Korzystając z portalu Jaslo4u.pl wyrażasz zgodę na użytkowanie mechanizmu plików cookie. Mechanizm ten ma na celu zapewnienie prawidłowego funkcjonowania portalu Jaslo4u.pl. Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności portalu Jasło4u.pl
Jaslo4u.pl - Jasielski portal informacyjny
Jaslo4u.pl - Jasło dla Ciebie

Z Umieszcza rowerem w świat – rozmowa z Janem Muzyką

41

Kolarstwo od dziecka było moim marzeniem. Z dużym sentymentem wracam teraz pamięcią do czasów, kiedy razem z rodziną, kolegami gromadziliśmy się w domu ludowym – gdzie znajdował się jedyny telewizor we wsi – aby oglądać Wyścig Pokoju. Na nas – wtedy jeszcze młodych chłopakach – silnie to oddziaływało, braliśmy rowery i ścigaliśmy się po tych żwirowych drogach. Ten młodzieńczy zapał powodował nierzadko jakieś upadki, ale nikt się tym nie przejmował – każdy z nas chciał być wtedy Szurkowskim, Magierą czy Szozdą.   

O realizacji dziecięcych marzeń, istocie wiary we własne możliwości, pokonywaniu trudności na drodze do sukcesu a także specyfice dawnego, jak i obecnego oblicza sportu z Janem Muzyką – niegdyś znakomitym kolarzem – rozmawiał Jakub Hap. 

Jakub Hap: Jak zaczęła się Pana przygoda z kolarstwem?

Jan Muzyka: Gdy byłem jeszcze uczniem szkoły podstawowej, wziąłem udział w tzw. „Małym Wyścigu Pokoju”. Obejmował on kilka szczebli – po wygraniu etapu szkolnego i gminnego zająłem drugie miejsce w powiecie, po czym – jako szkoła Tarnowiec – pojechaliśmy na zawody wojewódzkie. W tym czasie – a był to początek lat siedemdziesiątych - przy radzie powiatowej LZS-u tworzono sekcję kolarską. W związku z tym jej działacze zainteresowali się zawodnikami, którzy zwrócili ich uwagę podczas owych lokalnych wyścigów. Wśród tych chłopaków znalazłem się również i ja. Dostaliśmy stroje kolarskie, przede wszystkim jednak wyposażono nas w dobrej klasy – jak na tamte czasy – rowery marki Huragan. Była to dla nas nowość, ponieważ podczas „Małego Wyścigu Pokoju” każdy z uczestników jeździł na takim rowerze, jaki posiadał – na jaki było go stać – a więc przede wszystkim produkcji rosyjskiej czy polskiej. Zachęceni więc tym nowym wyposażeniem zaczęliśmy trenować pod okiem Edwarda Cierlaka – byłego kolarza Startu Lublin a później LZS Jasło. Współtworzył on tu silną sekcję kolarską, w której oprócz niego jeździli też Kucharski czy Witeska. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego mogę powiedzieć, że bardzo dużo mu zawdzięczam – pod względem sportowym – ale także wychowawczym.

J.H.: I co było dalej?

Jan Muzyka: Po wygraniu kilku lokalnych zawodów, wziąłem udział w pierwszym większym wyścigu ogólnopolskim, zorganizowanym w Jaśle. Zająłem w nim drugie miejsce. Jednak z powodu reformy administracyjnej, wskutek której zlikwidowano powiaty upadła powiatowa rada LZS-u. Jednak – najwidoczniej z racji udanych występów – zostałem zauważony przez rzeszowskich działaczy kolarskich, którzy zaproponowali mi kontynuowanie treningów w Tęczy-Plon Rzeszów. Klub ten był w tamtym okresie jednym z najlepszych klubów kolarskich w Polsce jeśli chodzi o juniorów. Przyjąłem to zaproszenie – i jak się okazało – podjąłem słuszną decyzję, bowiem od razu udało mi się wskoczyć do czołówki najlepszych zawodników tej kategorii w kraju.

J.H.: Okres ten – jak rozumiem – to przede wszystkim ciężka praca, jej pierwsze owoce przyszły jednak zaskakująco szybko.

Jan Muzyka: Ten czas kojarzy mi się szczególnie z całymi cyklami wyścigów, obozów szkoleniowych. Trenowaliśmy na terenach górskich w okolicach Przemyśla czy Sanoka, w międzyczasie sprawdzając formę na licznych wyścigach. Jako, że często wybieraliśmy się tam razem z innymi grupami wiekowymi, ja – jako ten młodszy – zawsze chciałem dorównać starszym, bardziej doświadczonym kolegom. Ciężko pracowałem na formą, co przynosiło stopniowo efekt. Szczególnie dobrze radziłem sobie w jeździe na czas, a także na etapach górskich. Poprzez udział w licznych ogólnopolskich wyścigach – w których z resztą często zwyciężałem – zostałem zauważony przez selekcjonera reprezentacji, który powołał mnie do kadry Polski juniorów. Pierwsze zgrupowanie drużyny narodowej z moim udziałem miało miejsce w Bocheńcu koło Kielc – i tam właśnie – zaczęła się moja przygoda z kolarstwem z prawdziwego zdarzenia. Od tego czasu byłem już cały czas w szeregach reprezentacji juniorskiej. Jeździłem na największe i najważniejsze wyścigi w Europie i na świecie, łącznie z mistrzostwami świata w Stanach Zjednoczonych w 1978 roku. Reprezentowałem nasz kraj również w kolejnej kategorii wiekowej – tzw. „orlika” – a później byłem już w kadrze narodowej seniorów, i w kadrze olimpijskiej.

