Sięgnęli po własne marzenia. Siatkarze MKS-u awansowali do II ligi
To była mozolna i wyboista droga zwieńczona awansem do II ligi. Siatkarze MKS-u „MOSiR” Jasło nie mogą jednak żałować, że zdecydowali się na nią wkroczyć. Dzisiaj, bowiem mogą w pełni cieszyć się z osiągnięcia upragnionego celu, który jeszcze w marcu wydawał się jedynie pobożnym życzeniem.
Jasielska siatkówka po osiemnastu latach wraca do II ligi. Niespełna dwa miesiące temu nikomu nie śniło się, że drużyna MKS-u „MOSiR” Jasło może pokusić się o tak wielki wyczyn. Wielki, bowiem do celu, jakim jest awans do wyższej klasy rozgrywkowej z III ligi prowadzi kręta ścieżka, wyjątkowo długa i najeżona wybojami, na których bardzo łatwo jest się potknąć wypadając tym samym z gry o końcowy triumf. Aby pokonać wszelkie przeciwności potrzebne jest również szczęście. To nie opuszczało jasielskich siatkarzy, co w połączeniu z umiejętnościami, determinacją i wiarą w zwycięstwo pozwoliło drużynie na pokonywanie kolejnych etapów batalii o awans.
Wszystko zaczęło się w marcu w hali sportowej Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Jaśle. To właśnie tutaj jaślanie rozegrali swój pierwszy mecz w Turnieju Finałowym Podkarpackiej III Ligi Mężczyzn w sezonie 2018/2019. Siatkarze MKS-u w piątkowy wieczór gładko ograli drużynę SST Lubcza Racławówka. Kluczowe dla losów nie tylko turnieju, lecz również dla przebiegu dalszych etapów eliminacji okazało się jednak spotkanie, w którym ulubieńcy jasielskiej publiczności zmierzyli się z MKS-em Wisłok Strzyżów. Wygrana 3:1 z trudnym rywalem pozwoliła gospodarzom turnieju uwierzyć, że w walce o awans wszystko jest możliwe. Zwycięstwo to stało się swoistego rodzaju iskrą, która wznieciła w drużynie pragnienie osiągnięcia na razie jedynie osnutego mgłą celu, jakim był awans do II ligi. Pewni udziału w turnieju ćwierćfinałowym siatkarze zafundowali kibicom deser w postaci pięciosetowego pojedynku z drużyną Klimy Błażowa. Był to jednak dopiero początek przygody.
Doping kibiców MKS-u "MOSiR" Jasło
Kolejnym przystankiem na drodze do awansu był eliminacyjny turniej ćwierćfinałowy. Jego gospodarzami byli jaślanie. W pierwszym meczu pokonali zespół GSKS Laskowa 3:1. Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został Jakub Procanin, na którego barkach po raz kolejny spoczął główny ciężar zdobywania punktów. Siatkarze MKS-u poszli za ciosem i w sobotnim meczu dosłownie rozbili gości z Nałęczowa. Doskonałych humorów kibicom nie była w stanie zważyć nawet porażka gospodarzy z drużyną UKS SMS Wybicki Kielce w ostatnim meczu turnieju. Podopieczni Bartosza Kilara mogli powoli pakować walizki szykując się do wyjazdu na turniej półfinałowy.
Do Grodziska Mazowieckiego udali się bez kontuzjowanego Roberta Książkiewicza. Lukę udało się uzupełnić dokooptowując do składu Romana Oronia, który w zespole pojawił się na zasadzie transferu medycznego. Środkowy, który może pochwalić się doświadczeniem na pierwszoligowych parkietach musiał z marszu wkomponować się w nowy dla siebie organizm. Zmiana personalna w połączeniu z faktem, iż drużynie po raz pierwszy w eliminacjach do II ligi przyszło rywalizować poza własną halą sprawiały, że występ MKS-u w turnieju półfinałowym stanowił wielką niewiadomą. Jaślanie postanowili jednak szybko rozwiać wątpliwości kibiców. W pierwszym swoim meczu po pięciosetowej batalii pokonali ekipę UKS-u Tygrysy Krzepice SPS 3:2. W kolejnym dniu ulegli jednak gospodarzom turnieju 1:3. W ostatnim swoim spotkaniu zdołali powrócić na zwycięską ścieżkę pokonując MKSR Pyskowice 3:1. Po raz pierwszy jednak los jasielskiej drużyny leżał nie tylko w rękach jej zawodników. Gdyby w niedzielnym spotkaniu UKS Tygrysy Krzepice odniosły zwycięstwo nad UKS Spartą Grodzisk Mazowiecki, prawo do gry w turnieju finałowym uzyskałaby ekipa z województwa małopolskiego. Tak się jednak nie stało. Gospodarze pokonali gości z Krzepic a jaślanie zameldowali się w turnieju finałowym. Obecni na trybunach siatkarze MKS-u dosłownie oszaleli z radości.
