Wybory prezydenckie w dobie pandemii. Czy uda się utrzymać termin głosowania?
W Polsce nie tylko globalna pandemia stanowi przyczynek do ożywionych dyskusji, lecz także wydarzenia polityczne, które w mniejszym lub większym stopniu są od niej zależne. Problemem, który zdominował w ostatnich dniach dyskurs publiczny jest kwestia organizacji majowych wyborów prezydenckich. Rząd nie wyobraża sobie, aby głosowanie miało się nie odbyć. Opozycja wprost przeciwnie. Część z samorządów już dzisiaj zapowiada, że nie zorganizuje na swoim terenie wyborów. Jak na tym tle przedstawia się Jasło?
Ryszard Pabian/fot. Marcin Dziedzic
Wybory zgodnie z planem
Pierwsza tura wyborów prezydenckich zaplanowana jest na 10 maja 2020 r. W myśl przepisów ustawy zasadniczej głowa państwa wybierana jest w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich, w głosowaniu tajnym. Tegoroczne wybory prezydenckie będą jednak wyjątkowe ze względu na fakt, iż kraju panuje stan epidemii. Nie milkną głosy, które postulują, aby zmienić termin wyborów. Z tym stanowiskiem nie chce zgodzić się polski rząd. Gabinet Mateusza Morawieckiego jest zdeterminowany, aby głosowanie przeprowadzić zgodnie z planem. Świadczyć o tym mogą podejmowane przez władze kroki legislacyjne.
We wtorek prezydent Andrzej Duda, a zarazem kandydat na najwyższy urząd w państwie, podpisał pakiet ustaw składający się na tak zwaną „Tarczę antykryzysową”. Regulacje w niej zawarte dotyczą przede wszystkim sfery gospodarczej, w tym m.in. mechanizmów pomocowych dla firm w dobie kryzysu. W ustawie znalazły się również zapisy zmieniające przepisy Kodeksu wyborczego. Umożliwiają one głosowanie korespondencyjne osobom znajdującym się na obowiązkowej kwarantannie oraz tym, które ukończyły 60. rok życia. Poprawki Senatu, polegające na wykreśleniu zmian w Kodeksie wyborczym odrzucił ostatecznie Sejm. Izba wyższa parlamentu miała zastrzeżenia, co do ich zgodności z Konstytucją RP. Marszałek Senatu, Tomasz Grodzki w wygłoszonym przedwczoraj orędziu podkreślił, że „Senat stanął na stanowisku, że ustawy, które mają poprawić los naszych rodaków, nie mogą jednocześnie służyć do załatwiania doraźnych politycznych celów [..] To nie jest czas na organizowanie wyborów”.
Kolejny projekt
Wątpliwości w czasie, w którym rząd wprowadza kolejne obostrzenia skutkujące ograniczeniem aktywności obywateli, budzi przede wszystkim realizacja zasady powszechności wyborów. Trudno, bowiem wyobrazić sobie, aby w obawie przez zakażeniem Polacy chętniej niż miało to miejsce w przypadku wcześniejszych wyborów odwiedzali lokale wyborcze. Stąd pojawiła się kolejna koncepcja obozu rządzącego, w myśl, której głosować korespondencyjnie mogliby wszyscy Polacy uprawnieni do głosowania. Projekt ustawy ws. szczególnych zasad przeprowadzania głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich zarządzonych w 2020 r. złożyli wczoraj w Sejmie posłowie PiS. Zdaniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek zbliżające się wybory prezydenckie winny być przeprowadzone z zachowaniem obowiązującego ładu konstytucyjnego. W wygłoszonym orędziu odniosła się do sugestii wprowadzenia stanu wyjątkowego, co umożliwiłoby zmianę terminu wyborów. „W kontekście rozpisanych na maj wyborów prezydenckich pojawiają się głosy o zasadności wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Takie rozwiązanie, co trzeba mocno podkreślić pociąga za sobą konsekwencje dla swobód obywatelskich, dla ograniczenia działalności gospodarczej, funkcjonowania instytucji samorządów i administracji publicznej idące dalej niż obecne ograniczenia i zakazy. Stan nadzwyczajny nie może być tez pretekstem do podważenia demokratycznego aktu wyborczego. Dziś wszyscy chcemy doprowadzić do tego, aby w perspektywie kilku tygodni doszło do anulowania obostrzeń i zakazów. W tym miejscu konstytucja stanowi wyraźnie, że do wprowadzenia stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej potrzebne są ścisłe przesłanki. W sytuacji, w której rozwój epidemii zostanie osłabiony, a rząd będzie zdejmował kolejne obostrzenia wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, tylko po to, by przełożyć wybory byłoby wprost złamaniem konstytucji. Nie zmienia to faktu, że wybory muszą odbyć się bezpiecznie i bez jakiegokolwiek zagrożenia dla Polaków. Takim sposobem jest głosowanie korespondencyjne” - przekonywała.
