Obojętny znaczy WINNY
Fot.: sxc.hu
Szczegółowe opisywanie wpływu alkoholu na organizm, zwłaszcza w dużych dawkach, mija się z celem, są one bowiem doskonale znane. Ogólnie zaś można powiedzieć, że im więcej wypijemy, tym gorzej poradzimy sobie na drodze. Już przy niewielkiej zawartości alkoholu we krwi opóźni się czas reakcji w przypadku nagłych zagrożeń, zaś przy dużej zadaniem nie do wykonania może okazać się nawet kontrolowanie właściwego pasa ruchu. Aby to stwierdzić nie trzeba ani eksperckich opinii ani naukowych badań.
O ile zatem wiele nieszczęśliwych wypadków wynika z okoliczności od nas niezależnych, a często również trudnych do przewidzenia, o tyle prowadząc po pijanemu podwyższamy ryzyko całkowicie dobrowolnie i w sposób nieunikniony, zazwyczaj zresztą z błahych przyczyn. Ryzykowanie jest oczywiście niezbywalnym elementem życia i niekiedy, aby osiągnąć ważny cel, na przykład uratować ludzkie istnienie, ryzykuje się bardzo wiele. Bez wątpienia jednak w przypadku problemu prowadzenia po pijanemu nie mamy do czynienia z tego typu sytuacją. Konieczność dowiezienia kolejnej flaszki, czy niechęć do komunikacji publicznej nie stanowią motywów usprawiedliwiających narażanie innych na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Aby dobrze zrozumieć zagadnienie, postawmy kilka prostych pytań. Czy osoba siadająca po pijanemu za kierownicą wie, jak alkohol działa na organizm? Można zasadnie przyjąć, że zazwyczaj tak. Jak duże jest ryzyko, które podejmuje? Otóż jest ono bardzo duże – trudno właściwie w codziennym życiu o większe. Być może jednak pijany ma dobry powód, aby tak ryzykować? Można domniemywać, że zazwyczaj nie. Działa zatem albo kompletnie bezmyślnie, albo bardzo nagannie – jego postępek jest zły lub głupi.
Pijaka prowadzącego samochód można swobodnie porównać do osoby, która rozpoczęłaby na ulicy, między ludźmi, sportowe strzelanie. Wątpię, aby jakikolwiek dorosły mężczyzna przeszedł obok takiej sytuacji obojętnie. Odebranie broni oraz przemówienie osobnikowi do rozumu wydają się tu działaniami jak najbardziej uzasadnionymi, pilniejszymi nawet niż zawiadomienie policji.
Tego rodzaju wpływ na osobę, która chce siąść za kierownicą pod wpływem alkoholu – a więc co najmniej próba przemówienia jej do rozumu – jest zazwyczaj możliwy, choćby z tego powodu, że alkoholizacja stosunkowo rzadko odbywa się w pojedynkę. Życzyłbym sobie, aby ci, którzy mają więcej oleju w głowie niż podchmieleni rajdowcy, byli na tyle odważni aby ów wpływ wywierać, zamiast uchylać się od odpowiedzialności ze względu na groźbę posądzenia o sztywniactwo. Gdy zaś idzie o samych pijanych kierowców, życzę dużo szczęścia. Nie im, lecz pieszym na poboczach dróg, które ci pierwsi obiorą za swoją trasę.
(ks)