Bolesna porażka MKS- u „Gamrat-MOSiR” Jasło we własnej hali
Siatkarze MKS-u „Gamrat-MOSiR” Jasło zanotowali bolesną porażkę w spotkaniu przeciwko KS Hutnikowi-Wandzie Kraków. Jaślanie przegrali we własnej hali 1:3, prezentując przy tym bardzo słabą formę. Potknięcie w starciu z niżej notowanym rywalem sprawiło, że przerwę świąteczno-noworoczną podopieczni Bartosza Kilara spędzą na piątym miejscu w ligowym zestawieniu.
W sobotnim meczu 15. rundy spotkań siatkarskiej II ligi mężczyzn –grupa 4. pomiędzy MKS-em „Gamrat-MOSiR” Jasło a KS Hutnikiem-Wandą Kraków, faworytem byli gospodarze. W październikowym spotkaniu w Krakowie, w którym obie ekipy zmierzyły się po raz pierwszy w trwającym sezonie, górą byli jaślanie.
Zdjęcia z meczu zobacz w FOTORELACJI
Na pozycji libero od początku sobotniego meczu oglądaliśmy na parkiecie Piotra Kulikowskiego. Pierwsza partia była niezwykle wyrównana. Goście już w początkowej jej fazie udowodnili, że do Jasła przyjechali po to, aby napsuć krwi miejscowym. Wynik przez długi czas oscylował w granicach remisu. Błędy w ataku gospodarzy oraz słaba gra blokiem sprawiły jednak, że krakowianie, zdołali zbudować kilkupunktowa przewagę (12:15). Jaślanie szybko zdołali opanować sytuację za sprawą doskonałej postawy Rafała Matuły w polu zagrywki. Goście mieli spore problemy w przyjęciu. Wynik znów pozostawał sprawą otwartą. Końcówka partii należał już do gospodarzy. Po tym jak Szymon Soboń zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki jaślanie prowadzili trzema punktami (20:17). Prowadzenie utrzymali do końca pierwszego seta, rozstrzygając go na swoją korzyść. O zwycięstwie w pierwszej partii zdecydowała postawa w polu zagrywki siatkarzy obydwu zespołów. Goście, w tym konkretnym elemencie siatkarskiego rzemiosła, prezentowali się zdecydowanie słabiej od podopiecznych Bartosza Kilara.
Początek drugiego seta, okazał się dla gospodarzy bardzo obiecujący. Pomimo autowej zagrywki w wykonaniu Szymona Sobonia, w dwóch kolejnych akcjach, skutecznym atakiem popisał się środkowy jasielskiej ekipy – Bartosz Lasocki. Chwilę później, analogicznej sytuacji, znów zapisał na swoim koncie punkt (3:2). Prowadzenie gospodarzy nie trwało długo. Siatkarze „Wandy” z każdą kolejną akcją prezentowali się coraz lepiej w przyjęciu i rozegraniu, czego ewidentnie brakowało miejscowym. Do tego, goście zdecydowanie poprawili grę w polu zagrywki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po tym, jak Arkadiusz Kościółek został zatrzymany podwójnym blokiem przez Iszczuka i Żychowskiego, krakowianie prowadzili już sześcioma punktami (10:16). Sytuacja stała się dla gospodarzy arcytrudna. Tymczasem goście konsekwentnie powiększali swoją przewagę. Jaślanie nie potrafili znaleźć recepty na świetną grę w obronie rywali oraz blok. Na domiar złego, w końcówce drugiej partii dwukrotnie asem serwisowym zaskoczył gospodarzy Iszczuk (13:23). Przewaga gości była bezdyskusyjna.
Początek trzeciego seta okazał się bardzo wyrównany. Gra toczyła się punkt za punkt. Na krótką chwilę gospodarze wrócili do gry na poziomie, do którego zdołali przyzwyczaić swoich kibiców. Matuła postraszył gości skutecznymi atakami. Warzocha z kolei, popisał się asem serwisowym. Doliczając do tego błędy własne przyjezdnych, jaślanie zbudowali czteropunktową przewagę (16:12). Po przerwie, o którą poprosił opiekun „Wandy”, gospodarze roztrwonili ją jednak w czterech kolejnych akcjach. Zabawa rozpoczynała się od nowa. W końcówce krakowianie zachowali większą koncentrację. Prezentowali dobrą skuteczność w ataku, przy nienajlepszej postawie jaślan w grze blokiem. Kwintesencją formy, jaką sobotniego popołudnia prezentowali siatkarze MKS-u były ostatnie akcje trzeciej odsłony meczu. Najpierw Matuła popsuł atak, posyłając piłkę na aut. Przysłowiową kropkę nad i postawił z klei Krzyżak, który decydujący o rezultacie punkt, zdobył bezpośrednio z zagrywki.
O czwartym i jak miało się później okazać, decydującym secie, podopieczni Bartosza Kilara będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Zespół zupełnie nie przypominał tego, który zaledwie dziesięć dni temu potrafił odwrócić losy rywalizacji z „Kępą” Dębica. Jaślanie zupełnie zawodzili w przyjęciu i rozegraniu. Tym samym goście z łatwością zatrzymywali blokiem atakujących gospodarzy. Na nic zdały się roszady w składzie. Matułę na parkiecie zastąpił Paweł Czupik. Na boisku pojawili się także: Anatol Lejko, Mikołaj Pezda oraz Bartosz Soboń. Kompletnie rozbici jaślanie przegrywali już 8:24. Obronione cztery piłki meczowe pozwoliły im jedynie na zmniejszenie rozmiarów klęski w decydującym secie.
MKS „Gamrat-MOSiR” Jasło - KS Hutnik-Wanda Kraków 1:3 (25:21, 17:23, 19:25, 12:25)
MKS „Gamrat-MOSiR” Jasło: Szymon Soboń (kapitan), Kamil Warzocha, Mateusz Armata, Arkadiusz Kościółek, Rafał Matuła, Bartosz Lasocki, Piotr Kulikowski (libero) – Bartosz Soboń, Krzysztof Pamuła, Łukasz Ludwin, Anatol Lejko, Mikołaj Pezda, Jakub Opoń (libero).
I trener: Bartosz Kilar
II trener: Kamil Warzocha
KS Hutnik-Wanda Kraków: Krzyżak M., Żuchowski D., Fremel D., Zabawa M., Iszczuk M., Michałek P., Macheta P. (libero) – Popardowski J., Maciąg D., Być M., Ferek K. (kapitan), Bogdański M., Martos – Sanchez K.
I trener: Przybyła Ł.
II trener: Janawa M.
MD