J.H.: Cofnijmy się na moment kilka lat wstecz – w jaki sposób zapatrywali się na kolarskie zapędy syna Pana rodzice ?

Jan Muzyka: Rodzicom na początku się to nie podobało – mieliśmy przecież gospodarstwo – które wymagało poświęcenia i pracy. Udawało mi się jednak w tym początkowym okresie łączyć wszelkie obowiązki z realizowaniem swoich sportowych marzeń. Po ciężkiej powrotnej podróży z mistrzostw świata w 1978 roku nie wszedłem nawet do domu – ale od razu udałem się w pole – aby pomóc pracującym tam rodzicom przy żniwach. Mimo więc, że na początku nie byli oni zachwyceni tymi wszystkimi treningami i wyjazdami, z czasem się z tym pogodzili, i – widząc, że coś z tego będzie – byli już bardziej wyrozumiali, a nawet pomagali mi jak mogli.

J.H.: A mieszkańcy rodzinnego Umieszcza? Jak oni reagowali na Pana sukcesy? Wspierali, czy może w ich oczach pojawiała się czasem odrobina zazdrości?

Jan Muzyka: Sąsiedzi, w ogóle mieszkańcy Umieszcza zawsze odnosili się do mnie
z życzliwością, wspierali na różny sposób. Również koledzy z klubu – jeżeli była tylko taka potrzeba – przybywali do mojego domu rodzinnego aby pomóc w pracach w polu. Było to bardzo miłe.

J.H.: Sukcesy – szczególnie w sporcie – wymagają zawsze wielkiego poświęcenia. U ludzi młodych, odbywa się to często kosztem szkoły, nauki. Jak wyglądało to w Pana przypadku?
 
Jan Muzyka: Jeśli chodzi o naukę, to do matury jakoś radziłem sobie z łączeniem obowiązków szkolnych i treningów. Później stanąłem przed wyborem – albo kontynuacja sportowych pasji, albo pójście na studia – które pewnie bym bez większych problemów skończył, biorąc pod uwagę stosunkowo dobre wyniki jakie osiągałem w szkole. Wybrałem jednak rower, i patrząc z dzisiejszej perspektywy wcale tego nie żałuję. Kilka dobrych lat jeździłem na wysokim poziomie, osiągnąłem przez ten czas szereg mniejszych i większych sukcesów – z kolarstwa również się utrzymywałem –  także nie ma czego żałować.

J.H.: Jak przedstawiała się kwestia sprzętu niezbędnego do uprawiania kolarstwa?  W czasach tych – jak wiemy – nie było przecież powszechnego dostępu do wyposażenia sportowego wysokiej klasy.

Jan Muzyka: W tamtych czasach klub w większości to podstawowe wyposażenie kolarskie zapewniał. Jednak szczerze mówiąc, różnie z tym bywało. Gdy pojawiłem się na wspomnianym wcześniej pierwszym zgrupowaniu kadry Polski, trener krzywo patrzył się na mój rower – w którym jedno pedałko było polskie, drugie ruskie. Klubu nie było wtedy stać na profesjonalny sprzęt, więc kombinowało się z nim różnie. Jeśli chodzi zaś o reprezentację, to była to już zupełnie inna bajka. Tam nie było problemów ze sprzętem najwyższej jakości.

J.H.: Życie sportowca ma to do siebie, że obok chwil triumfu zdarzają się również porażki. 
 
Jan Muzyka: Niektóre wyścigi z założenia traktowało się jako treningowe i nie jechało się w nich celem jakiegoś wyjątkowo dobrego wyniku. Zdarzały się jednak i takie, w których było się faworytem, miało się wygrać, jednak coś pokrzyżowało plany – czy to kraksa – czy defekt roweru. Trzeba to było potraktować jako wypadek przy pracy – jako normalność – i nikt z tego powodu łez nie wylewał ani się nie załamywał. Takie sytuacje działały z drugiej strony niezwykle mobilizująco podczas kolejnych wyścigów, w których zawsze chciało się wypaść jak najlepiej.

J.H.: Sport to oczywiście ciężka praca, jednak – jak często się okazuje – duże znaczenie ma również szczęście.

Jan Muzyka: Nie mogę w tym względzie narzekać – nie byłem nigdy jakimś pechowcem – mogę się chyba nawet uznać za szczęściarza, bo o miejsce w kadrze przyszło mi rywalizować z Szurkowskim, z Brzeźnym i innymi bardzo mocnymi kolarzami. Wtedy był taki trend, że stawiano na młodych zawodników – i między innymi z tego powodu – również i ja znalazłem się w kadrze, gdzie na dłużej się zadomowiłem. Nie mogę więc mówić o braku szczęścia.

J.H.: Mimo mniejszych i większych sukcesów, swą kolarską karierę skończył Pan dosyć wcześnie. Z czego wynikła taka decyzja?

