Dziękuję, że żyję...
Do feralnego zdarzenia doszło rano w Wielki Piątek (2 kwietnia) w zakładzie mięsnym mieszczącym się niedaleko Szpitala Specjalistycznego w Jaśle. W chłodni do 28-letniego Stanisława Ż. podszedł 35-letni Andrzej K., mieszkaniec gminy Frysztak. – Podejrzany zeznał, że do wypadku doszło przypadkowo. Chciał przywitać się z kolegą rzeźnickim zwyczajem – uderzając trzonkiem noża w klatkę piersiową i przypadkiem nóż wbił się w serce. Zeznał, że nie zamierzał tego zrobić – mówi Jan Dziuban, prokurator rejonowy w Jaśle. – Kiedy zorientował się, co się stało, wyjął nóż, położył obok i uciekł z zakładu pracy. Przyznał się, że w chwili popełnienia czynu był nietrzeźwy - dodaje.
Podejrzanemu postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Grozi mu za to kara pozbawienia wolności na okres nie krótszy niż osiem lat. Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Andrzeja K. na okres trzech miesięcy.
Serce przebite na wylot
Nieprzytomnego pana Stanisława znalazł pracownik zakładu. Myśleli, że zemdlał. Na miejsce wezwano pogotowie. Dopiero potem okazało się, że mężczyzna miał na wylot przebite serce i uszkodzone płuco. Natychmiast zapadła decyzja o przeprowadzeniu operacji.
- Polegała ona na zeszyciu ran w sercu, czyli dwóch ran na przedniej i na tylnej ścianie. Serce było przebite na wylot i to bardzo nam utrudniło pracę, ponieważ operacja była na bijącym sercu – trzymaliśmy bijące serce i zszywaliśmy. Dla chirurga, który się tym na co dzień nie zajmuje jest to duże przeżycie, bo na co dzień operujemy zupełnie inne rzeczy, a operacje serca to domena kardiochirurgów. W Jaśle raz na jakiś czas zdarzają się takie przypadki, ale rzadko. Pacjent nie mógł być nigdzie transportowany, ponieważ po ugodzeniu nożem nastąpiła tamponada serca i było bezpośrednie zagrożenie życia – dr n. med. Damian Różycki, ordynator oddziału chirurgii. Pacjent miał dużo szczęścia, bo do wypadku doszło niedaleko jasielskiego szpitala. Decydującą rolę odgrywał tutaj czas. – Jeżeli do wypadku doszłoby np. w Nowym Żmigrodzie, to mężczyzna wykrwawiłby się. To niewątpliwie są zabiegi spektakularne. My na co dzień nie spotykamy się z ranami kłutymi klatki piersiowej, do takich wypadków dochodzi rzadko. Nie to co w Stanach Zjednoczonych, gdzie na dyżurze mają trzy, cztery rany kłute lub postrzałowe klatki piersiowej. To jest drugi tego typu przypadek w naszym szpitalu – przyznaje dr n. med. Szymon Niemiec, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Specjalistycznego w Jaśle. (...)
/mm/ - Szczegóły w numerze Nowego Podkarpacia