O krok od tragedii. Ruszył proces Łukasza G. oskarżonego o stworzenie zagrożenia zawalenia się bloku przy ul. Metzgera 10 w Jaśle
W czwartek 3 listopada br. w Sądzie Rejonowym w Jaśle odbyła się pierwsza rozprawa bez udziału oskarżonego Łukasza G., który przedłożył zwolnienie od lekarza psychiatry. Prokuratura postawiła mu zarzut sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofy budowlanej bloku wielorodzinnego przy ul. Metzgera 10 w Jaśle. Sąd zdecydował się otworzyć przewód sądowy pod jego nieobecność i przesłuchał w tej sprawie pierwszych świadków.
Oskarżony Łukasz G. nie stawił się na pierwszą rozprawę i przedłożył zwolnienie lekarskie od lekarza psychiatry. Mimo to, sędzia Bożena Wilisowska-Gołąbek postanowiła rozpocząć proces i przesłuchać świadków.
- Oskarżam Łukasza G. o to, że w okresie od 11 do 14 października 2021 r. będąc inwestorem robót budowlanych wykonywanych w lokalu użytkowym, zlokalizowanym na parterze budynku wielorodzinnego usytuowanego na działce (...) położonej w Jaśle przy ul. Metzgera 10 bez uzyskanej wymaganej decyzji o pozwoleniu na ich wykonywanie zlecił wyburzenie istotnych elementów konstrukcji wymienionego budynku, w wyniku czego wyburzono w całości jedno oraz częściowo drugi słup żelbetonowy podtrzymujący podciągi stropowe we wschodnim narożniku budynku, czym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia stwarzającego zagrożenie dla życia lub zdrowia wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach mogącego przybrać postać zawalenia się budynku. To jest o przestępstwo z art. 164 par 1 kk. - odczytał na początku przewodu sądowego akt oskarżenia prokurator rejonowy Artur Bartoszewicz.
Sędzia Wilisowska-Gołąbek uznała za wystarczające odczytanie wyjaśnień oskarżonego złożonych w postępowaniu przygotowawczym. Łukasz G. nie przyznał się wówczas do winy oraz odmówił składania wyjaśnień, a także odpowiadania na pytania prokuratora i obrońcy. Na sali sądowej natomiast pojawili się oskarżyciele posiłkowi, którymi są mieszkańcy bloku ul. Metzgera 10 (łącznie wszystkich jest 31 osób), a także pełnomocnicy: oskarżycieli posiłkowych, wspólnoty mieszkaniowej, Urzędu Miasta Jasła oraz spółki PKP SA. Ponadto ze strony oskarżonego reprezentowało go dwóch obrońców.
Wspólnota mieszkaniowa żąda od oskarżonego zadośćuczynienia w kwocie 87,6 tys. zł zaś Miasto Jasło 142 tys. zł za poniesione koszty związane z akcją ewakuacyjną, sporządzeniem ekspertyzy, czy zapewnieniem mieszkańcom lokali zastępczych.
"Włamał się do lokalu, wymienił zamki i rozpoczął prace"
Media w całej Polsce rozpisywały się o ewakuacji mieszkańców z bloku przy ul. Metzgera 10 w Jaśle. Miała ona miejsce 14 października 2021 r. z powodu uszkodzeń konstrukcji budynku i bezpośredniego zagrożenia zawalenia się bloku. Jak zeznali pierwsi świadkowie, było to dla nich okropne przeżycie i ogromny stres. Najbardziej dotknęło to starsze osoby. Dwie nie wróciły już do swoich mieszkań ze względu na śmierć. Prace remontowe prowadzone w lokalu po dawnej stołówce kolejowej prowadzone były od początku września ubiegłego roku, mimo iż formalnie oskarżony nie był jeszcze właścicielem nieruchomości. Okazało się, że PKP SA wystawiało lokal na sprzedaż trzykrotnie, a ostatni przetarg ogłoszony był 2 września 2021 r. i finalnie wygrał go Łukasz G., który następnego dnia dokonał wpłaty należności. Nieruchomość nie była ubezpieczona - Klucze miał otrzymać po podpisaniu aktu notarialnego wraz przekazanym protokołem. 20 września kontaktował się ze mną (dane osobowe oskarżonego) telefonicznie, że wszystko wpłacił i chce zobaczyć lokal. Miał się zgłosić do administratora. Nie zrobił tego, tylko samowolnie do niego wszedł. Co więcej, zmienił wkładkę w zamku – tłumaczył zarządca rejonu PKP SA na terenie województwa podkarpackiego. Oskarżony wymienił drzwi i przystąpił do prac remontowych, z początku polegających na wymalowaniu elewacji od frontu lokalu oraz wymianie płytek na schodach wejściowych. Zarządca zeznał, że żądał od oskarżonego zaprzestania tych prac, gdyż oficjalnie nie był jeszcze właścicielem nieruchomości. Niemniej tak się nie stało. W końcu, gdy rozpoczęły się prace wewnątrz budynku rozdzwoniły się telefony od mieszkańców. - Gdy poinformowali mnie, że coś się tłucze w środku, administratorka obiektu poszła sprawdzić co się dzieje. Zobaczyła, że trwały prace, a ścianka działowa była wyburzona. Szyby w lokalu były zasłonięte tekturą i nie było widać co się tam dzieje. Ja nie wyrażałem zgody na jakiekolwiek prace, w tym na wyburzenie filaru. Zgodziłem się, aby poszedł z naszym administratorem na obejrzenie lokalu – wyjaśnił.