Jan Muzyka: W 1984 roku rozpoczęły się problemy zdrowotne. Były one skutkiem ciężkiej pracy w latach wcześniejszych – wydaje mi się – że mocno mnie wtedy wyeksploatowali. Wtedy nie było takiej odnowy biologicznej jaka jest teraz, odżywek. Kto umiał się zaoszczędzić – wytrzymać – ten jakoś sobie poradził. Ja nie umiałem tego robić – czego konsekwencją było to – że w pewnym momencie zdrowie zaczęło mi odmawiać posłuszeństwa. Z tych właśnie względów nie zakwalifikowałem się do kadry w 1985 roku. Jeździłem jednak w tamtym okresie w francuskim klubie US Creteil pod Paryżem – nie szło mi tam najgorzej – odnosiłem nawet jakieś sukcesy. Jednak patrząc na to wszystko z innej perspektywy warto zauważyć, że w Polsce w tamtych  czasach miały miejsce różne przeobrażenia. Upadały zakłady pracy, PGR-y, które były sponsorami niektórych klubów kolarskich –  w tym mojego – i w tej sytuacji najlepszym chyba rozwiązaniem byłoby przejście na zawodowstwo. Ja się w tym nie odnalazłem, nie wiedziałem co tak naprawdę w tej sytuacji zrobić – budowałem też dom – i w wieku 26 lat zdecydowałem się zakończyć przygodę ze sportem. Dzisiaj trochę tego żałuję – mogłem przecież np. odpocząć rok i zacząć od nowa – ale pewne sytuacje rodzinne – w tym śmierć ojca – sprawiły, że musiałem zająć się domem i tak się to potoczyło.

J.H.: Po zakończeniu zawodniczej kariery dał sobie Pan całkowity spokój ze sportem?

Jan Muzyka: Był taki okres, że przez dwanaście – czy nawet piętnaście lat – przeżywałem dłuższy rozbrat z kolarstwem. Kontakt ze światem kolarskim ograniczał się jedynie do oglądania wyścigów w telewizji. Jeździłem oczywiście na rowerze – tak dla zdrowia – bo prawdę mówiąc nawet dłuższy dystans nie stanowił dla mnie problemu. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, kiedy przejeżdżał przez nasz region Wyścig Solidarności i Olimpijczyków Polskich – podczas którego – spotkałem dawnych kolegów z peletonu. Obecnie są oni zawodowymi dyrektorami grup kolarskich, sędziami, działaczami – i właśnie za ich namową – zdecydowałem się wrócić do kolarstwa w trochę innej formie. Dowiedziałem się od nich, że brakuje obecnie podczas wyścigów sędziów jeżdżących na motocyklu, czy kierowców wożących kamerzystów. Po krótkim namyśle zgodziłem się pojechać na jeden z takich wyścigów i spodobało mi się to.

J.H.: Na czym dokładnie polega Pana rola w czasie wyścigów?
 
Jan Muzyka: Po okresie, w którym jeździłem na pożyczonych motocyklach zakupiłem własny motor – dzięki czemu – co jakiś czas sędziuję podczas różnego typu wyścigów, albo wożę telewizję. Mój udział przydaje się szczególnie w takich sytuacjach, kiedy trzeba wjechać motorem praktycznie w peleton i pozostać wśród kolarzy przez dłuższy czas – nie jest to takie proste – jednak jako były kolarz mam doświadczenie, które pomaga mi odpowiednio zachować się w takich sytuacjach. Dla zabezpieczenia trasy jeżdżą również inni – są oni niewątpliwie lepszymi motocyklistami – ale jak przyjdzie im wjechać pośród kolarzy, w ogóle sobie z tym nie radzą. Mi pomaga w tym doświadczenie sprzed lat.

J.H.: Można więc powiedzieć, że – choć w innej nieco formie - realizuje Pan dalej swoje dziecięce fascynacje, marzenia.

Jan Muzyka: Ten mój powrót do kolarstwa niezmiernie mnie cieszy – przypominają mi się dzięki temu młode lata – a w peletonie, mimo iż na motorze, czuję się jak zawodnik. Jeżeli zaś wyścig przebiega przez nasze tereny, często pomagam w jego organizacji. Wytyczam trasę, usytuowanie startu, mety, górskich premii, lotnych finiszów itd.

J.H.: Co uważa Pan za swój największy sportowy sukces?

