Handel w cmentarnych bramach

Od kilku dni, obok cmentarzy napotykamy na sprzedawców zniczy oferujących
konkurencyjne ceny, dla "przeciwników" stojących obok.
Miejsce święte dla wielu, gdzie cisza przeplatana wspomnieniami o zmarłych jest dla miesiąca listopada czymś normalnym, „Może na cmentarzu Panie kochany, tutaj przed bramą cuda się dzieją, cuda!” -  takimi słowami zagadnął mnie jeden ze sprzedawców zniczy, wiązanek i kwiatów.

”Codziennie jest to samo, który wcześniej rozwinie stragany, który da niższe ceny kwiatków, zniczy. Tutaj liczy się każdy grosz, a tych kwiatków po to przywiozłem tyle, żeby je sprzedać.” – mówi jeden ze sprzedających.
Reakcja ludzi stojących i przyglądających się dyktafonowi, oraz człowiekowi, który wypowiadał się do mikrofonu była niemal natychmiastowa, można było usłyszeć  przekleństwa, wyzwiska.`

Dlaczego nienawiść?
”Każdy chce zarobić, jeśli umawiamy się, że sprzedajemy znicze po jednej cenie - to nikt nie robi świństw i nie daje 5 gr. taniej.
A jak wiadomo klient pójdzie tam, gdzie zaoferuje mu się mniejszą cenę” – dodaje.
Ludzie tego nie zauważają, bo są skupieni ażeby pójść na groby swych bliskich, a nie patrzeć na kłótnię handlowców.
Każdy ze sprzedających płaci za miejsce, a mimo to stoisk przybywa jak „grzybów po deszczu”. Największą korzyść z tego mają kupujący bo większa konkurencja to niższe ceny. Rywalizacja była jest i zawsze będzie, a znicze i kwiatki trzeba sprzedawać,  
Ale czy za wszelką cenę?
”Za wszelką proszę pana, za wszelką (...)” - podkreśla jeden z handlowców.