Projekt, o którym mowa nie rozstrzyga jednak kluczowych kwestii, jak choćby warunków powoływania obwodowych komisji wyborczych. Tryb poszczególnych czynności wyborczych określić mają w drodze rozporządzenia szefowie poszczególnych resortów. Projektowane przepisy mają znaleźć zastosowanie jednorazowo, a więc wyłącznie do wyborów Prezydenta RP zarządzonych na 10 maja 2020 r. Z lektury przepisów zawartych w projekcie ustawy zaproponowanej przez PiS nie wynika też wprost, jak miałyby kształtować się obowiązki samorządów w odniesieniu do procesu organizacji wyborów.
Sytuacja zmienia się jednak bardzo dynamicznie. Dzisiaj mówi się o tym, że PiS zamierza wnieść do projektu poprawkę, która umożliwiłaby przeprowadzenie wyborów bez lokali wyborczych wyłącznie korespondencyjnie.
Samorządy mówią „nie”
Wielu samorządowców w całej Polsce nie podziela jednak optymizmu przedstawicieli rządu. Burmistrzowie, prezydenci miast, radni postulują przełożenie terminu wyborów prezydenckich. Ich zdaniem stan epidemii oraz związane z nim ograniczenia uniemożliwiają sprawną organizację głosowania. Zwracają również uwagę na kwestie związane z bezpieczeństwem osób obsługujących wybory oraz samych wyborców. Obawy o życie i zdrowie ludzi uzasadniają powołując się na przykład przeprowadzonych niedawno wyborów lokalnych we Francji, które miały stanowić istotny element wzrostu zachorowań na COVID-19. O zmianę terminu wyborów apeluje m.in. Śląski Związek Gmin i Powiatów, który zrzesza ponad sto jednostek samorządu terytorialnego. „Samorządy lokalne przypominają, że wybory to nie tylko kampania i sam dzień głosowania, ale również związane z ich przygotowaniem prace techniczno-organizacyjne, które trwają wiele tygodni. Gminy lada dzień powinny rozpocząć czynności przygotowawcze. W wielu przypadkach będą one prowadzone w aktualnie zamkniętych placówkach oświatowych, gdzie zwykle ulokowane są lokale do głosowania. W przygotowania te zostanie zaangażowanych tysiące pracowników jednostek samorządu terytorialnego w całej Polsce, co znacznie zwiększy ryzyko ich zachorowania” – czytamy na stronie internetowej związku. Niektórzy burmistrzowie i prezydencji miast mówią wprost, że nie przeprowadzą na swoim terenie procedury związanej z organizacją wyborów prezydenckich.
Stanowisko części samorządowców skrytykował niedawno na antenie Radia Kraków wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (szef klubu PiS). „Niech ci samorządowcy, którzy teraz tak buńczucznie zapowiadają, że złamią prawo i uniemożliwią wybory - niech się liczą z tym, że stracą swoje stanowiska" – grzmiał.
Ryszard Terlecki/fot. Marcin Dziedzic
Jeżeli w projekcie ustawy pojawi się poprawka, w myśl, której możliwe będzie głosowanie jedynie korespondencyjne i w takim wariancie wejdzie ona w życie, niewykluczone, że samorządy będą musiały zrewidować swoje stanowisko. Jasielskie władze na czele z burmistrzem Ryszardem Pabianem wciąż czekają na rozwój sytuacji powstrzymując się od stanowczych deklaracji w sprawie organizacji wyborów. „W związku z kolejną inicjatywą ustawodawczą dotyczącą zmiany kodeksu wyborczego i wprowadzenia w całości głosowania drogą korespondencyjną (bez udziału komisji i lokali wyborczych), a zarazem brakiem szczegółowych wytycznych, to odniesienie się w chwili obecnej do tego rozwiązania jest przedwczesne” – czytamy w oficjalnym stanowisku jasielskiego magistratu.
MD