Jan Muzyka: Ja za sukces uważam to, że przez okres – bodajże ośmiu lat – byłem w ścisłej czołówce światowego kolarstwa amatorskiego oraz w reprezentacji Polski. Wiadomo – zdarzały się i zwycięstwa, i porażki – ale udało mi się utrzymywać na równym, wysokim poziomie, i z tego jestem zadowolony. Ja nigdy nie byłem zawodnikiem szybkim – takim jak np. Szozda – do wygrywania etapów, końcówek. Byłem jednak zawsze gotowy do ciężkiej pracy, szczególnie na rzecz liderów – jeździłem w drużynie na 100 kilometrów – zawsze można było na mnie polegać, a ja starałem się nigdy nie zawodzić. Jeśli chodzi o konkretne sukcesy – już jako junior wygrywałem szereg wyścigów w różnych miejscach Polski, byłem kilkakrotnym medalistą Mistrzostw Polski, wygrałem Mistrzostwa Polski LZS-ów, pokonując m.in. Lecha Piaseckiego. W 1982 roku zwyciężyłem też w Małopolskim Wyścigu Górskim, który – obok Tour de Pologne – był w owym czasie najcięższym i najważniejszym wyścigiem kolarskim w Polsce. Wśród moich sukcesów warto wymienić też 7 miejsce w Wyścigu Dookoła Polski a także brązowy medal podczas Mistrzostw Polski na 100 kilometrów. Ponadto przez dwa i pół roku jeździłem w warszawskiej Legii m.in. z Langiem,  Szczepkowskim i Michalakiem. Warto również wspomnieć o tym, że w roku 1978 zwyciężyłem w klasyfikacji na najlepszego zawodnika w Polsce. Wygrywałem też etapy na różnych etapowych wyścigach. Trochę więc tego było, jednak – tak jak mówiłem – najbardziej zadowolony jestem z tego, że przez kilka dobrych lat byłem niezagrożonym reprezentantem w kadrze narodowej i olimpijskiej.

J.H.: Za czasów kariery zawodniczej wygrywał Pan wyścigi, brał udział w największych kolarskich wydarzeniach nie tylko w kraju, ale i na świecie. W ostatnim czasie doceniono Pański wkład w historię polskiego kolarstwa.

Jan Muzyka: Tak. Podczas ostatniego Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków Polskich, na starcie w Jaśle otrzymałem szczególne dla mnie wyróżnienie. Jest to medal przyznawany „Za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego” – duże wyróżnienie w świecie sportowym –
i myślę, że dostałem je za całokształt mojej działalności. Zarówno za wkład, który wniosłem w polskie kolarstwo jeszcze jako zawodnik, jak również za popularyzację tej dyscypliny – czyli to – co w chwili obecnej robię.

J.H.: Wielu znakomitych przed laty sportowców po zakończeniu kariery zawodniczej odnalazło się w zawodzie trenera. Myślał Pan kiedyś o założeniu szkółki kolarskiej, w której wykorzystując swoje doświadczenie mógłby Pan szkolić młodzież?

Jan Muzyka: Już nieraz o tym myślałem. Były już nawet przymiarki do stworzenia takiej sekcji tutaj w regonie jasielskim – jednak kolarstwo jest drogim sportem – i na dzień dzisiejszy nie widzę tutaj możliwości, aby ktoś wyłożył takie pieniądze, które pozwoliłyby  na zorganizowanie grupy młodych kolarzy i zapewnienie im warunków. Bo w tego typu grupach nie wystarczą sami zawodnicy, rowery – potrzebny jest także samochód, jednakowe stroje – klub musi być zarejestrowany, ubezpieczony, także tego typu inicjatywa uzależniona jest od szeregu czynników. Tak jak mówię – były już próby stworzenia takiej grupy – przeprowadziłem nawet w tym celu trening, jednak nic z tego nie wyszło.

J.H.: Może warto spróbować ponownie? Zdolnej młodzieży przecież w naszym regionie nie brakuje.

Jan Muzyka: W tym momencie szanse na to są również niewielkie. A swoją drogą warto zauważyć, że w regionie jest kilku zawodników, którzy mogli by być dobrymi kolarzami. Jednym z nich jest Bartek Warchoł, którego wypatrzyliśmy podczas zawodów w triatlonie – obecnie jest w szkole mistrzostwa sportowego – i nawet miał już okazję reprezentować Polskę na mistrzostwach Europy w kolarstwie. Jest więc tutaj zdolna młodzież, jednak ja się nie nadaję do organizowania kwestii formalnych, finansowych takiego klubu – chętnie pomógłbym za to w sprawach czysto sportowych, szkoleniowych – mam doświadczenie
i obycie w światku kolarskim, posiadam również uprawnienia instruktora kolarstwa.

W naszym regionie mamy warunki do uprawiania kolarstwa w postaci górzystego terenu, niezłych dróg – chętnie organizuje się tu wyścigi – jednak tak jak mówię, nie widzę tutaj takiego sponsora, który chciałby wyłożyć pieniądze potrzebne do zorganizowania profesjonalnego klubu kolarskiego. Nawet jeśli chcielibyśmy wziąć pod uwagę klub jedynie młodzieżowy, juniorski.

J.H.: Patrząc na wielu ludzi młodych nie da się dzisiaj nie zauważyć, że stawiają oni przede wszystkim na wygodę. Rezygnuje się z tego, co osiągalne jest jedynie dużym nakładem sił – w zamian zaś – wybiera się tanią rozrywkę. Czy nie uważa Pan, że dotyczy to również sportu?
 
