Śladami Świętego
W tym zalążku prawosławia w Galicji, władze widziały zagrożenie polityczne. Wszak pachniało to moskalofilstwem – wręcz zdradą. Dla grecko-katolickich władz kościelnych prawosławna msza była prawdziwym „wrzodem na zdrowym ciele”.
Wkrótce ks. M. Sandowycza aresztowano (III 1912 r.) i fałszywie oskarżono o szpiegostwo na rzecz Rosji. W 1914 r. rozpoczął się proces, jednak duszpasterza uniewinniono. Zaraz na początku wojny został aresztowany ponownie. Niewyjaśnioną sprawą jest jego pospieszne rozstrzelanie (6 IX 1914) bez wyroku na dziedzińcu gorlickiego więzienia. Przyczyn męczeńskiej śmierci ks. M. Sandowycza usiłował dociec w 1936 r. wybitny etnograf prof. Roman Reinfuss. Po nim próbowało wielu – zagadka pozostała.
W 1994 r. ks. Sandowycza wyniesiono na ołtarze – został pierwszym świętym Łemkowszczyzny.
To tylko krótki biogram świętego. W naszym Beskidzie pozostały jednak ślady i pozostałości po pierwszym męczenniku i świętym. Na pewno w jakiś sposób ten zalążek prawosławia wpisał się w późniejszą schizmę tylawską. A ślady namacalne, widoczne – znajdziemy podczas wędrówek po Beskidzie Niskim.
Grab: Cerkwi już nie ma, pozostało tylko miejsce po niej – dzisiaj stoi tu rzymsko-katolicka kaplica.
← Rycina nieistniejącej cerkwi.
Czarne: W dwudziestolecie wydarzeń gorlickich (1934), nad Czarnem wzniesiono obelisk dla upamiętnienia męczeńskiej śmierć ks. Maksyma Sandowycza. W owym czasie w rodzinnej grecko-katolickiej Zdyni było to niemożliwe, dlatego uroczystości te odprawiono w opanowanym przez prawosławie Czarnem.
Zdynia: Po wschodniej stronie szosy do Koniecznej i dalej do Bardejowa, na wysokiej skarpie znajduje się łemkowski cmentarz. Na nim znajdziemy właśnie grób świętego.
Opracował: mar-k
Zdjęcia: Marek Reczek