Korzystając z portalu Jaslo4u.pl wyrażasz zgodę na użytkowanie mechanizmu plików cookie. Mechanizm ten ma na celu zapewnienie prawidłowego funkcjonowania portalu Jaslo4u.pl. Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności portalu Jasło4u.pl
Jaslo4u.pl - Jasielski portal informacyjny
Jaslo4u.pl - Jasło dla Ciebie

Gangster żył obok nas? To niemożliwe

4

Wśród osób zamieszanych w handel żywym towarem jest mieszkaniec Świerchowej, niewielkiej wsi koło Jasła. Aresztowanie właściciela znanej w okolicy firmy przewozowej wywołało szok.
Na policyjnych zdjęciach widać młodego, postawnego mężczyzynę, ubranego tylko w spodenki, leżącego na podłodze. Obok niego stoi policjant z brygady antyterrorystycznej. Inne zdjęcie pokazuje jak tego samego, półnagiego mężczyznę policjant zakuwa w kajdanki. I kolejne zdjęcia, tym razem z Włoch: kamienne budynki farmy i pomieszczenia, w których mieszkali pracujący tam Polacy. Według policyjnych doniesień, farmy stały się obozami pracy przymusowej, a ludzie, którzy przyjechali żeby trochę zarobić, traktowani byli jak niewolnicy, głodzeni, bici, pilnowani przez nadzorców - oprawców.

Mężczyzna z policyjnych zdjęć, to 34-letni Tadeusz D., jedna z 25 osób, które we wtorek nad ranem zostały zatrzymane przez polską i włoską policję. Znalazł się w gronie ludzi, którzy zarabiali na handlu żywym towarem. Działający w Polsce gangsterzy werbowali za pośrednictwem ogłoszeń w prasie lokalnej chętnych do prac sezonowych przy uprawie owoców i warzyw we Włoszech. Obiecywali zarobki 5-6 euro za godzinę. Załatwienie miejsca zatrudnienia kosztowało zwerbowanego od 500 do 900 zł. Musiał też pokryć koszty podróży. W rejon Barii i Foggi polscy pracownicy byli przewożeni autobusami należącymi do osób kooperujących z przestępcami. Na miejscu przejmowali ich szefowie firm (trzej Polacy, dwaj Ukraińcy i jeden Algierczyk) zajmujących się świadczeniem usług ogrodniczych i rolniczych dla okolicznych plantatorów

- Wpadli o drugiej w nocy. Rzucili mnie na podłogę, jeden wykręcił mi rękę. Za co! Syna też rzucili na podłogę. Wnuczka się obudziła, wszystko widziała. Dziecko jest w szoku - opowiada o policyjnej akcji, w nocy z poniedziałku na wtorek, Andrzej D., ojciec Tadeusza. Co rusz kręci głową, nie może pogodzić się z tym co się stało. - My tam do interesów syna się nie wtrącamy. Ale to niemożliwe, żeby zrobił to co o nim wypisują w gazetach - mówi. Tadeusz to jego jedyny syn, razem mieszkają. - Mieliśmy robić remont domu, dach trzeba wymienić. Nie było pieniędzy - dodaje pokazując na nieotynkowany, parterowy budynek z czerwonej cegły. Jego żona Teresa mówi - Syn zaczynał od busa, potem na kredyt zaczął kupować następne samochody. Dowozi dzieci do szkoły, ludzi do Włoch wozi, ale wielkich pieniędzy z tego nie miał. Nie wierzę, żeby wdał się w takie interesy. On? Zawsze szedł prostą drogą, ludziom szedł na rękę. Sąsiadowi matka umarła, dał autobus, pieniędzy nie wziął. Ludzi do kościoła woził - wylicza matka.

W winę Tadeusza D trudno również uwierzyć sąsiadom ze Świerchowej. - Od wtorku o niczym innym we wsi się nie gada. Tadek był zawsze w porządku. Tu od nas mnóstwo ludzi jeździło z nim do Włoch, nikt się nie skarżył. Jakby przejść od domu do domu, przez całą wieś, to wszyscy powiedzą to samo - mówi kobieta napotkana w sklepie. Sołtys Świerchowej, Piotr Buś potwierdza: - Złego słowa na niego nie można powiedzieć. My sąsiadujemy, to widzę jak chłop pracuje. Jechałem z nim kiedyś do Włoch, nie chciał wziąć ode mnie ani złotówki za podróż.

W takiej wsi jak Świerchowa, ludzie widzą jak się komu powodzi. - Jakby on się takich strasznych pieniędzy dorobił to nie kupował by samochodów na kredyt i koło domu by coś zrobił, bo się aż prosi. Matka nie trzymałaby trzech krów - mówi jedna z napotkanych kobiet.

Ludziom trudno uwierzyć w to, że Tadeusz D. mógł mieć coś wspólnego z grupą zajmującą się naborem i wywożeniem ludzi do pracy na włoskie farmy, choć niektórzy wiedzą, że D. już kiedyś spędził trzy miesiące w areszcie. - Od sześciu lat prowadzimy firmę przewozową i biuro turystyczne. Mamy licencję, mamy swoje biuro w Gorlicach. Na początku tego roku dostaliśmy zamówienie na wynajem autobusu do Włoch. To był oficjalny wynajem, zamówienie przyszło faksem, człowiek który chciał wynająć naszą firmę też był znany. 12 stycznia mąż, razem z drugim kierowcą zabrali kilkoro ludzi w Krakowie, reszta wsiadła w Katowicach. Ale do Włoch już nie dojechali. Policja zatrzymała męża i kierowcę - wyjaśnia Renata D.