Jan Muzyka: Dzisiaj nie tylko młodzież – ale i my wszyscy – stajemy się bardziej wygodni, bardziej idziemy na łatwiznę. Dawniej, warunki w ogóle do życia – szczególnie na wsi – były jakie były. Nie było komputera, tak jak zresztą mówiłem – w moim rodzinnym Umieszczu był jeden telewizor – wyjazdy do Jasła ograniczały się najczęściej jedynie celem odwiedzenia dentysty. Dla mnie więc – jako dla kilkunastoletniego chłopaka – możliwość wyjazdów do Warszawy czy do innych dużych miast, potem zaś za granicę była wielkim przywilejem. Dzięki swojej ciężkiej pracy miałem możliwość poznania większego świata. Dzisiaj młodzież ma dyskoteki, komputery, motorynki, motory – dawniej rower był swego rodzaju rarytasem, nie każdy go miał – i jeżeli w ogóle rodziców było stać na jego kupno dla swojego dziecka, to jedynie na model produkcji rosyjskiej czy polskiej. A jak dostało się – tak jak w moim przypadku – rower z klubu, to już było coś.

J.H.: Dzisiaj sprzęt dobrej klasy jest już stosunkowo łatwo dostępny. W czym tkwi więc sęk? Brakuje silnej woli?  

Jan Muzyka: Teraz zmienił się w ogóle sport. Po moim powrocie do kolarstwa, zauważyłem na przykład sytuację, jak zaraz po starcie wyścigu jeden z zawodników biorących w nim udział prosi wóz techniczny o bidon z wodą – pomyślałem – dawniej było to nie do pomyślenia. Kiedyś, przykładowo – jeżeli etap miał 180 kilometrów – musiał być w ogóle upał, żeby można było podać kolarzowi dodatkowy bidon. To, co wziął ze sobą podczas startu musiało mu wystarczyć. Jedynie w wyjątkowo ciężkich warunkach mógł skorzystać – oczywiście w wyznaczonych miejscach – z dodatkowego napoju. Jeżeli dostał je poza określonym terenem, był dyskwalifikowany albo ukarany. Jak więc widać, dzisiaj są lepsze warunki do uprawiania sportu – lepsze drogi, lepsze rowery, odżywki, ładniejsze stroje – sportowcy więc pod tym względem mają lżej.

J.H.: Nie uważa Pan, że brakuje dzisiaj również dyscypliny?

Jan Muzyka: Dawniej nie do pomyślenia była sytuacja, w której zawodnik nie przyjdzie na trening. Za czasów, kiedy ja trenowałem – a zbieraliśmy się w Jaśle na stadionie Czarnych – nawet największa ulewa nie była dla zawodnika usprawiedliwieniem. Trzeba było uczestniczyć w zajęciach – inaczej czułbym się jako dezerter w wojsku, wstydziłbym się później pokazać na oczy trenerowi. A dzisiaj trenera nie szanuje się tak jak kiedyś – zawodnik potrafi mu odpyskować, czy odmówić wejścia na boisko.

J.H.: Jest Pan jednym z przykładów na to, że zdeterminowany chłopak z niewielkiej miejscowości pod Jasłem również może odnieść sukces.

Jan Muzyka: Ja jestem zwyczajnym człowiekiem – wielkiej kariery w tym sporcie nie zrobiłem – ale coś tam osiągnąłem i w związku z tym jestem z siebie zadowolony. Po za tym uważam, że właśnie w takich małych miejscowościach, miasteczkach – zwłaszcza w kolarstwie – największe talenty się objawiły. Przykładem mogą być nazwiska Halupczok, Szurkowski, Szozda, Brzeźny – oni pochodzą z małych miejscowości. Dzisiaj – wydaje mi się – jest podobnie. Tylko ważne jest, aby te talenty jakoś wychwycić. Kiedyś ważną rolę odgrywały w tym lokalne kluby LZS, których teraz brakuje. Za czasów PRL-u pod tym względem były ku temu możliwości – poprzez niewielkie kluby, sekcje – młodzież mogła się rozwijać. Potrzeba dzisiaj takich klubów – nawet niewielkich – które mogłyby zrzeszyć tę młodzież, które przecież ma możliwości, tylko ten ich talent nie ma gdzie wypłynąć. Tego typu kluby mogłyby zapewnić tym młodym ludziom możliwość treningów, startów w zawodach itd. Tego właśnie brakuje, a trzeba przecież dać tej młodzieży szansę.

J.H.: Utalentowanych zawodników przecież nie brakuje, i przy odpowiednich warunkach są oni w stanie odnieść sukces.  Kolarski przykład – Maja Włoszczowska.

Jan Muzyka: W większych miastach, przy profesjonalnych klubach sportowych młodzież ma takie możliwości. Dzisiaj organizowanych jest mnóstwo wyścigów – szczególnie właśnie na rowerach górskich – to wszystko jest jednak półamatorskie. Jednak i tutaj wyłaniają się talenty. Brakuje jednak powszechności – widać to na przykładzie Jasła – dobrze, że wybił się talent wspomnianego Bartka Warchoła. Nie ma jednak takich możliwości, jakie były dawniej. Trudno się wybić – jeżeli ktoś chce coś osiągnąć pozostaje mu chyba tylko wyłożyć własne pieniądze, zainwestować w sprzęt, w wyjazdy itd. Bo sęk jest w tym, że nie we wszystkich rejonach Polski są te kluby, które mogłyby takiej młodzieży pomóc. Poza tym wydaje mi się, że polityka państwa – w dziedzinie sportu – powinna się trochę zmienić. Dla mnie sport powinien stanowić również zagospodarowanie czasu wolnego młodzieży. Każdy kolejny prawdziwy sportowiec, to potencjalnie jeden narkoman mniej, pijak mniej itd. Wydaje mi się, że tutaj państwo powinno wyłożyć jakieś pieniądze, które prawdopodobnie – a nawet na pewno – by się zwróciły.

