicze.
Przy okazji wizyty w jasielskim magazynie drużyny SuperW postanowiliśmy dowiedzieć się, jak od kuchni wygląda organizacja pracy w ramach „Szlachetnej Paczki”. Tajniki akcji przybliżyli nam wspomniani już młodzi "paczkowicze"– Weronika Zajdel i Dariusz Kąkol.
Projekt rozłożony w czasie
Wszystko rusza zazwyczaj w lipcu, kiedy zaczynają się szkolenia liderów. Kolejny etap to pozyskiwanie adresów potrzebujących rodzin. Potem we wrześniu zaczyna się kampania SuperW, czyli poszukiwanie wolontariuszy, następnie odbywa się ich rekrutacja i szkolenie. Jeśli wolontariusz przeszedł wszystkie testy, learningi i jest już osobą przeszkoloną oraz posiadającą zgodę na działanie w tej roli dostaje adresy rodzin, które przeszły pierwszy etap weryfikacji – na początku dwóch, trzech. Udaje się do nich z drugim wolontariuszem i wspólnie przeprowadzają dalszą weryfikację, uzupełniają wszelkie dokumenty i formalności. – mówi nam Weronika, która rolę wolontariuszki pełni drugi rok z rzędu. Co ciekawe, wcześniej zaangażowała się w przedsięwzięcie jako darczyńca, paczkę przygotowując wraz z przyjaciółmi.
W magazynie jasielskiej drużyny SuperW na wszystkich darczyńców czekał poczęstunek
Potrzebujące rodziny nie mogą same zgłaszać swojej kandydatury do udziału w akcji. Dotarcie do nich jest zadaniem „liderów”, czyli dowodzących drużynami SuperW – adresy takich rodzin otrzymują oni m.in. od rozmaitych instytucji pomocowych, placówek edukacyjnych, instytucji kościelnych. Generalnie chodzi o to, żeby dotrzeć do takich osób które znają rodziny będące w trudnej sytuacji, coś o nich wiedzą. To jest taka nasza pierwsza weryfikacja służąca wykluczeniu rodzin, które nie spełniają kryteriów – wyjaśnia koordynator regionalny akcji.
Ostateczną decyzję dot. włączenia danej rodziny w projekt podejmuje wolontariusz. Zebrane przez niego dane są następnie sprawdzane i ewentualnie korygowane przez specjalistów. Jeśli wszystko jest dobrze, mniej więcej w połowie listopada opisy wytypowanych rodzin są wprowadzone na stronę internetową, gdzie każda osoba chcąca być darczyńcą może wybrać tę, dla której przygotuje paczkę. Przy czym, co należy podkreślić, wszystkim rodzinom zapewniamy pełną anonimowość, nie udostępniamy ich adresów, używamy tylko imion, czasem nawet zastępczych – tłumaczy Weronika.
Darczyńcą w „Szlachetnej Paczce” może być każdy. Odpowiedzialność za przygotowanie i dostarczenie nam paczki odpowiada jedna osoba, jednak w praktyce rzadko działa ona samodzielnie. Przeważnie zbiera się z bliskimi, sąsiadami, znajomymi. Darczyńcami są często również instytucje, firmy – mówi Dariusz.
Liczba rodzin objętych tegoroczną akcją jest w powiecie jasielskim niespełna o połowę mniejsza niż przed rokiem. Wówczas było ich 36. Przyczynę spadku w tej materii stanowi, jak zauważa Weronika Zajdel, węższy skład tutejszego SuperW.
Problemem jest mała liczba wolontariuszy. Przewidywaliśmy, że będzie nas około dwudziestu, co de facto oznaczałoby, że jesteśmy w stanie pomóc sześćdziesięciu rodzinom. Tymczasem jest nas ośmioro i dlatego rodzin jest tylko dziewiętnaście. Bardzo liczymy na to, że w przyszłym roku będzie więcej chętnych i dzięki temu będziemy mogli dotrzeć do większej ilości rodzin – powiedziała.
Darczyńca "Last minute"
Dodatkowym przedsięwzięciem, zrealizowanym na ziemi jasielskiej w ramach tegorocznej edycji „Szlachetnej Paczki” była świąteczna pomoc ofiarom pożaru, do jakiego przed kilkoma dniami doszło na terenie Kołaczyc. Rodzinę Kopciów, która na skutek tragedii straciła dach nad głową, wolontariusze odwiedzili dziś wieczorem – w kilkunastu paczkach otrzymała m.in. trwałą żywność (m.in. konserwy, oleje, herbata, kawa, mąka, cukier), środki chemiczne i środki czystości (m.in. pasty do zębów, szampony, mydła, żele pod prysznic, proszki do prania), odzież (głównie zimową), koce, komplet pościeli, kołdrę z poduszkami oraz ręczniki.
Te paczki pochodzą od zbiorowego darczyńcy, takiego „last minute”, jak go sobie nazwaliśmy. Koce, kołdry i resztę tego typu rzeczy oraz chemikalia zostały zakupione za kwotę niespełna 270 złotych – były to fundusze, jakie uzbieraliśmy od osób prywatnych. Cała reszta to rzeczy złożone w naszym magazynie przez różnych ludzi. Wśród darów znalazł się również zadatek pieniężny od restauracji Keks. My również, jako przedstawiciele akcji w tym rejonie, dorzuciliśmy do tego wszystkiego swoją część pieniężną i rzeczową – powiedziała nam Anna Dzwonkowicz, lider jasielskiej drużyny „Szlachetnej Paczki”.
Jakub Hap
[email protected]