Oskarżony, jak potwierdził pracownik PKP włamał się do lokalu, mimo to ani on ani dyrekcja PKP SA nie zdecydowali się powiadomić o tym organy ścigania. Do ewakuacji mieszkańców doszło 14 października. Akt notarialny był podpisany następnego dnia - 15 października.
- Akt notarialny miał zostać podpisany 20 września i ten termin się przesuwał. Dyrekcja kontaktowała się poprzez wydział sprzedaży z oskarżonym. Ja konkretnych zaleceń od dyrekcji w kwestii oskarżonego nie miałem. W momencie jak się sytuacja zadziała, lokal nie był nasz. Oskarżony oświadczył, że samowolnie zajął lokal, jest to zawarte w akcie notarialnym – dodał pracownik PKP SA.
Sąd przesłuchał również 19-latka, z wykształcenia montera zabudowy i robót wykończeniowych w budownictwie, syna znajomego Łukasza G., który wykonywał dla oskarżonego prace w lokalu. Z zeznań świadka wynika, że przedsiębiorca proponował mu zapłatę za wyniesienie gruzu z budynku przy ul. Metzgera 10. Niewiele jednak pamiętał, chociażby to, ile zarobił za wykonaną prace. Nie wiedział jakie roboty zostały wykonane w lokalu, dlaczego jego ojciec nie chciał wpuścić do środka policjantów, czy też nie interesował się przyczyną zagrożenia zawalenia się budynku, o czym poinformował go tato, kiedy on czekał na przystanku na autobus. - Zdziwiło mnie, że ojciec nie chce wpuścić policji, ale nie tłumaczył, dlaczego. Nie interesowało mnie to – wyjaśnił świadek.
Niepamięć u 19-latka pytanego o wydarzenia, które miały miejsce zaledwie rok temu i dotyczyły jednego dnia spowodowały, że adwokat Andrzej Sierżęga, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych wnioskował do sądu o zbadanie świadka pod kątem stanu psychicznego. Przesłuchiwany przyznał, że ma lekkie problemy z pamięcią. - Nie pamiętam wydarzeń, które miały miejsce rok temu – wytłumaczył. Prokurator przychylił się do wniosku w odróżnieniu od obrońcy oskarżonego, który stał na stanowisku, że nie ma podstaw do przeprowadzania takiego badania. - Pamięć ludzka nie jest doskonała. U jednych jest lepsza u innych trochę gorsza i nic to do tej sprawy nie wniesie” - powiedział adwokat Andrzej Lisowski. Sędzia Bożena Wilisowska-Gołąbek nie uwzględniła wniosku.
Wielu mieszkańców nadal się boi..