J.H.: Jakie rady mógłby Pan dać młodym miłośnikom sportu, którzy – podobnie jak Pan w dzieciństwie – chcą odnieść sukces?

Jan Muzyka: W ogóle mogę z czystym sercem powiedzieć, że ja nie byłem jakimś wielkim talentem kolarskim. Byłem za to niezwykle solidny i przede wszystkim ciężka praca na treningach sprawiła, że coś w tym sporcie osiągnąłem. Młodym ludziom radziłbym to samo. Jeżeli ktoś widzi w sobie potencjał, powinien wziąć się za ciężką pracę. Ale tak jak mówiłem, trzeba tutaj zaryzykować – niezwykle ważne jest zrzeszenie się w jakimś klubie – kolarstwo to przecież jednak sport zespołowy, trudno jest pojechać na wyścig samemu. Trzeba mieć wóz techniczny – kolegów – na pomoc których można liczyć. Także to wszystko nie jest takie proste, na jakie wygląda. Najbliższy, Podkarpacki Okręgowy Związek Kolarski znajduje się w Rzeszowie, jego prezesem jest mój były trener Eugeniusz Korbecki, i jeżeli ktoś widzi w sobie możliwości –  chciałby spróbować swoich sił w kolarstwie, w wyścigach – trzeba by się było tam zgłosić. Jako, że jestem obeznany w tym środowisku mógłbym służyć pomocą.  Bo mimo, iż warunki do rozwoju kolarstwa mogły by być lepsze – jeżeli mocno wierzysz w siebie i poświęcasz się maksymalnie swojej pasji – możesz osiągnąć sukces.

JH.: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Jan Muzyka: Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich miłośników sportu oraz Czytelników portalu jaslo4u.

Napisany dnia: 19.10.2010, 12:37

Komentarze Czytelników:

Dodaj komentarz Widok:
0
@ Henryk
dnia 11.05.2015, 03:19 · Zgłoś
Jasiu serdecznie gratuluje ci wszystkich osiagniec i chociaz mowisz o nich skromnie to jednak jest tego ogrom. Jestem dumny ze kiedys na poczatku jedzilismy razem. Pozdrawiam Henryk z Sobniowa.
Odpowiedz
1
@ n ,glinik
dnia 19.02.2013, 19:11 · Zgłoś
jestem dumny ze mamy takiego ziomka jasiek jestes gosc wiecej nie bede ci kadzil
Odpowiedz
1
@ popis
dnia 04.07.2012, 17:02 · Zgłoś
jasiek super chlopak jest lubiany szanowany wszedzie pozdrawienia od mieszkancow nowego glinika
Odpowiedz
1
@ UMIESZCZANIN
dnia 06.03.2012, 19:21 · Zgłoś
brawo ; d
ale takie coś to mógł osiągnąć tylko boszczownik ; d

gratulacje ;p
Odpowiedz
1
@ guciu
dnia 25.10.2010, 14:39 · Zgłoś
wspaniały sportowiec i sołtys dzięki niemu nasza wieś naprawdę wiele zyskała wszyscy go lubią i szanują za osiągnięcia sportowe i samorządowe. Umieszcz całym sercem jest za Jaśkiem i będziemy zawsze z tobą. Takich ludzi potrzeba i wszyscy powinni nam zazdrościć takiego sportowca i sołtysa. Pozdrowienia dla Jaśka.
Odpowiedz
0
@ kapi
dnia 24.10.2010, 00:41 · Zgłoś
do Agusi - brawo Agusia świetny wiersz, nieraz podziwiałam tego człowieka kiedy mijał mnie na szosie i zastanawiałam się po co to robi, a tu jak widać można jeździć na rowerze dla przyjemności i dla sukcesów sportowych. Piękny wzór do naśladowania dla młodych ludzi, zazdroszczę Umieszczanom takiego sołtysa,Mam nadzieję że Pan Janek zarazi tym sportem wielu młodych z okolic Jasła i regionu, tak trzymać
Odpowiedz
0
@ Czarni Jasło
dnia 23.10.2010, 21:53 · Zgłoś
Pozdrowienia dla Mistrza kolarskiego.
Odpowiedz
1
@ znajoma
dnia 23.10.2010, 18:58 · Zgłoś
Bardzo wzruszające wyznanie prawdziwego sportowca. Jan na co dzień jest skromny,nie lubi mówić o sobie za to woli ciężko pracować.I wiem na pewno ,że będzie robił to co do niego należy bez względu czy zbliżają się wybory czy nie.Bardzo się cieszę , że Pan Jakub Hap przedstawił nam Jana od tej strony.
Odpowiedz
-1
@ pawelb
dnia 22.10.2010, 22:35 · Zgłoś
Janek jestem dumny że jesteś sołtysem Umieszcza,najbardziej podobało mi się zdanie:Po ciężkiej powrotnej podróży z mistrzostw świata w 1978 roku nie wszedłem nawet do domu – ale od razu udałem się w pole,jesteś jak" ostatni mohikanin",będę głosował na Ciebie gdziekolwiek bedziesz kandydował ,Paweł Bochnia
Odpowiedz
0
@ Stary
dnia 22.10.2010, 20:30 · Zgłoś
Zorganizujcie ten klub. W naszym regionie jest dużo młodych, których nie ma kto poprowadzić, uschematyzować trening. Przydał by się taki klub.
Odpowiedz
5
@ agusia
dnia 22.10.2010, 18:20 · Zgłoś
Piszecie już o Nim prozą
A jakoś nie widać w wierszach.
Wiem, że lekko "nie idzie"
Trudno - niech bedę pierwsza!

