„Musimy wzmacniać wzajemne relacje”
Wczoraj, w Jaśle odbyły się obchody II Dnia Pamięci, poświęconego żydowskiej społeczności Jasła. Ich głównym punktem było odsłonięcie tablicy upamiętniającej Żydów, którzy w sierpniu 1942 r. zostali deportowani z jasielskiego getta do obozu zagłady w Bełżcu. Odsłonił ją Georges Feniger, potomek ocalonych z holokaustu.
Tegoroczne obchody Dnia Pamięci, poświęconego żydowskiej społeczności Jasła ściśle związane są z projektem „Zanim będzie za późno” realizowanym przez Fundację AntySchematy 2. Jego koordynatorom przyświeca kilka celów, wśród których poczesne miejsce zajmuje dążenie do przywrócenia pamięci o jasielskich Żydach. To właśnie w tym celu, wczoraj pod bramą cmentarza żydowskiego w Jaśle spotkali się organizatorzy obchodów wraz z zaproszonymi gośćmi, w gronie, których znaleźli się samorządowcy, pracownicy jednostek kultury i jasielskiego magistratu oraz przedstawiciele służb mundurowych. Miejsce to jako pierwszy punkt programu drugiego w historii Dnia Pamięci nie zostało wybrane przypadkowo. Jest to, bowiem najbardziej znany relikt obecności Żydów w Jaśle. Warto podkreślić, że w okresie międzywojennym stanowili oni liczną grupę mieszkańców tego galicyjskiego miasteczka. Uczestnicy obchodów uczcili pamięć osób spoczywających na cmentarzu zapalając pod jego bramą znicze.
Spod kirkutu, wszyscy udali się w kierunku dworca kolejowego w Jaśle. Kilkunastominutowy spacer wzdłuż linii kolejowej miał szczególny wymiar. To, bowiem z wykorzystaniem tejże linii w sierpniu 1942 r. Niemcy przeprowadzili akcję deportacji Żydów z jasielskiego getta do obozu zagłady w Bełżcu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć można, że to właśnie jasielski dworzec kolejowy jako ostatni przed siedemdziesięcioma siedmioma laty był niemym świadkiem tragedii wielu mieszkańców Jasła, których jedyną winą było to, że byli Żydami. Dlatego też wczoraj to właśnie, w tym miejscu Magdalena Białek w syntetycznym ujęciu przypomniała historię dramatu niemal pół miliona Żydów, dla których obóz zagłady w Bełżcu stał się ostatnim przystankiem w życiu. Wśród eksterminowanych w nim Żydów znajdowali się również mieszkańcy Jasła. Nazwiska kilkudziesięciu z nich, mężczyzn, kobiet i dzieci odczytano w sobotnie przedpołudnie na dworcu. Dotarła do nich wspomniana Magdalena Białek, nauczycielka w Zespole Szkół nr 3 w Jaśle. – Według wspomnień, które zawarte są między innymi w księdze pamięci, publikacji wydanej w Izraelu w latach pięćdziesiątych przez ziomkostwo jasielskich ocalonych Żydów, w dniach 14 i 17 sierpnia 1942 r. miała zostać przeprowadzona akcja wywózki Żydów z jasielskiego getta do obozu zagłady w Bełżcu. Oczywiście są to źródła wspomnieniowe i dopóki nie będziemy dysponować innymi, jak np. oficjalne obwieszczenia dat tych nie będziemy w stanie zweryfikować. Daty te należy traktować umownie. Nie wiadomo także, czy był to jeden a może dwa lub więcej transportów. Z pewnością był to sierpień 1942 r. Pamiętajmy o tym, że Jasło zostało niemal doszczętnie zniszczone w czasie II wojny światowej. Wraz z miastem zniszczeniu uległa dokumentacja związana z tutejszą ludnością. Nazwiska ofiar holokaustu pochodzących z Jasła i zamordowanych w obozie w Bełżcu można odnaleźć w archiwum instytutu Yad Vashem. Dzisiaj przedstawiliśmy kilka page of testimony, które mówią o losach konkretnych ludzi – wyjaśnia.
