Miliony na chuliganów
Głównie w weekendy duże siły policyjne kierowane są w stronę miejsc podwyższonego ryzyka. I chociaż wielu mówi, że kibicowanie jest szlachetne, to mało kto zdaje sobie sprawę, ile tak naprawdę kosztuje nas utrzymywanie tysięcy fanów polskich kopaczy.
Nie miałbym nic przeciwko całej tej sprawie. Faktycznie kibice są różni, faktycznie bezpieczeństwo powinno być zapewnione. Wszystko pełna zgoda. Mam tylko problem z kosztami, które Policja ponosi za ochronę eskort kibicowskich. A właściwie to źródła tych kosztów, które bynajmniej nie są po stronie klubów piłkarskich. Jak wyliczono, od 1999 roku na ochronę i obsługę związaną z kibicami (konwój, ochrona stadionu) z kieszeni Policji znikło ponad 300 mln złotych.
Nie rozumiem, dlaczego w polskiej piłce panuje przeświadczenie, że to państwo powinno utrzymywać kluby i całą otoczkę wokół futbolu. Jutro w Krakowie po półtorarocznej przerwie odbędą się derby Wisły i Cracovii. Już od kilku dni „fani” obydwu ze stron przezywają się nawzajem publicznie dewastując przy tym nieudolnymi farbami duże połacie miasta. Co będzie się działo w czasie samego meczu trudno przewidzieć. Ważne jest, że na ochronę kibiców Policja wyda tysiące złotych, bo oprócz funkcjonariuszy z krakowskiej komendy, na pomoc nadciągają policjanci z Kielc i Katowic. I dlaczego ja mam za to płacić?
Problem jest globalnie polski i sięga już lig podwórkowych. Wszędzie panuje przeświadczenie, że klub piłkarski jest tak ważnym elementem budżetu gminy/miasta, że koszty funkcjonowania klubu powinno ponosić państwo. Oprócz tego, że z państwowej kieszeni finansuje się ciepłe posadki dla pzpnowskich karierowiczów, to utrzymuje się jeszcze wiele klubów i buduje stadiony za miliony złotych. Zdawałoby się, że dbamy faktycznie o dobro narodowe. Tymczasem piłkarze nie osiągnęli od dziesiątków lat dosłownie nic. Ani w rozgrywkach klubowych, ani tym bardziej narodowych. Po co zatem płakać i płacić?
Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy począwszy od najmniejszych miejscowości rozpocznie się batalia przeciwko finansowaniu zawodowego sportu z kieszeni podatników. Kluby wydają tysiące i miliony na transfery, więc opłacenie kilku tysięcy na ochronę imprezy masowej, jaką jest mecz nie powinno sprawiać problemu. Zresztą, to klub powinien zatroszczyć się o bezpieczeństwo swoich fanów, a nie aparat bezpieczeństwa z ramienia państwa. Czy kluby i włodarze miast doprowadzą się w końcu do rozwodu? Pewnie będzie to trudne, ale przyniesie pożytek tak dla jednych, jak i drugich. No i przestanę mieć dyskomfort, że płacę za międzymiastowe chuligańskie wycieczki.
Grzegorz Michalski