Jesteś sołtysem i radnym -
To wiem już mój Przyjacielu.
Jesteś Wielki na szprychach
I jak zejdziesz z roweru!

Gonisz tak szosy wstęgą
Z dumnym twarzy wyrazem:
Wieczorem na Campagnollo
Zaś o świcie Kamazem.

Daremnie dogonić piechotą
Niewiele łatwiej też TIR-em
Sylwetkę wyniosłą, choś skromną
Koszącą zakręt ze żwirem!
Twarz pot perlisty zalewa
I pieką zranione stopy -
W takim trudzie i znoju
Przejechał pół Europy!

Widzę!!! Rusza z Umieszcza!
Zdobywa za premią premię.
Mija granicę Sołectwa -
Jutro okrąży Ziemię!!!
Odpowiedz
0
@ święty mariusz
dnia 22.10.2010, 15:39 · Zgłoś
ej wy ludzie kto będzie burmistrzem miasta następnej kadencji
Odpowiedz
3
@ zębatka
dnia 22.10.2010, 14:52 · Zgłoś
Jasiu, nasz wspaniały Kolego i przezacny kolarzu kobiecych serc -
- pozdrawiają Cię wszystkie szacowne Szprychy z MOSiR-u!
Odpowiedz
-1
@ MieszkaniecUmieszcza
dnia 22.10.2010, 13:05 · Zgłoś
Sołtys jesteś najlepszy..
Odpowiedz
1
@ wyborca
dnia 21.10.2010, 21:14 · Zgłoś
Wspaniały człowiek i wspaniały polityk samorządowy. Oby takich ludzi było więcej.
Serdeczne pozdrowienia dla Pana Sołtysa.
Odpowiedz
1
@ Do znajomy
dnia 21.10.2010, 17:51 · Zgłoś
Ty kretynie...........
Zal Ci dupę ściska i tyle,więc może nie wypowiadaj sie!!!!
Pzdr dla wioski w której Janek jest sołtysem!!!
Trzymam kciuki Janek!!
powodzenia
Odpowiedz
-1
@ Do @@@
dnia 21.10.2010, 12:34 · Zgłoś
Pan Janek M.nie tylko jest Radnym ale również Członkiem Zarządu Powiatu Jasielskiego.A artykuł ten powyżej tylko "przypadkowo" ukazał się przed wyborami w których pan Jasio kandyduje.PRAWDA?
Odpowiedz
0
@ znajomy
dnia 21.10.2010, 10:18 · Zgłoś
Pojęcie o sporcie to może i masz ,ale o polityce nie więc niech tak zostanie ,OK?-nie bądż marionetką w rękach PIS-u,bo ci to na dobre nie wyjdzie
Odpowiedz
1
@ TTT wojtek
dnia 20.10.2010, 23:09 · Zgłoś
Szacunek Jasiu dla Ciebie! Mam nadzieje że jeszcze nieraz będziemy kręcić po szosie!!! Organizuj klub w Jaśle - to bardzo dobry pomysł!
Odpowiedz
0
@ ja
dnia 20.10.2010, 22:19 · Zgłoś
Wielki zapomniany można powiedzieć... Panie Janku najlepszego :) I z tym klubem to na prawde dobra sprawa!!!
Odpowiedz
0
@ Z.M.
dnia 20.10.2010, 19:14 · Zgłoś
Janek Gamrat Cię pozdrawia szacunek
Odpowiedz
0
@ @@@
dnia 20.10.2010, 18:24 · Zgłoś
Pan Janek nie jest radnym a jeżeli startuje w wyborach to życzę powodzenia bo jest jedyną osobą z nielicznych życzliwych osób, nie jest oszustem, działa zawsze dla dobra wsi która wiele mu zawdzięcza, trzymam kciuki!!!
Odpowiedz
0
@ mlody
dnia 20.10.2010, 16:14 · Zgłoś
prosze probowac z tym klubem, uda sie napewno !! mlodych kolarzy w okolicy jest duzo... brakuje ludzi ktozy to poprowadza.
Odpowiedz
0
@ Optymista
dnia 20.10.2010, 13:32 · Zgłoś
Panie Janie
Myśla - nawet jestem pewien że udałoby się Panu stworzyć grupę "walczących" na rowerach zawodników pochodzących z Jasła i okolic. Łatwiej ściągnąć sponsorów do klubu już istniejącego i widocznego na różnego rodzaju zawodach niż do przedsięwzięcia które "być może" dojdzie do skutku. A chętnych potencjalnych sportowców gotowych i na wyrzeczenia i na olbrzymi wysiłek podczas treningów jest wielu. Proszę przypomnieć sobie ostatnie Cyklokarpaty z września br. Tylu młodych i ambitnych....
Odpowiedz
0
@ Kazimiesz
dnia 20.10.2010, 00:27 · Zgłoś
Ja jade samochodem zawsze z głośnom muzykom ;)
Odpowiedz
0
@ PostKomuna
dnia 19.10.2010, 23:38 · Zgłoś
Własnie za komuny tak było teraz mamy Włoszczowską i Konwe!
Odpowiedz
0
@ ALE CHECA?
dnia 19.10.2010, 23:26 · Zgłoś
Gratuluje, świetnie, że region ma takiego człowieka.
Tylko wiecie co, ja wszytsko rozumię, rozumię, że ten pan jest radnym i pewnie chciałby być radnym następną kadencję. Dlatego jak widze datę na tym medalu honorującym działalność tego pana 17.06.2010, to zastanawiam się dlaczego taki świetny wywiad nie powstał w owym czasie tylko na dwa tygodnie przed wyborami?! To już nic nie ma wspólnego ze sportem i ten artykuł i ten pan, jaki by nie był świetny, to umiera w swojej dwuznaczności i prosi o litość. Dość propagandy!
Odpowiedz
0
@ XXX
dnia 19.10.2010, 22:38 · Zgłoś
NO ROWERKIEM UMIESZ PEDALOWAC A KOBITEK TEZ TROSZKE WYKRECILES NA ZDROWIE ...........NAJLEPSZE SA MEZATKI
Odpowiedz
0
@ rychu
dnia 16.07.2016, 10:12 · Zgłoś
może porozmawiamy na priv
Odpowiedz
0
@ obserwator
dnia 19.10.2010, 21:46 · Zgłoś
Szacunek i podziw!
Pozdrowienia dla Pana.
Do Bazyl! Dlaczego tacy ludzie jak pan Janek nie mają kandydowac w wyborach. To ludzie o wielkich charakterach ukształtowanych przez sport.
Odpowiedz
0
@ idą wybory?
dnia 19.10.2010, 21:30 · Zgłoś
Jaśku ! Z wywiadu wnioskuje, że cała karierę zawdzięczasz czasom PRL-u. To teraz tak bardzo nie krytykuj tego okresu bo mu wiele zawdzięczasz
Odpowiedz
1
@ xxx
dnia 19.10.2010, 21:17 · Zgłoś
Bardzo fajny wywiad!
Super, że nie zapominacie o TAKICH ludziach!
To zaszczyt znać Go osobiście :D:D:D
Odpowiedz
1
@ mieszkaniec
dnia 19.10.2010, 20:48 · Zgłoś
brawo sołtys>!!!!!
Odpowiedz
1
@ były mieszkaniec
dnia 19.10.2010, 20:10 · Zgłoś
Trzeba pisać o takich ludziach.
Pozdrowienia dla Jana.
Odpowiedz
0
@ krzysztof558
dnia 19.10.2010, 19:22 · Zgłoś
To wielki zaszczyt znać tego Gościa osobiście i muszę to powtórzyć - Jasiu, jesteś Wielki.
Odpowiedz
0
@ Bazyl
dnia 19.10.2010, 19:04 · Zgłoś
Mam Janku nadzieję,że nie kandydujesz w wyborach,jaśli tak to jesto kiełbacha wyborcza.Fair play się kłania?
Odpowiedz
1
@ Wojtek
dnia 19.10.2010, 18:38 · Zgłoś
jeden z najlepszych wywiadów jakie czytałem :)

