Całe szczęście, że nie spłonęły żywcem!
Pożar jednego z mieszkań w bloku przy ul. Szopena, do którego doszło około godz. 5.00 nad ranem zaskoczył wszystkich mieszkańców. Krzyk i huk łamanego drewna obudził pozostałych lokatorów. Kobieta z córkami wydostała się z płonącego mieszkania i schroniła się u sąsiadów. - Najważniejsze, że wszyscy żyją. Gdyby się nie obudziły, sprawa mogłaby mieć tragiczny finał – powiedziała Małgorzata Oberc, sąsiadka z trzeciego piętra.(VIDEO)
W płonącym mieszkaniu pozostał czworonóg. Strażacy z Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jaśle po szybkim przybyciu na miejsce zdarzenia, udali się do palącego mieszkania i wyciągnęli pozostawionego w nim psa. Gęsty dym, który rozprzestrzenił się na całą klatkę schodową budynku zaskoczył mieszkańców bloku. W trudnej sytuacji były osoby zamieszkujące czwarte piętro.
- Obudziliśmy się, kiedy usłyszeliśmy krzyki. Ubraliśmy się szybko, otworzyliśmy drzwi, a na klatce schodowej było pełno dymu. Otworzyliśmy drzwi balkonowe, bo żona z córkami mówiły, że nie mogą oddychać – relacjonuje Alojzy Zelik z czwartego piętra.
- Czuć było niesamowity smród. Mówiłem do żony, by wzięła pieniądze i dokumenty. Trochę było groźnie. Słychać było trzask łamanego drzewa i huk jakby nie wiadomo co się działo. Chciałem otworzyć drzwi. Ledwo je uchyliłem, po czym pojawiła się ściana dymu – opowiada Zbigniew Kosiba, mieszkaniec bloku, w którym wybuchł pożar.
Mieszkańcy są pod wrażeniem pracy strażaków. Ich natychmiastowy przyjazd i sprawnie przeprowadzona akcja cieszy się dużym uznaniem lokatorów.
- Zadysponowane zostały trzy samochody gaśnicze, jeden samochód specjalny, podnośnik hydrauliczny i samochód operacyjny. Na miejscu okazało się, że pali się mieszkanie na trzecim piętrze. Nasze działania polegały na dotarciu do mieszkania. Nie wiedzieliśmy, czy w nim znajdują się jakieś osoby. Strażacy założyli, że ktoś może być w środku. Główne działania skierowane były na ugaszeniu oraz przeszukaniu dokładnie mieszkania. Spaleniu uległo wyposażenie jednego pokoju. Dzięki szybkiej akcji gaśniczej, pożar nie rozprzestrzenił się na sąsiednie pokoje oraz nie wpłynął na naruszenie konstrukcji mieszkania – poinformował bryg. Marek Górniak, dowódca Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Jaśle.
Żona i córki pana Alojzego, który mieszka tuż nad lokalem, w którym wybuchł pożar zostały przewiezione do Szpitala Specjalistycznego w Jaśle. Jedna kobieta jest alergikiem, pozostałe dwie mają problemy z nadciśnieniem. W obawie, że gęsty dym mógł negatywnie wpłynąć na ich stan zdrowia, pojechały na obserwacje. Do szpitala również trafiły dwie dziewczynki, które mieszkały na trzecim piętrze. - Matka z dziećmi wyleciała na na korytarz i przyszły do nas. Jedna z dziewczynek była w koszulce nocnej boso. Matka ich poubierała bo nie dość, że ich trzęsło z nerwów to z zimna. Dziewczynki zostały w szpitalu na obserwację – wyjaśnia Małgorzata Oberc, mieszkanka. - Czego się dotknę, to mam wszystko brudne. Cały sufit jest czarny. To jest bajka, to jest pryszcz. Najważniejsze, że wszyscy żyją. Gdyby się nie obudziły, sprawa mogłaby mieć tragiczny finał – dodaje pani Małgorzata.
Ilona Czarnecka