Prestiż z narkotykami
Brak wiedzy, złe wytyczne, trudna młodzież i w końcu strach przed utratą prestiżu. Szkoły w Polsce boją się narkotyków, ale jeszcze bardziej boją się z nimi walczyć.
Z danych Najwyższej Izby Kontroli, która na podstawie ponad 10 tysięcy ankiet stworzyła mapę zagrożenia narkomanii w szkoła wyłania się nieciekawy obraz. Ponad 1/3 uczniów miała styczność z narkotykami na terenie szkoły. NIK prezentując swoje wyniki jednocześnie pokazuje wiele mankamentów, które przysługują się takiemu wizerunkowi polskiej szkoły. Po której stronie, zatem leży problem szkolnej narkomanii?
Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niżby się wydawało. Samo magiczne słowo „zakaz” działa na młodych jak „dopalacz”. Nie muszę chyba mówić, że brak już mówienia o alkoholu w szkołach, który stał się powszechnym środkiem każdej imprezy (oczywiście poza szkolnej). Trudno w obliczu narkotyków ustawiać pod ścianą tylko młodych. Trudno w ogóle oskarżać tłumy, bo każda sytuacja biorącego narkotyki wymaga oddzielnego podejścia. Mam jednak nadzieję, że dane NIK-u, to informacje o młodych, którzy mieli styczność z narkotykami. Nie informacja o młodych narkomanach.
Kontrolerzy przeprowadzali ankiety wśród uczniów i nauczycieli. O ile ci pierwsi w miarę rzetelnie starają się opowiadać, to nauczyciele zapewne boją się pokazywać pełny obraz szkolnego świata narkotykowego. I ja ich nie oskarżam. Pewnie na ich miejscu postąpiłbym tak samo. Jeżeli szkoła zostaje odwiedzana przez Policję, jeżeli na mieście roznosi się, że za jej murami są narkotyki, to taka jednostka traci nie tylko w oczach kuratorów, rodziców, ale w większości przyszłych uczniów. Traci prestiż, który jest towarem niezwykle deficytowym na poziomie współczesnej edukacji. Dlatego od myślenia o prestiżu rozpoczyna się łańcuch braku stanowczej reakcji w obliczu „szkolnej narkomanii”.
Z resztą sama Izba Kontroli zawarła w swoim raporcie oskarżenie nie tylko pod adresem szkół, kuratorów, ale samych jednostek tworzących plany edukacyjne przeznaczone do antynarkotykowych kampanii. W większości niedostosowane do współczesnej młodzieży i skostniałe programy są przyjmowane ze śmiechem na ustach przez młodych, którzy już na tym etapie, co mają wiedzieć, dowiedzieli się od kolegów. Szkoła bez programu nie spełnia swojej roli, a dublerów w tym temacie nie widać. Wskazówki pokontrolne nakazują korzystać szkołom z europejskich wytycznych, które być może skuteczniej wpłyną na wyeliminowanie „białej patologii”.
Żeby szkoły nie były zawiedzione trzeba oskarżyć państwo. NIK jasno się do tego przyznaje, że po raz kolejny pewnie w większości przypadków zawiódł po prostu system. Krajowe Ramy Przeciwdziałania Narkomanii na latach 2006-2010 oraz 2010-2016, które miały być podstawą do szkolnych programów antynarkotykowych nie spełniają swojego założenia. Oprócz tego, że są skonstruowane staroświecko, to jeszcze nielogicznie, bo nakładają na m.in. Policję obowiązki, które nijak się mają do ich zadań mieszczących się w ustawie.
Ten bzdurny program do 2012 roku kosztował podatników ponad milion polskich złotych.
Jeśli system walki z narkomanią i wszelkimi szkolnymi patologiami będzie się zmieniał w kierunku takim, jak programy nauczania, to dosyć, że będziemy mieli wielu narkomanów, to jeszcze ich wiedza o narkotykach będzie znikoma. Potrzeba na pewno jasnego programu i większej dyscypliny w jego wprowadzaniu. Ze strony nauczycieli, wychowawców zrozumienia dla odległych często pokoleń i „złapania” kontaktu z jednostką w obliczu dziesiątek uczniów w klasie. Uczniowie mimo młodego wieku muszą zdać się na starszych i uwierzyć, że z chemią się nie pogrywa, a testy na młodym organizmie mogą przynieś tragiczne skutki. Wreszcie pałeczka jest po stronie rodziców, którzy w jakimś stopniu wyedukowani, muszą z daleka wyczuwać zagrożenie i być na równi jak szkoła filarem w edukacji profilaktycznej.
Zadania dla wszystkich są jasne. Oby sprawdzalność ich efektów była widoczna gołym okiem, a „biały proszek” w szkolnych murach przestał być dla niektórych trendy. Mam nadzieję, że sprawa wyprostowania skrzywionej kreski szkolnej profilaktyki po kilku latach będzie prosta, jak linia wykresu dotyczącego narkomanii w szkołach. Z tym, że w nim będzie to prosta opadająca równolegle do ilości wiedzy młodych o „białej śmierci”.
Grzegorz Michalski