Pozdrawiam Panie Janku :)
Odpowiedz
1
@ doris
dnia 19.10.2010, 16:58 · Zgłoś
brawo JANIE ,dalszych sukcesów i osiągnięć
Odpowiedz
0
@ mike
dnia 19.10.2010, 14:40 · Zgłoś
Pana historia nadaje się na scenariusz dobrego filmu! Jest pan nie przeciętnym człowiekiem! Wielki szacunek! Prawdziwy sportowiec!
Odpowiedz
-2
@ Mikah Ali
dnia 19.10.2010, 14:25 · Zgłoś
Jaśko Muzykant został wsadzony do pieca na trzy zdrowaśki i po Jaśku tak to było?
Odpowiedz
0
@ pracownicy
dnia 19.10.2010, 13:03 · Zgłoś
Jasiu jesteś WIELKIM SPORTOWCEM !!!!!!!!
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Piszesz jako:

Serwis Jaslo4u.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania i redagowania komentarzy niezwiązanych z tematem, zawierających wulgaryzmy, reklamy i obrażających osoby trzecie. Użytkownik ponosi odpowiedzialność za treść komentarzy zgodnie z Polskim Prawem i normami obyczajowymi. Pełne zasady komentowania dostępne na stronie: Regulamin komentarzy

Wiesz coś ciekawego? Poinformuj nas o tym!
Wiesz coś, o czym my nie wiemy?
Chcesz podzielić się z nami informacjami?
Napisz do Redakcji lub wypełnij poniższy formularz.
Treść (wymagana):
Kontakt (opcjonalnie):
Kontakt z redakcją:

Mailowo: [email protected]
Telefonicznie: 508 772 657