- To był mój trzeci wyjazd do Włoch. Nawet trasy jeszcze dobrze nie znałem. Jak zobaczyłem zarzuty, to mi się najpierw śmiać chciało. Przecież ja pojechałem jako wynajęty kierowca, o niczym nie wiedziałem, w niczym nie brałem udziału - mówi Marek, kierowca zatrudniony w firmie D.

Obydwu mężczyznom zarzucono świadomy udział w oszustwie, które miało polegać na tym, że od grupy osób, której obiecano pracę we Włoszech pobierano opłaty, choć praca była fikcją. Kierowcę wypuszczono po 48 godzinach, ale dostał zakaz opuszczania kraju i co dwa dni musiał się zgłaszać na posterunku policji. D. wyszedł na wolność dopiero po blisko trzech miesiącach. - Mąż bardzo źle znosił pobyt w areszcie. Mówił, że dłużej nie wytrzyma, że popełni samobójstwo. Pani prokurator prowadząca sprawę nalegała, żeby się przyznał. Adwokat radził, żeby mąż zgodził się na współpracę, żeby dobrowolnie poddał się karze. Mąż na to poszedł - opowiada Renata D. Gdy pytam ją, dlaczego się przyznał choć według niej jest niewinny - tłumaczy: - Gdyby się nie przyznał, mógł siedzieć w areszcie, bez wyroku nawet dwa lata. Nie mogliśmy sobie na to pozwolić.

Rodzina pożyczyła 20 tys. złotych by wpłacić kaucję. Tadeusz nie jeździł osobiście do Włoch bo miał zakaz opuszczania kraju. Czekali na zakończenie styczniowej sprawy. Aresztowanie było dla nich szokiem. - Jestem przekonana, że mąż nie wdał się w żadne podejrzane interesy - zapewnia Renata D.

W dalszej rozmowie okazuje się jednak, że Tadeusz Dykas miał kontakt z Łukaszem Z., który wg policji był głównym organizatorem wyjazdów do pracy na farmach. Z. jest teraz poszukiwany listem gończym. - Od czasu do czasu, zdarzało się, że Łukasz Z. podsyłał nam jednego czy dwóch klientów żebyśmy go zabrali naszym transportem, ale nigdy nie były to zorganizowane grupy - tłumaczy żona aresztowanego przewoźnika. Dodaje, że wśród pasażerów, których woził jej mąż byli również tacy, którzy jeździli do zbioru pomidorów, ale żaden z nich nie trafił na farmę z której nie mógłby odejść.

Dziś kolejny bus, z kolejną grupą osób jadący do pracy we Włoszech wyruszy w trasę.

(Gazeta Wyborcza. Rzeszów)

źródło: TV Jasło 

Napisany dnia: 21.07.2006, 12:21

Komentarze Czytelników:

Dodaj komentarz Widok:
1
@ HMMM
dnia 17.02.2008, 23:21 · Zgłoś
UWAZAM ZE TO NIE JEST SMIESZNE BO KIEDYS MOZE TO SIE PRZYTRAFIC KAZDEMU Z NAS
Odpowiedz
0
@ ;ok
dnia 23.07.2006, 17:21 · Zgłoś
:rip::lol::lol::confused::D:shy:
Odpowiedz
0
@ nieprzekonany
dnia 21.07.2006, 23:24 · Zgłoś
trudna sprawa, chyba znam gościa-organizowałem wycieczke którą wiózł. Jeśli miał coś z tym wspólnego to chyba przypadkowo i nieświadomie ale cicha woda brzegi rwie :yes:
Odpowiedz
0
@ tommy
dnia 21.07.2006, 19:44 · Zgłoś
biedaczek o niczym nie wiedzial pewnie myslal ze wlochy pisze sie przez samo H
wspolczuc palantowi . ale niech wiocha wioche robi w ...............brawo popieram ciemnote tak trzymac a w polsce odrodzi sie rolnictwo mamy beda chodowac 500 szt bydla.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Piszesz jako:

Serwis Jaslo4u.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania i redagowania komentarzy niezwiązanych z tematem, zawierających wulgaryzmy, reklamy i obrażających osoby trzecie. Użytkownik ponosi odpowiedzialność za treść komentarzy zgodnie z Polskim Prawem i normami obyczajowymi. Pełne zasady komentowania dostępne na stronie: Regulamin komentarzy

Wiesz coś ciekawego? Poinformuj nas o tym!
Wiesz coś, o czym my nie wiemy?
Chcesz podzielić się z nami informacjami?
Napisz do Redakcji lub wypełnij poniższy formularz.
Treść (wymagana):
Kontakt (opcjonalnie):
Kontakt z redakcją:

Mailowo: [email protected]
Telefonicznie: 508 772 657