Kozioł terroryzuje mieszkańców Błażkowej. Zaatakowana kobieta ledwo uszła z życiem
Mieszkańcy Błażkowej boją się wychodzić w pole, jeździć na rowerze, czy spacerować z dziećmi. Powodem do zmartwień stał się agresywny kozioł sarny, który w ostatnim czasie zaatakował już siedmioro dorosłych osób, w tym jedną bardzo poważnie zranił. Kobieta wracała pieszo do domu, gdy została ugodzona porożem w nogę. Gdyby nie interwencja i pomoc ze strony kierowcy, który zauważył tę sytuację, z panią Justyną mogłoby być krucho.
Mieszkańcy Błażkowej zwracali się z prośbą o pomoc do wielu osób m.in. do władz gminy Brzyska, Nadleśnictwa Kołaczyce, Koła Łowieckiego Szarak Szerzyny, Sanepidu oraz Powiatowego Lekarza Weterynarii w Jaśle z uwagi na fakt, iż siedmioro mieszkańców wsi zostało poturbowanych przez agresywnego, nie bojącego się ludzi kozła (samca sarny). Najbardziej ucierpiała pani Justyna Stasiak-Hawra. W minioną sobotę wracała do domu z pola, na którym sadziła warzywa. W pewnym momencie poczuła silne uderzenie. Okazało się, że zaatakował ją kozioł. Kobieta upadła na ziemię i zdążyła złapać zwierzę za parostki. - Trzęsły mi się ręce, kozioł był bardzo silny. Nie mogłam go puścić, gdyż jego poroże było na wysokości mojej klatki piersiowej. Jeden z kierowców zatrzymał się na poboczu drogi i rozmawiał przez telefon. Zaczęłam krzyczeć i bronić się jak mogłam. Pan Stanisław z Wróblowej usłyszał moje wołanie. Gdy podszedł puściłam kozła i on się tak jakby przestraszył. Niedaleko odbiegł, cały czas nas obserwował – mówi pani Justyna.
- W Błażkowej często spotykamy kozły, ale tak agresywnego to pierwszy raz. On jest samotny, nigdy nie jest w stadzie. Gdyby dziecko jechało na rowerze – z takim zwierzęciem nie ma szans. On stoi, obserwuje a zaraz nagle atakuje. Ja nie czułam, że uderzył mnie w nogę. Była mocno poszarpana. W szpitalu lekarz mi powiedział, że brakowało 1 cm do tętnicy udowej. "Nie wie pani ile miała szczęścia. Nikt by panią w polu nie znalazł" – usłyszałam – dodaje.
fot. droga powiatowa, którą szła do domu pani Justyna
Pani Justyna obecnie rozpoczęła serię zastrzyków przeciw wściekliźnie. Ma założonych 9 szwów i porusza się o kuli. Dochodzi do siebie choć strach i obawa pozostały. O sprawie dowiedział się sołtys wsi Aleksander Maguda, który poruszył niebo i ziemię, aby problem został rozwiązany. Jak się okazało, nie jest to takie proste. - Nikt nie chce nam pomóc, bo jest okres ochronny do 10 maja. Jeden pan dobrze, że miał się czym bronić, bo nie wiadomo, jakby się to skończyło. Wszyscy się tłumaczą, że odstrzału obecnie nie ma – mówi sołtys A. Maguda. - Dobrze, że poszkodowanej kobiecie pomógł pan Stanisław z Wróblowej. Jemu należą się szczególne podziękowania – podkreśla.
Spotkania z rogaczem nie uniknęła ani Daria Stasiak ani Jadwiga Pacana wraz z mężem. W obu tych przypadkach zwierzę zachowywało się agresywnie. Mieszkańcy Błażkowej wiedzieli już, że kozioł ma skłonności do ataków więc bacznie się mu przyglądali, aby móc w porę zareagować. - 1 maja paliliśmy grilla. Razem z sąsiadem poszliśmy do garażu po drewno. W końcu zauważyliśmy rogacza. Ruszył na nas. Ja w ostatnim momencie uciekłam do szopy, ale za cel wziął sobie jamnika, którego zarzucił na rogi – opowiada pani Daria.
- Sąsiad z kolei był na swojej posesji za siatką, a kozioł po drugiej stronie nie odpuszczał, tylko atakował siatkę – dodaje. Chwilę grozy przeżyła również pani Jadwiga z mężem, która była na działce między domami. - Podniosłam głowę i zobaczyłam, że kozioł nas obserwuje. Zaczął biec w moją stronę, nachylił rogi. Całe szczęście, że był mąż, bo sama bym sobie nie poradziła. Mąż uderzył go motyką i strącił mu jeden róg. W ogóle nie uciekał, dopiero po chwili odszedł – tłumaczy.
Powiadomiony o sytuacji wójt Rafał Papciak poinformował za pomocą mediów społecznościowych mieszkańców gminy Brzyska, aby uważali na siebie i w obecnej sytuacji nie pozostawiali dzieci bez opieki. - W związku z powtarzającymi się atakami dzikiej zwierzyny w ciągu drogi powiatowej nr 1321R Brzostek – Skurowa – gr. pow. – Błażkowa. Zalecamy ostrożność! Dzieci nie mogą spacerować bez opieki dorosłych – napisał na facebook'owym funpage'u Gminy Brzyska.
Co więcej wystosował oficjalnie pisma do wielu instytucji z apelem o podjęcie stosownych działań w związku z atakami kozła. - "Dziwne i niebezpieczne zachowanie zwierzęcia może być spowodowane chorobą np. wścieklizną. W związku z powyższym zwracam się z prośbą o podjęcie pilnych działań w przedmiotowej sprawie" – czytamy w liście skierowanym do Powiatowego Inspektora Weterynarii w Jaśle, Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Jaśle, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego, Nadleśnictwa Kołaczyce, Polskiego Związku Łowieckiego Szarak w Szerzynach i Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.
Jak podkreślają zarówno łowczy, jak i lekarz weterynarii – zachowanie rogacza może wynikać z faktu, że po odrzuceniu przez matkę mógł być nielegalnie zatrzymany i hodowany przez jakąś osobę, dlatego zwierzę nie ucieka przed człowiekiem. - Okres ochronny trwa do 10 maja i bez stosownej zgody od lekarza weterynarii nie możemy wcześniej odstrzelić zwierzyny, gdyż będzie to potraktowane jako kłusownictwo – zaznacza Józef Nabożny łowczy z Koła Łowieckiego Szarak Szerzyny.
Jak poinformowała nas lek. wet. Małgorzata Ruszała, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Jaśle sytuacja jest im znana i dzisiaj będą podejmować działania, zbierać informacje na temat miejsca przebywania zwierzęcia oraz kontaktować się z myśliwym. Dopiero na podstawie tych danych podejmą decyzję. Tak też się stało.
Lekarz weterynarii udał się na miejsce i porozmawiał także z miejscowymi. Łowczy Józef Nabożny potwierdził nam, że pomimo okresu ochronnego otrzymał zgodę na odstrzał agresywnego kozła, którego następnie przekaże lekarzowi weterynarii do badań.
id