W tym dniu przesłuchanych zostało również trzech mieszkańców bloku przy ul. Metzgera 10 w Jaśle. Członek wspólnoty mieszkaniowej opowiadał m.in. o traumie, jaką przeszli lokatorzy bloku w związku z ewakuacją, a także o relacjach i postawie oskarżonego w stosunku do mieszkańców. Opisał również co działo się 13 i 14 października 2021 r. - Dzień wcześniej przed ewakuacją wróciłem z pracy. W mieszkaniu przez ten huk było trudno wytrzymać. Zadzwoniłem po kolegę, byłego mieszkańca tego bloku, gdyż chciałem zareagować na to co się dzieje na dole, ale sam się bałem tam pójść. Wcześniejsze kontakty z panem G(...) nie były dla mnie przyjemne. Zwróciłem oskarżonemu uwagę, że zmiany koloru elewacji powinien uzgadniać ze wspólnotą i TBS-em. Był bardzo opryskliwy. Mówił, żebym spadał. Uważał, że skoro zapłacił to jest właścicielem lokalu, może wszystko i nie będzie się liczył z nikim. Był bardzo pewny siebie, jednym słowem wulgarny – mówił świadek. Dzień przed ewakuacją poszedł z kolegą do lokalu, gdzie prowadzone były prace remontowe, aby nakłonić robotników do ich zaprzestania. Drzwi jak zeznał były otwarte. Zauważyli wówczas, że usunięta została cienka ścianka, nie było również jednego filara, a drugi był w trakcie rozburzania młotami udarowymi. - Powiedzieliśmy, aby zaprzestali roboty, bo zadzwonię na policję. Doszło do burzliwej wymiany zdań, ale prace ustąpiły. Zadzwoniłem do pana Jacka, który też jest w zarządzie wspólnoty. Nie wpuścili nas drugi raz – zeznał mieszkaniec. - Następnego dnia pojechałem do pracy, ale sprawa tych filarów nie dawała mi spokoju. Zadzwoniłem wiec do nadzoru budowlanego. Pracownik nadzoru przez telefon był przerażony, o czym ja mówię. Jego reakcja była natychmiastowa – dodał. W wyniku prac prowadzonych w lokalu świadek miał pękniętą ścianę na całej długości między pokojem a łazienką, a w toalecie miał zniszczoną jedną płytkę. W godzinach wieczornych 14 października odbyła się ewakuacja mieszkańców. - To było straszne przeżycie. Na początku miasto nie było przygotowane na lokale zastępcze to skorzystaliśmy z gościnności rodzin. Ewakuacja była szybka i braliśmy najbardziej przydatne rzeczy, które przyszły do głowy. W pierwszym momencie sąsiedzi musieli sobie zorganizować odzież. Ja myślę że niektóre osoby do tej pory się boją, została trauma. W pierwszą noc, która spędziłem w mieszkaniu zastępczym na ul. Franciszkańskiej przeżyłem kolejną ewakuację, gdyż w bloku miał miejsce pożar. Warunki w mieszkaniu były straszne, spałem na łóżku polowym, wkoło było robactwo. W ubiegłym roku przeszedłem zawał, w kwietniu ubiegłego roku miałem operację wszczepienia bypassów – dodał świadek.
Zasugerował konsultację z konstruktorem
Sąd przesłuchał również przedsiębiorcę z Krakowa, który początkiem października 2021 r. znalazł w Internecie ogłoszenie oskarżonego o sprzedaży lokalu. Prosił o nadesłanie zdjęć budynku. Dostał jedynie trzy zdjęcia z zewnątrz lokalu, który miał już odremontowany front. 8 października umówiony był z Łukaszem G. na obejrzenie budynku. - Spotkaliśmy się przy garażach. Po wejściu do lokalu zauważyłem, że ściana przy wejściu do lokalu w środku już była wyburzona a gruz znajdował się za garażami. W oczy rzucił mi się pierwszy słup, który był odkuty i widać było zbrojenie. Zwróciłem na to uwagę. Pokazał mi pierwsze piętro, piwnice, łazienkę, a następnie wróciliśmy na górę. Zaczęliśmy rozmawiać o pracach, które planował, bo stwierdził że chce podwieszane sufity, położyć płytki i wyburzyć słupy. Ja mu powiedziałem, bo mam trochę pojęcia na ten temat, że konstruktor powinien się tym zająć i wyliczyć, czy filary można usunąć – mówił przedsiębiorca. Świadek zeznał, że poinformował oskarżonego, że ich usuwanie nie jest konieczne, lecz on uznał, że to zwiększy wartość lokalu. Łukasz G. zapewnił, że ma pozwolenie na wyburzenie dwóch słupów przy oknie i będzie mógł usunąć pozostałe słupy. Całość lokalu wraz z piwnicą i garażami chciał sprzedać za około 400 tys. zł. - Byłem zainteresowany tylko górnym piętrem i zaproponowałem mu tę samą kwotę, którą zapłacił za cały lokal. Nie zgodził się – dodał. Świadek po tym, jak dowiedział się, że mieszkańcy zostali ewakuowani z bloku przy ul. Metzgera 10 z powodu zagrożenia zawalenia się budynku napisał do oskarżonego wiadomość SMS, że był świadomy ile zapłacił za ten lokal. - Odpisał mi, że ma miliony na kontach i mogę Ciebie w całości kupić dwa razy – podkreślił przedsiębiorca.