Magdalena Białek/fot. Marcin Dziedzic
Głównym punktem tegorocznych obchodów Dnia Pamięci poświęconego żydowskiej społeczności Jasła było odsłonięcie tablicy upamiętniającej Żydów, którzy w sierpniu 1942 r. zostali deportowani do obozu zagłady w Bełżcu. Dokonał go Georges Feniger, potomek Żydów ocalonych z holokaustu, który do Jasła przyjechał z Francji. W krótkim przemówieniu mówił o emocjach, jakie towarzyszyły jego pierwszej wizycie w Jaśle. – Urodziłem się w Paryżu w 1950 r. w żydowskiej rodzinie. Moja matka urodziła się w Jaśle. Mój dziadek Josef Menasse również urodził się tutaj. Była to rodzina ludzi dobrze wykształconych. Dziadek miał sześcioro dzieci, które ukończyły studia na uniwersytetach w Krakowie i Wiedniu. Może słyszeliście o tragedii Mari Menasse-Zuker, która wydarzyła się na jasielskim rynku. Zarówno ona, jak również jej mąż byli lekarzami. Nie zdecydowali się na ucieczkę, jak zrobił to mój dziadek. Nie wyobrażała sobie, że Niemcy zdecydują się na mordowanie lekarzy. Została zamordowana wraz ze swoją córką Lesią, która umierała w agonii całą dobę. To jest moja rodzinna historia. Wszystkie dzieci w mojej rodzinie znają ją. Są trzy rzeczy, o których chciałbym wam powiedzieć. Po pierwsze, tragedia, której doświadczyli Żydzi jest traumą także naszej rodziny. Po drugie, ja i członkowie mojej rodziny wiemy, że Jasło zostało doszczętnie zniszczone i jaślanie byli ofiarami egzekucji. Po trzecie jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tutaj znów być. Ponad pięćdziesiąt lat zajęło mi, aby po raz pierwszy przyjechać do Jasła w 2017 r. Moi rodzice nie wrócili do miasta. Historia była taka, dlaczego mielibyśmy wracać, skoro tam nic już nie ma. W 2016 r. z dwojgiem przyjaciół, którzy nie są Żydami zdecydowaliśmy, że przyjedziemy do Jasła. Zrobiliśmy wtedy coś szczególnego. Pieszo przeszliśmy z Przemyśla do Tarnowa. Przed wyjazdem przygotowywałem się do podróży. Ktoś powiedział, że udając się do Jasła powinienem skontaktować się z Magdą (Białek – przyp. red.). Przywitała nas na dworcu autobusowym. Zabrała mnie na cmentarz i sadzając na ziemi powiedziała: patrz. Zapytała: jak myślisz? jaki jest powód tego, że siedzisz tutaj? Zdradziła, że takie pytanie zadaje swoim uczniom, których przyprowadza w to miejsce. Magda uczy nie tylko o cmentarzu, lecz również o całej społeczności żydowskiej Jasła. Mówi to, co ja chcę słyszeć, że ci Żydzi to byli Polacy. W mojej rodzinie to podkreślano. To było dla mnie ważne. Do wieku dwudziestu trzech lat słyszałem jak moja babcia mówi do mojej mamy w języku polskim – mówił.
Georges Feniger/fot. Marcin Dziedzic
Podkreślał także konieczność dokonania nowego otwarcia w relacjach polsko-żydowskich. – Moim pragnieniem jest zbudowanie więzi pomiędzy mną, moją rodziną, potomkami jasielskich Żydów a wami. Ja czekałem na przyjazd do Jasła pięćdziesiąt lat. To zbyt długo. Musimy przyspieszyć ten proces i wzmacniać wzajemne relacje. To jest moje życzenie. Budujmy relacje, szczególnie pomiędzy młodymi ludźmi – kontynuował.
Na tablicy, która zainstalowana została na fasadzie budynku restauracji „U Schabińskiej” widnieje napis: „Pamięci żydowskich mieszkańców Jasła i okolicznych miejscowości wywiezionych do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu i tam zamordowanych w 77. rocznicę likwidacji Getta Żydowskiego w Jaśle”. O tym jak istotne dla lokalnej społeczności jest tego rodzaju upamiętnienie przekonywał Tomasz Malec, prezes Fundacji AntySchematy2. – Dla mnie osobiście, a dla jaślan tym bardziej jest to bardzo ważna chwila. Po raz pierwszy w przestrzeni publicznej mamy tablicę upamiętniającą tragiczne wydarzenia sprzed ponad siedemdziesięciu laty. Po raz pierwszy na dworcu kolejowym usłyszeliśmy nazwiska osób, które zostały zgładzone w obozie w Bełżcu – mówił. Wyjaśnił jednocześnie, dlaczego zdecydowano się na takie, a nie inne miejsce lokalizacji tablicy. – Wiem, że wielu ludzi ekscytuje się lokalizację tablicy. Dla mnie jest to przełamywanie pewnego schematu. Tablica ma upamiętniać społeczność żydowską miasta. Stosunkowo niedaleko mamy cmentarz żydowski i stację kolejową. Każde miejsce na tego rodzaju tablicę będzie dobre w obliczu tego, co wydarzyło się siedemdziesiąt siedem lat temu. Najważniejsze, że ona jest. Dzisiaj potrzebujemy nowego otwarcia. Ważne, aby budować wzajemne relacje, co ma szczególne znaczenie w kontekście edukacji i wychowania młodych ludzi – wyjaśnia.
Obchody II Dnia Pamięci poświęconego żydowskiej społeczności Jasła zakończył wykład dr hab. Leszka Hońdo na temat cmentarza żydowskiego w Jaśle.
MD