W miniony piątek jaślanie rozpoczęli udział w turnieju finałowym. Od upragnionego awansu dzieliły ich zaledwie trzy spotkania. Kluczowa mogła okazać się postawa w pierwszym starciu przeciwko drużynie UKS Wicher Kobyłka. Siatkarze MKS-u nie zawiedli, choć o zwycięstwo nie było wcale łatwo. Jaślanie dopiero w tiebreak’u rozstrzygnęli losy tego spotkania. Sobota i niedziela nie były już tak szczęśliwe. Jaślanie zanotowali porażki z gospodarzami turnieju oraz ekipą z Białegostoku. O być albo nie być dla MKS-u w II lidze zadecydować miało rozstrzygnięcie ostatniego turniejowego starcia pomiędzy MMKS Lotnik Łęczyca a UKS Wicher Kobyłka. Pewni awansu gospodarze turnieju nie zastosowali wobec gości taryfy ulgowej kończąc zwycięstwem udział w ostatnim etapie eliminacji. Jaślanie uplasowali się na trzeciej pozycji turniejowego zestawienia, co dało im upragniony awans do wyższej klasy rozgrywkowej. O emocjach, jakie towarzyszyły zawodnikom podczas decydującego o losach jasielskiej drużyny meczu, opowiedział jej kapitan, Jakub Procanin - Na meczu Kobyłki z „Lotnikami” czuliśmy niepewność i taką niemoc bo to już nie od nas zależało, czy awansujemy, jedyne, co nam pozostało to dopingować gospodarzy. Kiedy gospodarze wygrali swój mecz emocje puściły. Zwariowaliśmy z radości. Szampan się lał, śpiewy, podziękowania dla Łęczycy, że wygrali. Potem było już świętowanie w drodze do Jasła – mówi.
Tak w drodze do Jasła z awansu cieszyli się zawodnicy MKS-u.
Jakub Procanin ocenił także wyczyn, jakiego w ciągu kilku tygodni dokonała drużyna. Zwrócił on uwagę na fakt, iż kluczowa okazała się nie tylko forma fizyczna, lecz również przygotowanie mentalne - Tych kilka tygodni rywalizacji było prawdziwym sprawdzianem naszej psychiki. Mówi się, że "gra się nogami i rękami, ale wygrywa głową". My ten sprawdzian zdaliśmy na piątkę. Najbardziej będę wspominał mecz półfinałowy z Tygrysami Krzepice, gdy przegrywaliśmy 2:1 i w czwartym secie było 21:17 dla Tygrysów. Nie poddaliśmy się i wygraliśmy ten mecz w tiereak’u. Dla mnie i pewnie dla większości drużyny awans do drugiej ligi był marzeniem, które chcieliśmy spełnić i się udało! Sport jest tak nieprzewidywalny, że nie można się w nim niczego spodziewać – przekonuje.
Kończący się sezon kibice siatkówki w Jaśle z pewnością zapamiętają na długo. Drużyna MKS-u „MOSiR” Jasło dała, bowiem wiele powodów do radości i dumy dla swoich wiernych fanów, którzy gorąco dopingowali swoich idoli nie tylko w hali, lecz także przed ekranami komputerów i smartfonów. Gra w II lidze będzie dla całej drużyny nie lada wyzwaniem. Z pewnością, dla osiągnięcia nowo postawionych celów konieczne będzie większe zaangażowanie ze strony władz samorządowych oraz sponsorów. Ta drużyna oraz całe środowisko, które z poświęceniem od lat stara się budować dobrą atmosferę i klimat wokół siatkówki w Jaśle z pewnością na to zasługuje.
MD