Oskarżonemu grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa odbędzie się w przyszłym roku. Sąd przesłucha wówczas kierownika Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Jaśle, jak również inspektora z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Jaśle.
id
Miasto kolesi
Gdzie są dzisiaj autorzy tych bredni?
Nagle zamilkli, a w owym czasie popuszczali wodze wyobraźni.
Rzeczywistość okazała się prosta i prozaiczna: mamy do czynienia z głupotą w czystej postaci, podpartą kasą, co stworzyło niebezpieczną sytuację.
Czy i jak zostanie ukarana? Zobaczymy.
Niby budynek został zabezpieczony,ale raczej konstrukcja nie jest już tak solidna jak była. Filary może i naprawili trochę,ale jak ściany popękały to wiadomo że żywotność jest obniżona.
Zapomniałeś już kto był, a może nadal jest administratorem tego nieszczęsnego budynku i jaki podmiot jest 100% właścicielem tej firmy? W całej tej aferze zastanawiający był brak komentarzy dotyczących właśnie tegoż administratora, jakby on" nie był z tego filmu".
W dawnych czasach, (gdy nie było psychiatrów, adwokatów, powolnych sądów, procedur itp.) często stosowano karę fizyczną, którą wymierzano przy tzw. pręgierzu na rynku lub w innym miejscu publicznym, także dla przestrogi mieszkańców.
Metodą "leczenia" delikwenta były okłady, dokładniej: okłady bukowe, batożenie lub podobne zabiegi.
Teraz pewno skończy się po kilku latach procesu na karze finansowej, bo możliwe, że wyjdzie niepoczytalność w chwili popełniania tego czynu.
Sprawa jest prosta, nikt tam już mieszkania nie kupi jeśli osiadły podłogi, zawsze będzie ryzyko, w zasadzie ludzie którzy kupili tam mieszkania stracili z 90% wartości tego.
Skandal
Raczej wątpię żeby gościu się włamał
Raczej współdziałał z tymi z PKP
I dostał klucze
Bo inaczej SOK by gościa od razu wywaliła bo to był teren pkp
Ale to wyjdzie
Bo wg mnie do wydania lokalu nie doszło więc właścicielem jest lub wtedy było PKP więc oni powinni na równi odpowiadać
Ciekawe jak to się rozwinie
do Jarosławia do psychiatryka
go wysłać i szybko wyzdrowieje.
Jeśli nie był psychiczny to zamknąć go na osiem lat, bo na to zasłużył.
To jaki to administrator
bronili, gdyż po upadku z konia nie włada w sposób pełny tym, co ma pod przyłbicą.
Jeżeli nic z tego zdarzenia nie dotarło pod czaszkę, to nie będzie to ostatni występ i o kolejnych (może jeszcze bardziej śmiałych) usłyszymy.
-uczynienie zadość sprawiedliwości;
-naprawienie szkody spowodowanej przestępstwem;
-satysfakcja pokrzywdzonego;
-prewencję szczególną (doświadczenie kary kształtuje przyszłe zachowanie sprawcy w ten sposób, że sprawca raczej będzie starał się nie wrócić do przestępstwa);
prewencję ogólną (świadomość karania sprawców określonych czynów kształtuje zachowanie społeczeństwa)
Naprawienie szkody to nie tylko wypłata kasy. Ważne jest także słowo "przepraszam" ,
a tego pokrzywdzeni zapewne nie usłyszą.
spadnie. Pierwsze niech długi po spłaca a później wyjeżdża z tekstem że może pół jasła wykupić przekręt jak ich mało nie dziwne że psychiatra go wita i zaprasza
ciekawe zeznania. Przyjeżdżają bagiety, a kolesia nie interesuje dlaczego.
Oczywiście,że typ powinien tak samo siedzieć na ławie oskarżonych jak ten "właściciel".
Chcesz podzielić się z nami informacjami?
Napisz do Redakcji lub wypełnij poniższy formularz.
komentarza: 101