Pacjenci są zszokowani. Lekarka opuściła dyżur na POZ
To, co wydarzyło się dzisiaj w budynku jasielskiego szpitala było dla pacjentów olbrzymim szokiem. Nie wszyscy doczekali się bowiem pomocy lekarza dla dorosłych w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w zakresie POZ. Lekarska opuścił dyżur twierdząc, że pacjenci zachowują się jak zwierzęta.
Przed gabinetem lekarza dla dorosłych po godzinie 17. zastaliśmy wzburzonych pacjentów, którzy od kilku godzin oczekiwali na przyjęcie. Sytuacja wydaje się o tyle absurdalna, że lekarka była obecna w gabinecie lecz od pewnego czasu nie przyjmowała pacjentów. - Jesteśmy od 12. a jest godzina 18. Jedna pani została wysłana na prześwietlenie, druga została skierowana na oddział, bo nie mogła się doprosić, aby ktoś ją zbadał. Klęczały pod tymi drzwiami. Ta pani wychodziła mówiła, że musi mieć przerwę na kawę, na posiłek. Przyjęła dwóch pacjentów od godziny 14. w końcu wysłała pacjentów na izbę przyjęć. Tam odmówiono im, bo usłyszeli, że nie jest to w ich zakresie obowiązków i z powrotem przyszli tutaj. Ta pani straszyła pacjentów, że wezwie policję, bo jest nagabywana, że chcą wejść, że chcą zostać zbadani. Zastraszała ich, w końcu nazwała ich jak pani sama słyszała zwierzętami. Sytuacja zrobiła się patowa i powiedziała, że nie będzie przyjmowała - mówi sfrustrowany świadek tych wydarzeń. - Gdyby pani doktor napisała rano kartkę, że nie przyjmuje z powodu swojej choroby, nikt by się na nią nie obraził, a tak czekają z nadzieją, że uzyskają pomoc. Wszyscy są odsyłani, żeby iść do pana dyrektora z petycją. To nie jest w gestii pacjentów, żeby dzisiaj o tej godzinie szli do dyrektora, gdyż nie są winni temu, że zachorowali akurat w sobotę – dodaje.
Tak lekarka tłumaczy swoje postępowanie. - Ja jestem chora. Dyrektor zgodził się mnie zwolnić z powodu tygodniowej choroby. Teraz zastąpi mnie pani doktor z SOR-u. W końcu pan dyrektor zrozumiał, że z chorobą się do pracy nie przychodzi. Ja przyjmuje pacjentów nie jedząc nic prawie od rana. Piję herbatę, kawę, ciastka i paluszki w międzyczasie, co może potwierdzić pani z kiosku. Nie jadłam nawet obiadu, bo nie miałam czasu. Zostałam tak zwyzywana przez pacjentów, że nie przyjmuje cały czas, że jest to po prostu nie do uwierzenia. Ja nie chce ani dyżurować ani pieniędzy za takich pacjentów, to naprawdę, to ja dziękuję za rozmowę z panią – skomentowała.
Zastępca dyrektora ds. lecznictwa jasielskiego szpitala nie ukrywa, że wobec lekarki zostaną wyciągnięte konsekwencje. - Już raz taka sytuacja miała miejsce dwa lata temu. Specjalnie zszedłem z oddziału wewnętrznego i przyjmowałem wszystkie osoby 88 pacjentów, bo nie przyszła do gabinetu, nawet nie odbierała telefonów. Myślę, że poniesie tego konsekwencje. Teraz jest to wszystko na gorąco i muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć. Sytuacja jest awaryjna – powiedział nam lek. med. Dariusz Kowalski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Specjalistycznego w Jaśle.
Z uwagi na brak lekarza, który mógłby przyjść do gabinetu została wywieszona informacja, że osoby znajdujące się w stanie zagrożenia życia przyjmowani będą na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym – Reszta proszona jest o zgłaszanie się do POZ w Nowym Żmigrodzie. Przepraszamy – czytamy w komunikacie.
id