To zemsta – mówi nauczyciel oskarżony o uderzenie ucznia
Janusz Kowalski, nauczyciel języka polskiego z Cieklina uważa, że oskarżenie go o naruszenie nietykalności cielesnej ucznia to zaplanowana akcja przeciwko jego osobie i zemsta, za wytykanie błędów w gminie.
Wracamy do sprawy nauczyciela Janusza Kowalskiego oskarżonego o to, że 7 kwietnia ubiegłego roku uderzył ucznia w szkolnej toalecie. Do zdarzenia doszło w Szkole Podstawowej w Cieklinie. W tym dniu, jak zeznał oskarżony, Wiktor T. zachowywał się prowokacyjnie gwiżdżąc podczas prowadzonej lekcji na długopisie. Nauczyciel wyprowadził go z klasy i zaprowadził do ubikacji, gdzie miało dojść według zeznań chłopca do przykrego incydentu poprzez uderzenie go ręką w twarz.
Proces w tej sprawie zakończył się na korzyść pokrzywdzonego, a oskarżony został ukarany grzywną w wysokości 1000 zł. Janusz Kowalski jest przekonany, że sprawa z oskarżeniem go o uderzenie ucznia jest zaplanowaną akcją przeciwko jego osobie zmierzającą do zniszczenia jego nienagannej reputacji i w konsekwencji pozbawienia go pracy. Za tym, jak wskazał pan Kowalski stoi jego niegdyś serdeczny przyjaciel z ławy szkolnej, obecnie radny Mieczysław Czechowicz, wujek Wiktora T.
- Byliśmy jak bracia, co potwierdzają liczne zdjęcia ze wspólnie spędzonych mile chwil. Mietek zawsze był obok mnie – wspomina pan Janusz. Jego zdaniem oddalili się od siebie w momencie, kiedy oboje zostali radnymi gminy Dębowiec. - Mieczysław Czechowicz jest radnym czwartą kadencję i jest w pewnym układzie, ja byłem spoza niego. Już jako radny zauważyłem wiele nieprawidłowości. Marnotrawienie publicznych środków, błędy i zaniedbania przy prowadzonych inwestycjach, w nadmiernie zadłużenie się gminy, a przy tym zbyt wygórowane pobory urzędników i diety radnych to codzienność, na którą wielokrotnie zwracałem uwagę i z czym się nie zgadzałem – dodaje.
Dlaczego Mieczysław Czechowicz chciałby się na Panu zemścić? – pytamy. - Dlatego, że łatwiej jest mnie zaatakować, gdyż nie chroni mnie żaden immunitet, a po drugie to jest wujek ucznia, którego ja miałem uderzyć - odpowiedział.
Radny Mieczysław Czechowicz był zaskoczony słowami Janusza Kowalskiego, który kieruję w jego stronę oskarżenia o specjalne uknucie sprawy z uderzeniem ucznia. - To są jego urojenia. Ja na takie głupoty nie mam czasu. Po prostu zainteresowałem się tym, bo do tej klasy chodzi mój syn. Każdemu rodzicowi zależy na bezpieczeństwie dziecka i takie sprawy należy wyjaśnić. W tym dniu kiedy syn wracał ze szkoły spotkaliśmy się i z emocjami opowiedział mi co się stało. Widziałem po dziecku, czy kłamie, czy nie chociaż i tak do końca nie mogłem w to uwierzyć – wyjaśnia pan Mieczysław. Dodał również, że nie czuje urazy do Janusza Kowalskiego.
Nauczyciel uważa, że sprawa z naruszeniem nietykalności cielesnej chłopca została specjalnie rozdmuchana, aby zaszkodzić jego osobie. Dodał także, że jest uporczywie nękany i wywierana jest presja zarówno na nim samym, jak również jego rodzinie. Wspomniał o donosach, które wyszły z urzędu gminy podpisane przez wójta do Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. - Urząd gminy dwukrotnie kierował donosy do inspektoratu mając zapewne nadzieję, że znajdą nieprawidłowości dotyczące planów i pozwoleń na budowę mojego domu. Kontrole niczego nie stwierdziły – podkreśla J. Kowalski. Podobnych spraw podobno było więcej.
Wójt Zbigniew Staniszewski zaznaczył, że od początku pojawienia się informacji dotyczącej uderzenia ucznia przez nauczyciela był daleki od komentowania tej sprawy. Podkreślił jednak, że w radzie są osoby zarówno z PiS-u, PO, czy PSL-u i nie ma między nimi żadnych konfliktów. - Pan Kowalski zawsze był przeciwko wszystkim. Ja mogę powiedzieć, że cały czas jestem przez niego atakowany. W życiu na nikogo nie złożyłem żadnego donosu, to bzdura totalna. Do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pisał na mnie skargę, a jego mama pisała do wojewody. To on nas nęka. Człowiek ten ma wygórowane mniemanie o sobie. Myśli, że jest pępkiem świata, a wszyscy się nim zajmują, ale to nieprawda - komentuje wójt Dębowca.
Janusz Kowalski będzie składał apelację od wyroku sądu I instancji. Nauczyciel czuje się niewinny zarzucanego mu czynu. - Nigdy nie miałem żadnych zatargów, nie było żadnych skarg ustnych na mnie ani najmniejszych uchybień w moją stronę. Uczniowi nic się nie stało, nie został uderzony, nawet nie był zadrapany. Chłopak został do łazienki tylko wyprowadzony i przyprowadzony. Cały czas się knuje i spiskuje przeciwko mnie – kwituje.
Ilona Dziedzic